Cafébabel is evolving!
Find here our 22 years of journalism and collaborations throughout Europe
Retrouvez ici nos 22 ans de journalisme et collaborations partout en Europe
Trovate qui i nostri 22 anni di giornalismo e di collaborazioni in tutta Europa
Manduria: w obozie dla dzieci arabskich rewolucji
Published on May 10, 2011
Społeczeństwo
Napływ imigrantów z Afryki Północnej ogarniętej arabskimi rewolucjami stał się dla Włoch, a potem i Francji, powodem do poddania pod wątpliwość skuteczności wspólnej polityki imigracyjnej, a ostatecznie i funkcjonowania strefy Schengen. Jeszcze w połowie kwietnia Włosi przyznawali imigrantom tymczasowe pozwolenia na pobyt, które dla wielu stawały się biletem wgłąb Europy. Opowieść fotografa na o drodze przez piekło ku wolności.
Państwowa Droga Manduria-Oria, Taranto, 31 marca 2011
Obozowisko (namiotowe miasteczko) przygotowane przez rząd włoski w Mandurii, niedaleko Taranto, przyjęło 2300 imigrantów, przede wszystkim pochodzenia tunezyjskiego, przybyłych na wyspę Lampedusa , na południe od Sycylii, gdzie w pierwszych dniach sytuacja stała się bardzo trudna do opanowania: 6000 nielegalnych imigrantów przeciwko 5000 mieszkańców wyspy. Obecnie w Mandurii pozostaje 1300 osób gotowych ponownie wyjechać dzięki pozwoleniu na tymczasowy pobyt.
Fot. © Giulio Farella
Piątek, 1 kwietnia, dworzec w Taranto
Nielegalnym imigrantom z Tunezji nie jest trudno uciec z ośrodka w Mandurii [imigrancie są zbyt liczni, a obóz nie jest więzieniem, przyp. red.] i wsiąść w pociąg na trasie Oria-Taranto. Łapani są w Taranto i gromadzeni na placu naprzeciwko miejscowego dworca. Większości udaje się zbiec i ukryć w oczekiwaniu na nocny pociąg ekspresowy do Rzymu. Niektórzy (wystarczy mieć bilet) nim odjadą, stając się oficjalnie nielegalnymi imigrantami.
Fot. © Giulio Farella
Piątek 1 kwietnia, dworzec w Taranto
Pasażerów na gapę, ok. trzydziestu, zatrzymano i zawieziono - jak mówią - do nowego ośrodka w prowincji Potenza. Pozostali spędzą najbliższą noc i dzień w dzielnicach Taranto, w pobliżu dworca, w oczekiwaniu na pociąg na północ [wgłąb Europy, przyp. red.]. Grupy wolontaruszy zaopatrzyły ich w wodę, żywność, wskazówki. Większość z nich nie wie, gdzie się znajduje.
Fot. © Giulio Farella
Sobota 2 kwietnia 2011
Manifestanci z całej Apulii nacierają na ośrodek w Mandurii w celu kontroli stanu rzeczy i nawiązania dialogu z uciekinierami. Policja blokuje przybyszy, pojawiają się oddziały prewencji. Straszne warunki aresztu zmuszają uciekinierów do wszczęcia protestu, wyważania krat, pierwszych ucieczek.
Fot. © Giulio Farella
Sobota 2 kwietnia 2011
Jeden z chłopców twierdzi, że padł ofiarą gwardii konnej patrolującej ten obszar. Koledzy otaczają go do momentu przyjazdu pomocy medycznej. Lekarz (ponadto burmistrz Taranto) diagnozuje brak silnych obrażeń, ale ewidentne symptomy niedożywienia.
Fot. © Giulio Farella
Sobota 2 kwietnia 2011
Protest przeradza się w jeden głos rozbrzmiewający wszelkimi możliwymi językami i dialektami: „wolność!”. Ludność otrzymuje ubrania, papierosy i porady, jak bronić własnych praw i żądać pozwoleń humanitarnych. Powiedziano nam, że w ośrodku są bici i niedożywieni i przede wszystkim oszukiwani w kwestii pozwoleń na pobyt. Ktoś ucieka, przemierzając wsie w kierunku najbliższych stacji kolejowych. „Bonne chance!” Ciągle, prawie nikt nie ma pojęcia gdzie się znajduje.
Fot. © Giulio Farella
Niedziela, 3 kwietnia
Dwie kwestie przerażają tak naprawdę imigrantów: powstające kolejne ogrodzenia wokół obozowiska i spotkanie Berlusconiego w Tunisie w sprawie porozumienia dotyczącego repatriacji [ostatecznie zawartego w połowie kwietnia, przyp. red.]. Od południa wychodzą ponownie z obozowiska, żądając wyjaśnień na temat pozwoleń: za dużo dymu wokół wszystkiego i za mało mediatorów interkulturowych.
Fot. © Giulio Farella
Niedziela, 3 kwietnia
Większość tworzy i nie opuszcza zgromadzenia na polu naprzeciwko obozowiska. Wielokrotnie krzyczą „AZYL, AZYL!”. Postanawiają, w końcu, spędzić noc pod gołym niebem bez kolacji: to nie posiłku czy okryć żądamy od Włoch, ale Wolności.
Fot. © Giulio Farella
Poniedziałek, 4 kwietnia, popołudnie
Jak przewidywano, uwidaczniają się niektóre dynamiki wewnątrz kampusu. Podziały: między osobami z północy, tymi „ucywilizowanymi” i tymi z południa na przykład. Powstaje wiele małych, odrębnych grupek nie dzielących się miejscem ani żywnością z innymi. Na szczęście wielu pozostałych jest solidarnych.
Fot. © Giulio Farella
Poniedziałek, 4 kwietnia, popołudnie
Sytuacja wydaje się być bardzo spokojna. Pole poza obozowiskiem pozostaje jeszcze zapełnione materacami. Zrozumieliśmy, że warunki uległy znacznej poprawie: dzisiaj mogli wziąć prysznic i posiłki są smaczniejsze.
Fot. © Giulio Farella
Oria, 6 kwietnia, popoludnie
To jest dobry dzień. W Orii, opanowanej przez Tunezyjczyków, są tacy, którzy piją kawę, opalają się, grają w piłkę, spacerują, robią zakupy. Mój przyjaciel Mouez oprowadza mnie po lokalnym centrum historycznym, które zna już jak własną kieszeń. Miasteczko okazało się gościnne i otwarte, w przeciwieństwie do Mandurii (mówią nam chłopcy), gdzie miejsce miały przykre akty nietolerancji i znęcania się . Teraz wszyscy cierpliwie czekają na pozwolenia, niektórzy uciekinierzy sprzed kilku dni nawet powrócili. Kilku przyjaciół z Mandurii przynosi laptopa: łączą się z facebookiem, pokazują nam filmy przede wszystkim z rozruchów. Jutro nareszcie, znajdzie się powód do świętowania: pozwolenia na pobyt!
Fot. © Giulio Farella
Translated from Manduria: inferno e ritorno. Da clandestini a liberi cittadini.
Loved this story? Then tell your friends:
Twitter
Facebook