ROWERY GÓRĄ: SYMBOLE HOLANDII ZE SŁOWIAŃSKIEGO PUNKTU WIDZENIA
Published on
Dla Słowian spacer po mieście takim jak Utrecht jest niezwykłym doświadczeniem. W większości krajów dawnego bloku wschodniego uważa się Holandię za niewielki kraj pełen zabawnych stereotypów: Holendrzy są znani z zamiłowania do koloru pomarańczowego, wiatraków, drewnianych chodaków – sabotów, kanałów oraz gofrów z karmelem...
Kiedy jest się w Holandii, trzeba uznać uprzywilejowany status rowerów w ruchu drogowym. Dla osób pochodzących z krajów słowiańskich, na przykład ze Słowenii czy Słowacji, tak, jak my, to całkowicie inny świat, w którym ścieżki rowerowe oplatają całe miasto i zajmują więcej miejsca, niż chodniki. Ciągłe sprawdzanie, czy z prawej lub z lewej nie wyłania się żaden rozpędzony i groźny rowerzysta przynosi korzyść zarówno ludziom, jak i środowisku. Innym symbolem narodowym Holandii są tulipany, których nie widać mimo to w ogrodach ani na ulicach. Dlaczego? Czy oby na pewno są holenderskie?
Rowerowe wojny
Jak wskazuje sondaż Eurobarometr, prawie jedna trzecia Holendrów deklaruje, że ich głównym środkiem transportu jest rower. Inaczej sprawa wygląda na Słowacji – 10% – i na Słowenii – jedynie 5%. W artykule na stronie Europejskiej Federacji Cyklistów podaje się, że po kraju krąży 5 milionów rowerzystów, co daje czternaście milionów odcinków przejechanych dziennie na rowerze. Władze kraju zapewniają duże wsparcie finansowe: w 2012 wydatki związane z infrastrukturą rowerową wyniosły 410 milionów euro.
„Chodzi o to, by być zielonym, ale także, by zostać zauważonym” - mówi Maike, mieszkaniec Utrechtu. Być „zauważonym”, jak stwierdza Maike, oznacza być branym pod uwagę, a nawet uznanym za równego. Dowód? Ostatnio w pobliżu placów budowy odano do użytku tymczasowe ścieżki rowerowe – czy coś takiego można by zobaczyć w innym europejskim mieście? Stojaki na rowery ułożone na dwóch poziomach są bezpłatne i ogólnodostępne. „Pierwsza rzeczą, której uczą się uchodźcy i imigranci przyjeżdżający do Holandii, jest kilka słów po holendersku i jazda na rowerze” - mówi Friso, student z Ede. Czuć się jak ryba w wodzie musi odnosić się do Holendra na rowerze – widziałem nawet człowieka chodzącego o kulach, który wskoczył na rower i jechał na nim, jakby rower był częścią ciała, która można odczepić.
Zobacz galerię zdjęć poświęconą nastolatkom z Lublany na cafebabel.com
Stolice krajów słowiańskich, z Lublaną na czele, są zazwyczaj niewielkie – czy istnieje więc lepszy środek transportu, niż rower? Wyobraź sobie, że jedziesz na rowerze pełen tych wszystkich pozytywnych emocji i... kątem oka spostrzegasz coś niebieskiego – to policja. W krajach słowiańskich rowerzystów uznaje się za chory i zbyteczny element ekosystemu ruchu drogowego. Zarówno kierowcy, jak i piesi, krzywo na nich patrzą. Ścieżki zarezerwowane dla rowerzystów są rzadkością, choć w dużych miastach jest ich coraz więcej. Największym problemem jest sposób postrzegania rowerzystów, przede wszystkim przez policję. Opowiedziałem pracownikowi wypożyczalni rowerów w Utrechcie, jak o mały włos nie zostałem zaaresztowany jadąc na rowerze. „Tutaj – nie ma mowy!” śmieje się zaskoczony. Uważa, że jazda pod prąd czy słuchanie muzyki są jedynie kwestią twojego własnego bezpieczeństwa. Maike, zszokowany, radzi w jaki sposób podnieść świadomość ludzi: „Może pomogłoby, gdyby w waszym kraju więcej znanych osób jeździło na rowerze!”.
Tureckie tulipany
Na targu kwiatowym w Utrechcie Holenderka kupuje duży bukiet. Słoweńcy także kochają kwiaty, jednak nie przykładają tak wielkiej wagi do ich kupowania. Może dlatego, że na Słowenii wielkie miasta są oddalone od wsi o co najwyżej dziesięć minut drogi. „Najbardziej lubię tulipany na wiosnę. Mam nadzieję, że pochodzą z Holandii!” śmieje się klient. Tak naprawdę, wielu klientów nie zna historii tych kwiatów. „Sprzedawca kupował cebulki w Turcji i przywoził je tutaj” - tłumaczy Jos, jeden za sprzedawców na targu - „Tulipany były wyjątkowymi kwiatami ze względu na swój kolor i prążki. To była bardzo opłacalna praca, tak jak w dzisiejszych czasach giełda”.
"Tak więc choć tulipany są symbolem narodowym, nie pochodzą z holandii. dopiero po drugiej wojnie światowej stały się naszym głównym produktem eksportowym ".
Historia tulipanów rozpoczyna się w XVI wieku w Turcji, jednak dopiero w XVII wieku ich wartość rośnie. „Były symbolem statusu społecznego” - opowiada Louis, dawny profesor dziennikarstwa, który przybył na targ kwiatowy. „Mogli je zdobyć jedynie bogaci, gdyż cebulki były bardzo drogie. Wtedy rozpoczęła się obsesja na punkcie tulipanów i kupujący zaczęli robić zapasy cebulek na kolejny okres wegetacyjny. Ceny cebulek tak poszły w górę, że ludzie oddawali za nie całe swoje majątki i oszczędności. Po kilku miesiącach przyszedł pierwszy kryzys finansowy dla tulipanów. Nie miały już żadnej wartości. Tak więc choć tulipany są symbolem narodowym, nie pochodzą z Holandii. Dopiero po drugiej wojnie światowej stały się naszym głównym produktem eksportowym” - tłumaczy Louis. Obecnie Holandia jest głównym światowym producentem sprzedawanych w handlu tulipanów, produkuje trzy miliardy cebulek rocznie. Jos, który co weekend rozstawia swój stragan, prowadzi sprzedaż w trzech miastach holenderskich. „Wierni klienci przychodzą tutaj, bo Holendrzy lubią mieć u siebie kwiaty”.
Po powrocie do Słowenii zachwyt zwyczajami Utrechtu i tęsknota za nimi szybko mijają. Ustępują miejsca nerwowym spojrzeniom i podejściu „czy nie robię właśnie czegoś złego?”, które są typowe dla rowerzystów we wszystkich miastach Europy Wschodniej oraz dla przechodniów mijających żywych i głośnych Romów, którzy zdominowali główny targ kwiatowy schowany w wąskiej alejce biegnącej wzdłuż katedry Lublany.
Powyższy artykuł jest częścią wydania specjalnego europejskiego forum studentów dziennikarstwa (FEJS International)
Zdjęcia: główne (cc) davesag/ official site/ flickr; w tekście © Jasna Rajnar Petrovic / rower z tulipanem za zgodą © saviorjosh/ Josh Chen official tumblr page/ flickr
Translated from The Bicycle Supremacy: Dutch icons from Slavic viewpoint