Participate Translate Blank profile picture
Image for Wielka Brytania, Niemcy, Irak: witamy w grupie

Wielka Brytania, Niemcy, Irak: witamy w grupie

Published on

Translation by:

Default profile picture Anna Sidoruk

Polityka

Od brytyjskiej „karty przetargowej” po iracką próżnię władzy, w obu przypadkach wynik ostatnich wyborów parlamentarnych okazał się podobny – zwycięska partia nie zdobyła liczby głosów niezbędnych do samodzielnego rządzenia, zaś dwie pozostałe próbują zmontować koalicję, by odsunąć zwycięzcę od władzy. Podobieństwa między jedną z największych światowych demokracji i państwem na granicy rozpadu.

Z tylnego siedzenia...Podczas gdy Brytyjczycy panicznie zareagowali na wynik wyborów, które odbyły się 6 maja i – ze względu na brak niezbędnej większości - doprowadziły do chwilowego zawieszenia prac parlamentu, reszta Europy obserwowała te wydarzenia zawstydzona. Dla większości państw europejskich konieczność wchodzenia partii w koalicje jest raczej regułą niż wyjątkiem. Wielka Brytania została postawiona w obliczu bardzo europejskiego wyboru i ostatecznie podjęła bardzo europejską decyzję. W trakcie politycznych przepychanek, które nastąpiły po wieczorze wyborczym, narodziła się idea koalicji między dwiema przegranymi partiami - liberalni demokraci i ustępujący laburzyści (w skrócie „lib-lab”) zaczęli planować sojusz. Wielu uważało, że koalicja przegranych odsuwając od władzy zwycięzców, będzie kpiną z demokracji w wersji dotychczas znanej Brytyjczykom. Jednak cztery dni po generalnych wyborach ogłoszono, że brytyjska partia, która zajęła w nich pierwsze miejsce, czyli torysi (Partia Konserwatywna) oraz ugrupowanie, które zajęło miejsce trzecie – Partia Liberalno-Demokratyczna – stworzą koalicję. Takie wydarzenie nie miało miejsca w Wielkiej Brytanii od czasów drugiej wojny światowej. Ta koalicja nie była łatwa do przyjęcia.

Koalicyjne zawirowania w Niemczech

Troski były zrozumiałe. Koalicje bardzo często są bowiem wymuszane. Kanclerz Niemiec, Angela Merkel, wie o tym lepiej niż ktokolwiek. Rządząca koalicja [chadecy i liberałowie: CDU/CSU i FDP – przyp. tł.] stworzona przez nią po tym, jak chrześcijańscy demokraci nie uzyskali niezbędnej większości parlamentarnej pół roku temu, została 10 maja pokonana w wyborach do parlamentu najbardziej zaludnionego landu Nadrenii-Północnej Westfalii. Na poziomie federalnym nie wróży to zbyt dobrze młodemu sojuszowi. Wewnętrzny spór między niemieckimi konserwatystami a liberałami na temat tego, kto jest winny porażki, pokazuje, jak kruche bywają takie umowy, szczególnie kiedy partie nie zgadzają się w fundamentalnych kwestiach. Dotyczy to również brytyjskich konserwatystów i liberałów.

Jednym z kluczowych problemów jest oczywiście kwestia europejska. Sceptyczni torysi argumentują, że gdyby liberalni demokraci mogli realizować swoją politykę, a Wielka Brytania znalazła się w strefie euro, to właśnie Brytyjczycy, a nie nieszczęśni Niemcy, musieliby wybawiać Greków z kłopotów (co zresztą spowodowało spadek poparcia dla Merkel). Niezależnie od potencjalnych sporów politycznych i ideologicznych, brytyjska sytuacja jest z pewnością i tak lepsza niż ta, w której dwie partie się jednoczą, aby rządzić narodem, który wybrał kogoś innego.

