Ribnovo: znikające miasto kobiet
Published on
Translation by:
Paweł WiejskiWysoko w bułgarskich górach leży wioska Ribnovo. Zamieszkują ją głównie Pomacy: bułgarojęzyczni muzułmanie, których korzenie sięgają czasów Imperium Otomańskiego. Mer Ribnova ocenia, że około 70 procent mężczyzn w wieku produkcyjnym wyjechało na Zachód szukać pracy. Kobiety zostawili za sobą.
W chłodny czerwcowy dzień, Fikrie Sirakova przygotowuje dwójkę swoich dzieci na czytanie Koranu w pobliskim meczecie. Starannie zawiązuje błękitną, haftowaną chustę dookoła blond włosów córki i zapina jej shalvari (spodnie). Kiedy wychodzą z domu, wibruje telefon. Ciemnowłosy mężczyzna pojawia się na ekranie. – Chcę się przywitać z moją małą księżniczką – mówi Jamal, mąż Sirakovej, od pięciu lat pracujący w Londynie. Trzydziestosześcioletnia Sirakova to jedna z wielu kobiet w bułgarskim Ribnovie, którym bezrobocie odebrało mężów.
– Dziś całe brzemię spoczywa na barkach kobiet – mówi Sirakova. – Musimy przejąć obowiązki naszych mężów.
Ta niegdyś tętniąca życiem, odizolowana społeczność zaczęła szukać wsparcia finansowego na zewnątrz, gdy globalne trendy ekonomiczne zrujnowały lokalne rolnictwo. Poza emigracją, bezrobocie przyniosło do Ribnova również kobiece przywództwo.
Zdaniem Kristen Ghodsee, dyrektorki katedry Women's Studies na Bowdoin College, lata komunizmu przygotowały grunt pod matriarchat w Ribnovie. – Komunizm wymuszał równość płci jako podstawowy element nowoczesności – mówi. – Pomackie kobiety musiały pracować poza domem, zarazem osłabiając swoją zależność od mężczyzn. Jeśli porównać relacje płci w pomackich wioskach w Bułgarii z tymi w północnej Grecji, można zaobserwować że Bułgarki są bardziej wyemancypowane.
Pomacy to bułgarskojęzyczni muzułmanie, którzy przyjęli Islam za czasów Imperium Otomańskiego w XIV wieku. Żyli odizolowani od reszty bułgarskiego społeczeństwa, traktowani jako „zdrajcy”. W czasach komunizmu tradycyjne pomackie nazwiska zostały siłą zastąpione bułgarskimi. Dziś większość Pomaków powróciła do tradycyjnych nazwisk.
Ribnovo leży na zboczach Rodopów, 210 kilometrów od Sofii i rzut beretem od granic Grecji. Do ukrytego miasta prowadzi jedna utwardzana droga. Pierwszym obiektem widocznym przy wjeździe jest turkusowy minaret wyłaniający się zza wzgórza. Później oczom ukazują się dziesiątki kobiet w kwiecistych chustach na głowach, wypasających zwierzęta.
Ribnovo to jedno z najstarszych i najsłynniejszych pomackich miast. Widowiskowe wesela, w których twarz panny młodej pokrywana jest talkiem i cekinami, rozsławiły je na cały świat.
– Nasze dzisiejsze zwyczaje są takie same, jak naszych pradziadków – mówi Sirakova, otwierając drewnianą skrzynię pełną dekoracyjnych materiałów. – Wytwarzamy i nosimy takie same kwieciste chusty, takie same, kolorowe shalvari i takie same długie, błękitne suknie.
Od pokoleń mieszkańcy Ribnowa żyli z uprawy i handlu tytoniem. Po kryzysie finansowym z 2008 roku, sytuacja na rynkach Wschodniej Europy znacząco się pogorszyła. Mimo, że Bułgaria niemal całkowicie wyszła już z recesji, branża tytoniowa nigdy nie osiągnęła dawnego poziomu.
Dziś Pomackiej kulturze zagrażają przede wszystkim masowa emigracja, bieda i bezrobocie. Ale dla Ghodsee globalizacja i europejska tendencja do homogenizacji również mają duże znaczenie.
– Ironia polega na tym, że w Bułgarii zarówno przedwojenni monarchowie, jak i komunistyczne Politbiuro, desperacko starali się zasymilować Pomaków do reszty społeczeństwa – mówi. – Po dekadach nieudanych prób wyplenienia pomackiej kultury, kapitalizm i demokracja wydają się odnosić sukcesy tam, gdzie autorytaryzm nie dał rady.
Próbując poprawić dramatyczną sytuację, burmistrz Ribnova, Feim Isa, przekonała największego pracodawcę w regionie – niemiecką firmę odzieżową Roman – do wzniesienia fabryki niedaleko granic miasteczka. Wysiłek ten przyniósł jedynie około 200 miejsc pracy.
– W fabryce pracuje około dziesięciu mężczyzn i 190 kobiet – mówi Isa. – Pozostali nie mieli wyboru, musieli szukać gdzie indziej.
Mąż Sirakovej opuścił kraj w 2012 roku, kiedy ich córka miała zaledwie dwa lata. Dziś, wraz ze swoim bratem mieszka w południowo-wschodnim Londynie, gdzie pracuje w firmie budowlanej. Przeprowadzka miała być tymczasowa, ale z czasem stało się jasne, że sytuacja w Ribnovie nie zmierza ku lepszemu. Jamal zaczął swój piąty rok za granicą.
