Obama w pierwszej osobie: Remaking America
Published on
Translation by:
Aleksandra TopolnickaW Ameryce słowo remake ma dwa znaczenia. Dosłownie, odnosi się do samej czynności rekonstruowania lub przerabiania czegoś. Odnosi się jednak również do nowej wersji istniejącego już wcześniej filmu. Historia sama w sobie się nie zmienia, ale bohaterowie są inni. Obama podczas inauguracji napisał doskonały scenariusz dla nowego kraju.
Media donosiły, że było nas ponad dwa i pół miliona na Mall (czyli na placu naprzeciwko Kapitolu, gdzie wznosi się obelisk). Wielu czekało już od poprzedniego dnia. Lepiej lub gorzej przygotowani, wszyscy znosiliśmy ten sam ziąb. A było co znosić, zwłaszcza dla kogoś pochodzącego z Malagi…
Choć przybyliśmy już o czwartej trzydzieści, Mall pozostał zamknięty do siódmej. Kolejka była tak ogromna, że najbliżej udało nam się dotrzeć do drugiego ekranu, tuż przy Lincoln Memorial, gdzie wznosi się wielka statua prezydenta.
Jeśli mogę o czymś powiedzieć, że było rzeczywiście dobre, to było to przyjęcie jakie nam zgotowano na Mall. Tysiące wolontariuszy usytuowanych wzdłuż alei pozdrawiały przybywających i rozdawały wszystkim flagi USA.
Gwizdy dla Busha
Jako następni pojawili się członkowie rady, którzy zaczęli przyjeżdżać o dziesiątej rano. Przybyciu każdego z nich towarzyszyło potrząsanie chorągiewkami i radosne okrzyki „woo!”. Jednak gdy przyszła kolej Busha ani nie potrząsano chorągiewkami, ani nie wznoszono okrzyków. Jedni gwizdali, inni mówili „Panie i Panowie: najgorszy prezydent Stanów Zjednoczonych”, a jeszcze inni ograniczyli się do wykonywania tanecznych ruchów by powiedzieć mu do widzenia.
Wkrótce potem pojawił się Obama. I się zaczęło. I to jeszcze jak! Ludzie skakali i szaleńczo wymachiwali chorągiewkami wykrzykując jego imię. Wszystko to przypominało bardziej wydarzenia sportowe, które zdarzyło mi się widzieć , a wydało mi się tym dziwniejsze, gdy uświadomiłam sobie, że wszystkie te wiwaty wznoszono na cześć lidera politycznego. Szaleństwo skończyło się w kilka sekund, gdy Aretha Franklin weszła na podium by odśpiewać hymn narodowy.
Podczas przysięgi i przemówienia panowała grobowa cisza, tylko czasem wyrwało się komuś „Yeah, man”. Zupełnie jakby słowa nowego prezydenta ustanowiły porozumienie pomiędzy Prezydentem i jego słuchaczami w kwestii nowych zobowiązań, które kraj musi podjąć. Jedni płakali, inni się uśmiechali, ale wszyscy mieli ten sam wzrok pełen dzielonej wspólnie nadziei. Obama przemawiał jasno i spokojnie, tłumaczył narodowi amerykańskiemu, że musi ponownie pokazać światu, czym jest ta ziemia ludzi wolnych i ogromnych możliwości. Byłam wówczas bliska uronienia łzy, ale nie wiem czy miał na to wpływ dramatyzm chwili, tak właściwy amerykańskim filmom, czy też faktycznie jako mieszkanka tego kraju odczuwam dumę, że przewodzi nam ktoś taki jak Obama.
„Obama jest zbyt dobry aby mógł być prawdziwy”
Jeśli czegoś zazdrościmy Amerykanom to są to ich filmy. Dlatego remake to obusieczna broń. Przeprowadzono badania, w których stwierdzono ,że filmy z Hollywood powodują frustrację publiczności, gdyż stwarzają u widzów poczucie odrealnienia. Problem z Obamą polega na tym, że od początku jego rozpoczętej w Illinois kariery porównuje się go do Lincolna, który zniósł niewolnictwo i przezwyciężył kryzys Wojny Domowej. Od Obamy oczekuje się, że historia, którą napisze będzie jeszcze lepsza.
Wielu Amerykanom zaczyna się wydawać, że kiedy scenariusz jest zbyt pozytywny, finał nie może być szczęśliwy: „Obama jest zbyt dobry aby mógł być prawdziwy” - zwykli mówić. Wydaje się jakby spadł z nieba, niczym biblijny wyzwoliciel, tym bardziej w tym tak purytańskim kraju. Amerykanie wierzą, że od dziś wszystko będzie lepsze, bo Obama jest już w Białym Domu. Ale rzeczy nie zmieniają się z dnia na dzień i nie zmieni ich jedna osoba. Podniesienie kraju z kryzysu to zadanie wszystkich Amerykanów.
W tej kwestii Obama postawił sprawę jasno. Ponieważ remake może oznaczać historię, która się powtarza i jest bardzo podobna do poprzedniej, ale remake to przede wszystkim rekonstrukcja.
I zaczął ową rekonstrukcję od rzeczy najtrudniejszej, od wzmocnienia fundamentów całego narodu, od wzmocnienia wiary we własne możliwości. Aby ów wspólny dom nie zaczął ponownie się chwiać.
Translated from Obama en primera persona: Remaking America