Wolne wybory w prażącym słońcu Afryki
Published on
Translation by:
Hanna SankowskaSenegalczycy poszli do urn wyborczych w lutym. Teraz miliony mieszkańców Beninu, Mauretanii, Mali i Burkina Faso będą stać w kolejkach by wybrać swych posłów i radnych.
Jeszcze dziesięć lat temu zamachy stanu dominowały na scenie politycznej Afryki Zachodniej jako sposób rozwiązywania konfliktów. Senegal jest wyjątkiem od tej reguły. To jedyny kraj regionu, który nie zmagał się z zamachami odkąd, 3 kwietnia 1960 roku, oficjalnie odzyskał niepodległość od Francji. Jest to również kraj świecący przykładem jeśli chodzi o postkolonialne rządy obywatelskie. Gilles Hervio, szef delegacji Komisji Europejskiej w tym w większości muzułmańskim kraju, przyznaje, że jest "pod wielkim wrażeniem mobilizacji ludności i ich gotowości do oczekiwania godzinami w promieniach prażącego słońca by oddać swój głos".
Kilka kilometrów na północ, w sąsiedzkiej Mauretańskiej Republice Islamskiej, bezkrwawy zamach stanu, 3 kwietnia 2005, zakończył prezydenturę Maaouye Oulda Sid'Ahmeda Taye. Przez dwadzieścia jeden lat rządził on krajem w sposób autorytatywny. To rozległe państwo Czarnego Lądu ma teraz przeprowadzić pierwsze od 47 lat wolne wybory.
Zdrowy wiatr politycznego pluralizmu wieje nawet w wybuchowej zazwyczaj Nigerii. Ten 140-milionowy, niesłychanie religijnie i etnicznie podzielony kraj federacyjny, doświadczy pierwszej zmiany z jednego demokratycznie wybranego rządu na drugi. Jest to krok milowy w rozwoju byłej kolonii brytyjskiej. Josephine Osikena, z pro-europejskiego think-tanku Foreign Policy Centre w Londynie zgadza się, że "będzie to miało bardzo ważny wpływ na zbliżające się wybory w całym regionie".
UE wkracza do akcji
Bruksela, oprócz byłych kolonialnych imperiów - Francji i Anglii, pełni ważną rolę w promowaniu demokracji w regionie. W zeszłym roku Unia Europejska przeprowadziła misję obserwacji wyborów także w Mauretanii. Vandna Kalia z delegacji Komisji Europejskiej w stolicy Nouakchott opisuje ją jako "sprzyjającą organizacji i kontroli wyborów".
Ale zainteresowanie Europy tym regionym to nie tylko sprawa "zagwarantowania demokracji". Wielu imigrantów którzy przyjeżdżają do krajów europejskich pochodzi właśnie z Afryki Zachodniej. Richard Reeve, ekspert do spraw zachodnioafrykańskich brytyjskiego think-tanku Royal Institute of International Affairs (zwanego również Chatham House), uważa migrację do krajów UE jako "palący problem w tej chwili, szczególnie dla Senegalu, Mali i Mauretanii. Kandydaci nie mogą być postrzegani jako współpracujący zbyt blisko z Brukselą, w celu zapobiegnięcia nielegalnej imigracji".
Bez względu na to, jakie są europejskie motywacje, nie ma wątpliwości, że Bruksela jest w pełni zaangażowana w działalność na rzecz wolnych i sprawiedliwych wyborów w Zachodniej Afryce. "Być może UE będzie finansować wybory parlamentarne w Gwinei i Togo (pomoc finansowa dla tych krajów została zamrożona odpowiednio w 2002 i 1992 roku, w związku z wątpliwościamu na temat kondycji demokracji w tych krajach) zanim nadejdzie lato. To prawdziwe sprawdzenie ich aspiracji, by jeszcze raz rozpocząć przemiany w kierunku demokracji, które nie udały się w roku 1990", zauważa Reeve.
Z drugiej strony, niektóre kraje europejskie bezpośrednio aktywnie promują gładki przebieg procesów wyborczych w tym regionie. Na zachód od Nigerii, w Beninie, pierwsze wolne wybory odbyły się w 1991. Holandia "daje wsparcie finansowe dla procesów wyborczych spodziewając się, że te wybory, podobnie jak poprzednie, będą demokratyczne", mówi Kees-Jaap Ouwerkerk, odpowiedzialny za kontakty Holenderskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych z prasą.