Przechadzając się po stromych wzgórzach miasta, mieszkańcy zwykli witać każdą napotkaną osobę słowami „Dokąd idziesz?”, oraz „Skąd przychodzisz?”. Gdy napotkana osoba mimochodem wspomni o najdrobniejszym nawet problemie, może się spodziewać pomocy ze strony nieznajomego, niezależnie czy chodzi o odetkanie toalety, porąbanie drewna czy naprawienie dachu.
W nocy siostry Sirakovi, tak jak wiele innych kobiet Ribnova, jedzą kolację wraz ze swoimi dziećmi. Małe, okrągłe stoliki, są rozrzucone po izbie na turecką modłę. Stoły są ciężkie od talerzy meze, pełnych ogórków kiszonych, czarnych oliwek, smażonego sera, podpłomyków i herbaty. W przeciwieństwie do swojej bratowej Fikrie, Atidje twierdzi, że dla Ribnova nie ma już nadziei. Planuje się przeprowadzić do Londynu w ciągu najbliższych kilku lat.
– Nie sądzę, żeby nasze tradycje przetrwały. Za dziesięć lat Ribnovo przestanie istnieć. Młodzi ludzie uciekają, ich przyszłość zagranicą jest o wiele jaśniejsza – mówi Atidje.
Na początku stycznia bezrobocie wśród młodzieży w Bułgarii było na poziomie 23%, nieco poniżej unijnej średniej. Dane są jednak zaburzone przez emigrację. Rocznie, Bułgarię opuszcza od 13 do 24 tysięcy osób, przyczyniając się do zjawiska „drenażu mózgów”. Wedle bułgarskiego Narodowego Instytutu Statystyk, 55% z wyjeżdżających ma 20-29 lat.
Gultena, piętnastoletnia córka Atidje, uczy się w Sofii. W pokoleniu jej matki kobiety wychodziły za mąż w wieku 17 lat. Dziś, coraz więcej dziewczyn szuka szczęścia z dala od swoich rodzinnych stron, porzucając pomackie tradycje.
– Nie chcę mieć wesela jak wszyscy. Chcę je mieć po swojemu. Chcę mieć białą suknię! – mówi Gultena.
Nie wszyscy chcą jednak zrywać z tradycją. Nabie Boshnakova, zadziorna osiemnastolatka, z ciętym językiem i dzieckiem przy piersi mówi, że podoba jej się tradycyjny strój i że nosi go z dumą nawet, gdy jest za granicą. Ci, którzy chcą wyglądać bardziej „europejsko”, są jej zdaniem przyczyną upadku kultury Pomaków.
Co prawda jej mąż pracuje przy zbiorze wiśni w Hiszpanii, ale Boshnakova twierdzi, że to tylko środek do celu. Stereotyp człowieka z Europy Wschodniej, czekającego tylko na okazję, żeby wyjechać na Zachód, jest jej zdaniem nieprawdziwy. Gdyby tylko rząd zapewnił więcej miejsc pracy, wszystko wyglądałoby inaczej.
– Oczywiście, że chcą wrócić – dodaje. – Gdzie by nie byli, tutaj jest najlepiej. Wrócą, ale jeszcze muszą trochę popracować.
Pomackie tradycje mają silny związek z ich odizolowanym krajobrazem. W Ribnovie uprawiany jest pomarańczowy kwiat zwany tutur, używany do produkcji perfum i olejów. Wiele pomackich zwyczajów ma otomańskie korzenie. W samej Turcji te tradycje są już dawno zapomniane. Otomańska metoda tkania jest nadal stosowana, mimo pojawienia się nowych technik przędzenia i farbowania tkanin. Pomackie kobiety nie pozwoliły umrzeć rzemiosłu.
– Kobiety utrzymują tradycje przy życiu – mówi trzydziestotrzyletnia Fikrie Musankova, właścicielka głównego sklepu w Ribnovie. – Niezależnie od reprezentacji Pomaków w bułgarskich mediach, kobiety są bardzo niezależne i nieodłączne do zachowania naszej kultury.
Nie ma pewności, czy pomackie pieśni ludowe, rzemiosło i stroje przetrwają do następnej dekady. Zmiany w Unii Europejskiej dotknęły nawet najbardziej odizolowane społeczności.
Filibe Djurkin, pięćdziesięciosześcioletnia lekarka wierzy, że sytuacja Pomaków w Bułgarii jeszcze się pogorszyła przez falę uchodźców, która przyczyniła się do niezrozumienia ich wiary. W szczytowym momencie napięć związanych z imigrantami w zeszłym roku, Djurkin została nazwana „talibem” przez chrześcijańską matkę w sąsiednim mieście.
– Możemy być Pomakami, ale Bułgaria to wciąż nasz dom – mówi. – Jestem bułgarską kobietą i muzułmanką.
Bułgaria szykuje się do wyborów parlamentarnych 26 marca. Antymuzułmańska i antyturecka retoryka jest powszechna w kampanii wyborczej. Ale kobiety Ribnova ignorują politykę.
– Jeżeli mogłabym cokolwiek zmienić, to sprawiłabym, żeby nasi mężczyźni wrócili do Bułgarii – mówi Sirakova. – Żeby rodziny mogły być razem, a Ribnovo mogło dalej się rozwijać.
Translated from The women of Ribnovo - the last of the Pomaks