Participate Translate Blank profile picture
Image for Kosowianie przed trzydziestką: „Should I stay or should I go?”

Kosowianie przed trzydziestką: „Should I stay or should I go?”

Published on

Translation by:

Agata Pachucy

Społeczeństwo

Po trzech latach od ogłoszenia niepodległości, Kosowo stanęło wobec konieczności wytłumaczenia się z niedotrzymanych obietnic i lęku przed powrotem do kraju obywateli przed 30. „Po dziesięciu latach ogromnej pomocy humanitarnej, nie było w kraju żadnego wzrostu ekonomicznego”, wzrosła natomiast korupcja. Są jednak osoby, które się nie poddają.

W Kosowie rodzi się nowa klasa rządząca. Może być jednak skazana na niepowodzenie ze względu na spowolniony rozwój i korupcję w kraju, który do tej pory nie wywiązał się z żadnej z obietnic wobec młodych. „To jest elita, oni nie reprezentują ogółu, ale kontrtendencję, wrócili, żeby zmienić stan rzeczy”, wyjaśnia Agron Bajrami, naczelny redakcji Koha Ditore, najważniejszego dziennika w Kosowie.

Nie czują się przynależni do Vatevendosje!, niegdyś ruchu krytykującego ekstremalną lewicę i popierającego autodeterminizm Kosowian, obecnie trzeciej partii opozycyjnej w Kosowie. Nie identyfikują się też ze starą gwardią [bojowników o niepodległość kraju, przyp. red.], przywrócona do władzy przez struktury rządowe. Są w większości albańskimi Kosowianami, szukają dialogu z serbską grupą etniczną. Wykształceni, zwróceni ku Europie, gotowi na odkupienie własnej pozycji społecznej i zawodowej. Podróżowali, studiowali za granicą, w odosobnieniu serbskich Kosowian widzą przeszkodę, którą należy jak najszybciej pokonać, żeby możliwy był rozwój demokratyczny i wprowadzenie normalnego prawa. Wrócili dobrowolnie z Niemiec, Szwajcarii, Anglii, Stanów Zjednoczonych. Wrócili do kraju pogrążonego w kłopotach, ale to właśnie tu widzą dla siebie szansę.

Kosowo – dwa tory rozwoju

„Znajdujemy się w sytuacji, w której duża część młodych ludzi przekroczyła panujące w kraju realia”, wyjaśnia Michael Giffoni, włoski ambasador w Kosowie; ale tam, gdzie optymizm nakręcający dążenie do niepodległości słabnie z powodu silnego, wewnętrznego kryzysu ekonomicznego, „istnieje ryzyko przemiany sytuacji w bombę zegarową”.

Kto wraca z zagranicy z definicji jest świeży i entuzjastyczny, przywozi ze sobą innowacyjną wiedzę i jest gotowy działać, wyjaśnia Arben Avdiu. Arben wrócił z Arizony w USA, gdzie wykładał Rachunkowość Finansową. „Wróciłem dwa lata temu, po fali niepodległościowej. Nawet jeśli nie mogę tutaj zrobić wiele w swojej dziedzinie, postanowiłem zakasać rękawy i razem z trzema wspólnikami założyć gospodarstwo rolne. Pomysł jest prosty: zmienić przekonanie o rolnictwie jako zajęciu rodzinnym, co do tej pory było jedynym sposobem na uprawianie ziemi w Kosowie. Mamy dobrą ziemię i sprzyjający klimat. Tutaj chcę rozwijać swój interes i nie wyjadę”, zapewnia Arben.

A korupcja? Korupcja jest. Młodzi mówią o niej niechętnie. Unikają pytania niczym zarazy. To fakt, który na chwilę obecną trzeba zaakceptować, mówią. Czasami płacenie pizzo, łapówki, przestaje im się opłacać i w ten sposób rośnie liczba niezależnych, młodych przedsiębiorców porzuca swoje plany.

Niektórym jednak udaje się znaleźć jakieś wyjście i zrealizować swoje projekty. Tak było w przypadku Bujara Nrecaja, młodego architekta, który wyemigrował na początku lat 90. do Szwajcarii. Skończył tam studia, teraz zdecydował się wrócić i wprowadzić w życie swój pomysł: Bunateka, biblioteki na dziedzińcach szkół, gdzie dzieci będą mogły uczyć się poprzez zabawę. A jak pokonać problem korupcji przy zawieraniu umowy na wykonanie prac? „To rząd norweski we mnie uwierzył i sfinansował już realizację Bunatek w siedmiu szkołach”.