To dopiero początek demokracji
Reeve wskazuje "finansowe korzyści" jako główną przeszkodę dla demokracji w Afryce Zachodniej: "afrykańskie partie rządzące są zazwyczaj słabo oddzielone od zasobów finansowych kraju". Najtrudniejszym zadaniem dla regionu jest odzyskanie funduszy zdefraudowanych przez poprzednie, skorumpowane reżimy. Na przykład malijski dyktator Moussa Traoré ukradł około miliarda euro pomiędzy 1968 i 1991 rokiem. To niewyobrażalna suma w kraju, który w międzynarodowym rankingu biedy 174. krajów plasuje się na 171. miejscu.
Inne utrudnienia dla "wolnych i sprawiedliwych" wyborów (zgodnie ze standardami europejskimi) to "poważne luki w procesach rejestracyjnych i w uprzednio napełnionych urnach", uważa Alex Vines, kierownik programu afrykańskiego w Chatham House. Osikena pokazuje, że w wielu przypadkach "za partiami politycznymi w Zachodniej Afryce nie stoi żadna ideologia". Sama obietnica lepszej przyszłości zdaje się być wystarczająco atrakcyjna - wiele osób uległo czarowi takich obietnic jak mniej korupcji, więcej miejsc pracy. Ale do tego potrzebne są jeszcze dodatkowe czynniki, które zagwarantują stworzenie takiego eliksiru na nieszczęście milionów. Obecne wybory są świetnym początkiem, wskazującym, że demokracja w Afryce zaczyna dojrzewać.
Maraton wyborczy w Nigerii
Komisja Europejska ustanowiła w kwietniu 2000 roku wytyczne dla Misji Obserwatorów Wyborów: aparat wykonawczy polityki zagranicznej Unii Europejskiej zdefiniowany jako "uzupełnienie polityczne i poparcie wyborów". Jej zadaniem jest głównie promowanie demokracji na świecie.
W zamian za doradztwo i fundusze, które otrzymują, goszczące rządy w obliczu społeczności międzynarodowej zobowiązują się przestrzegać praw człowieka i zasad dobrych rządów.
Najbardziej zaludniony kraj afrykański i szósty pod względem wydobycia ropy naftowej, jest przygotowany do maratonu wyborczego, który rozpocznie się w kwietniu. Wybory parlamentarne będą miały miejsce 12 kwietnia, prezydenckie 14 i 21 kwietnia, do władz lokalnych 19 kwietnia i do samorządów 3 maja.
W tych dniach obecny prezydent Olusegun Obasanjo, urzędujący od 1999 roku, zmierzy się z różnymi przeciwnikami, między którymi wyróżnia się Atiku Bubakar, lider Action Congress ("Zgromadzenie Czynu"), były wiceprezydent i członek Demokratycznego Stronnictwa Ludowego w rządzie. Wybory będą nadzorowane przez misję UE kierowaną przez Holendra Maxa van den Berga, eurodeputowanego i wiceprzewodniczącego Komisji Współpracy i Rozwoju, która w ciągu dwóch i pół miesiąca otrzyma 30.500 euro.
W złożonej panoramie politycznej tej republiki, walka o kontrolę nad rządem jest celem, który pozwoli zwycięzcy kontrolować wydobycie czarnego złota. Nigeria dzięki ropie naftowej odnotowała wzrost gospodarczy wysokości 5,6%. Jednak problemy socjalne, polityczne i ekonomiczne, z którymi się boryka, są ze sobą powiązane i nie zależą wyłącznie od spraw wewnętrznych. Coraz częstsze porwania pracowników kampanii naftowych stosowane są by zwrócić uwagę na marginalizację, na którą mniejsze ugrupowania polityczne są skazane w polityce krajowej oraz ciemną stronę przemysłu naftowego. Bywa, że również po to, by zyskać fundusze na finansowanie kampanii wyborczej.
Tekst: Elsa González Aimé
Tłumaczenie: Aleksandra Budzyńska
Translated from Voting fair and free under an African sun