UK - Irak: opowieść o dwóch koalicjach

Sytuacja na Bliskim Wschodzie wygląda zgoła inaczej niż w Europie. I kiedy wszyscy szukają odniesień brytyjskich realiów do tych na kontynencie, dużo ciekawiej wypada zestawienie ich z Irakiem, ze wszystkimi niepokojącymi podobieństwami. Dwa miesiące przed brytyjskim głosowaniem w Iraku odbyły się wybory, w których piastujący dotychczas urząd premiera Nour al-Maliki przegrał z innym byłym premierem, Iyadem Allawim, niewielką ilością głosów. Blok Państwo Prawa, na czele którego stoi Mailiki, zdecydował się na koalicję z ugrupowaniem, które zajęło trzecie miejsce w wyborach - ze sprzyjającym szyitom Narodowym Sojuszem Irackim - (daje im to 159 miejsc w parlamencie; do samodzielnych rządów potrzebne są jeszcze cztery), próbując w ten sposób przebić zwycięską partię Allawiego [Irakiję – przyp. tł.]. W Wielkiej Brytanii koalicja „lib-lab” i tak nie miałaby szans ze względu na brak wymaganej parlamentarnej większości (dwie partie nie uzyskały 326 miejsc, zdobyły kolejno 258 i 57); podobne kłopoty mogą spotkać rządy irackich szyitów.

Helping you get on a first name basis...

Symptomatyczne jest to, że trzecia partia kończy jako „rozgrywający” – będąc na pozycji, dzięki której może swobodnie wpływać na stan rzeczy, popierając wybraną przez siebie stronę. W Wielkiej Brytanii to Nick Clegg, dzięki niespodziewanemu obrotowi wyborów i sprzymierzeniu się z nowym premierem, Davidem Cameronem, wyszedł na wyborach dużo lepiej, niż mógł się spodziewać. W Iraku decydujący głos należy do bardziej niepokojącego uczestnika rozgrywki, nastawionego antyzachodnio szyickiego duchownego, Muqtada al-Sadra: kluczowego członka Narodowego Sojuszu Irackiego i przywódcy rebelianckiej bojówki odpowiedzialnej za krwawe zamachy. Ale chociaż obaj „rozgrywający” [Clegg i Muqtada al-Sadr – przyp. tł.] ogłosili, że nie mogą wesprzeć rządów, które wykluczyłyby zwycięską partię, tylko liberalni demokraci dotrzymali słowa, Narodowy Sojusz Iracki poszedł inną drogą i poparł przegranych.

Jedno państwo zmaga się z rozłamem, drugie z ekonomicznym kryzysem

Nowy blok szyickich partii łączy niewiele poza religijnymi przekonaniami– przeszkodą nie jest nawet fakt, że Maliki toczył wojnę z bojówkami Sadra kilka lat temu. Ale przymierze Camerona i Clegga także nie nosi znamion idealnego partnerstwa. Być może nie jest to adekwatne porównanie: jedno państwo walczy z wewnętrznym kryzysem władzy i nieokiełznanym terroryzmem, podczas gdy drugie po prostu zmaga się z ekonomicznymi trudnościami. Ale mimo tych odmiennych problemów, każde jest na swój sposób osłabione. A czy słabe państwo potrzebuje kruchej koalicji u steru? Pewnie nie. Ale nie potrzebuje również mniejszościowego rządu prowadzącego politykę dzielenia zamiast rządzenia.

Mimo na pierwszy rzut oka podobnych alternatyw, nowy brytyjski rząd został zmontowany w ciągu czterech dni, podczas gdy irackie negocjacje trwają nieprzerwanie od ponad dwóch miesięcy. Może tylko decyzja na wzór europejski przyniosłaby rozwiązanie problemu władzy w Iraku.

Zdj.: Londyn. Dziewczyna protestująca w trakcie brytyjskich negocjacji w sprawie koalicji. ©lewishamdreamer aka cosmodaddy/ Flickr, Nick Clegg ©Presse-Papier/ presse-papier.over-blog.com/

Translated from UK, Germany, Iraq: welcome to the Hotel Coalition