Bujar nie jest jedynym »oświeconym«, który zareagował na łapówki. Wielki pomnik w Prekaz, wzniesiony ku pamięci 59 ofiar przetrzymywanych w stanie oblężenia przez prawie trzy dni [mowa o rodzinie Adema Jashariego, jednego z głównych aktorów w walce o niepodległość Kosowa, przyp.red.], a potem zmasakrowanych serbskim atakiem w 1999 roku, był pomysłem całej wspólnoty lokalnej, a idea została zrealizowana pod naciskiem jednego z ocalałych, aktualnie charyzmatycznego lidera Kosowa, Murata Jashariego. Projekt został zatwierdzony z jasną klauzulą: prace wykonawcze mają być jawne. Początkowo ustalono stworzenie fundacji finansowanej głównie z zagranicy. Rząd chciał uczestniczyć w przedsięwzięciu, ale rodzina Jashari postawiła stanowczy warunek o jasności pochodzenia wszystkich funduszy. Teraz mauzoleum w Prekaz i jego 59 trumien, ułożonych jedna za drugą na marmurowej posadzce, stanie się jednym z najważniejszych miejsc pielgrzymek w Kosowie.

Są i tacy, którzy nie urodzili się w Kosowie, ale trafili tam z miłości. Sarah Wishmann, Niemka, zostawiła swój kraj, żeby zamieszkać w Prisztinie. Zakochała się w pół-Albańczyku pół-Kosowianinie i w „dobroci oraz dumie ludności bałkańskiej”. Nie zastanawiała się dwa razy, kiedy dwa lata temu zdecydowała rzucić wszystko i przeprowadzić się do serca byłej Jugosławii, gdzie pracuje jako redaktor przy projekcie Kosowo 2.0, wraz z młodym przedsiębiorcą Arditem Bejko.

Młodzi unieruchomieni przez wizę?

Czy zniesienie wiz do państw strefy Schengen otworzą bramy exodusu?Pod woalem apatii, sytuacja staje się coraz bardziej gorąca. Czy to cykanie bomby zegarowej słychać z oddali? Co się stanie, gdy mieszkańcy najmłodszego kraju bałkańskiego uzyskają wizę na podróżowanie? Czy znowu utworzy się diaspora w kierunku krajów bardziej rozwiniętych? Nie, nie będzie żadnej ucieczki umysłów ani rąk do pracy, potwierdza trzydziestoletnia Njomsa, która mieszkała w Albanii, Niemczech, Libii, Rosji. Jest psychologiem i wróciła do Kosowa, żeby zacząć swoją działalność. „Ten kraj – wyjaśnia – to miejsce pełne możliwości i dlatego wiza będzie miała jedynie funkcję psychologiczną. To znaczy, da szansę do swobodniejszego podróżowania, do kształcenia się, poznania z bliska innych kultur, do poczucia się wyzwolonym w międzynarodowej wspólnocie i do pokonania kompleksu niechcianego dziecka w Europie. Ale nie stworzy to diaspory skierowanej na zewnątrz, tak jak miało to miejsce zaraz po wojnie”.

Tik Tak. Jakie jest więc rozwiązanie na najbliższy czas?

Przede wszystkim trzeba stworzyć społeczny konsensus wokół rządu, wyjaśnia Jashari, aby Kosowo było respektowane na arenie międzynarodowej. „Tylko wtedy będziemy mogli, myśleć nad wewnętrznymi reformami”. Ambasador włoski dodaje: „Jedyną drogą do tego celu jest ta europejska, która gwarantuje stabilność w regionie, rozwój i respektowanie praw obywateli”. Z drugiej strony jest nie do pomyślenia, by do UE weszła Serbia, jeśli nie uzna ona Kosowa”, konkluduje.

Artykuł powstał w ramach nowego projektu cafebabel.com na lata 2010-2011 poświęconego Bałkanom: Orient Express Reporter.

Fot. główne i paszport © Ezequiel Scagnetti; www.ezequiel-scagnetti.com; bunateka: zrzut ekranu bunateka.com

Translated from Kosovo under 30: “Should I stay or should I go?”