Do widzenia, Panie Premierze!
Published on
Translation by:
agnieszka lejaPodczas gdy Tony Blair opuszcza już Downing Street w Londynie, my przyjrzyjmy się spuściźnie, którą nam pozostawia.
Dla każdego, kto był na tyle dorosły, by to zapamiętać, 2 maja 1997 roku był dniem bardzo podniosłym. Mając wówczas szesnaście lat, nie mogłem jeszcze wziąć udziału w głosowaniu, ale byłem w stanie podchwycić dominujące nastroje wśród moich rodaków. Podczas gdy konserwatyści topili się w morzu skandalu i wewnętrznych niesnasek - przypadki krzywoprzysięstwa, afery seksualne i korupcja - Partia Pracy z Blairem na czele wypłynęła jako najświeższa alternatywa, z obietnicą bardziej sprawiedliwej i tolerancyjnej Wielkiej Brytanii z perspektywami na przyszłość, stającej się stabilnym wewnętrznie krajem, szanowanym na międzynarodowej scenie politycznej.
Blair na wiele sposobów przypominał Clintona: lider, trzymający rękę na pulsie kultury pop, czujący sią równie komfortowo wśród gwiazd filmu i muzyki, jak i innych reprezentantów światowej sceny politycznej. Miał w sobie coś niezwykłego. Pomógł Partii Pracy objąć władzę z porażającą większością 179 miejsc w parlamencie. Przez lata liczba ta zmniejszyła się znacznie, mimo to wciąż pozostała przeważająca (na początku tego roku wynosiła 352 z 646 miejsc w Izbie Gmin). Niestety jak pokazało nam te dziesięć lat, wiara, którą wielu w nim pokładało, z roku na rok coraz bardziej wydawała się być źle ulokowaną inwestycją. Pan premier pozostawił nam w spadku brak zaufania, nierówności i rozczarowanie, a kraj jest rozdarty nie tylko wewnętrznie, lecz także stracił swoją pozycję w strefie europejskiej.
Męskie wydanie Pani Thatcher
Patrząc na sprawy wewnętrzne, na pierwszy rzut oka wydawać się może, że Wielka Brytania wiele zyskała za kadencji Blaira. Mamy stabilną gospodarkę, niski poziom inflacji, a inwestycje rządowe w edukację i w służbę zdrowia znacznie wzrosły. Z drugiej strony brak działania w sprawie tańszych mieszkań spowodował gwałtowny wzrost cen gruntu i domów, kilkakrotnie przewyższając wzrost pensji. Z tego powodu wielu musiało zaciągnąć kredyt na ogromne sumy, żeby móc zapewnić swojej rodzinie skromną kwaterę. Co prawda stopy procentowe stopniowo malały, osiągając poziom z 1997 roku, ale zachęciło to większą liczbę osób do pożyczek, w wyniku czego zadłużenie Brytyjczyków sięgnęło kwoty ponad tryliona funtów. Nierzadkie są ogłoszenia bankructwa poszczególnych obywateli. Inwestycje w edukację i służbę zdrowia mogą wydawać się godne podziwu, jednak postępowanie kluczowych służb publicznych pozostawia po sobie niesmak. Ponadto wielu młodych ludzi, do których to Blair apelował w 1997 roku, zaczyna teraz swoje życie zawodowe i... spłatę kredytu studenckiego uchwalonego przez parlament, który zaznaczył wyraźnie w oświadczeniu z 2001 roku: "Nie mamy zamiaru wprowadzić wygórowanych opłat za naukę i podejmujemy odpowiednie kroki prawne, aby im zapobiec." Pozostaje wyjątkowo dyskusyjna kwestia, kto tak naprawdę skorzystał z polityki blairowskiej, której daleko do umiarkowanego socjalizmu, a bliżej raczej do rządów Margaret Thatcher, okraszonych szczyptą nowoczesności.
Wojna, pokój i Europa
Odłóżmy na bok sprawy wewnętrzne, bowiem to działania na międzynarodowej scenie politycznej zapiszą Tony'ego Blaira w historii. Za jego największe osiągnięcie uznaje się podpisanie traktatu pokojowego z Irlandią Północną. Niestety ten sukces pozostanie umniejszony przez widmo Iraku i ślepe zapędy Blaira do toczenia "walki z terrorem", które natychmiast zaczęły siać w kraju grozę i doprowadziły do masowej histerii. Trzeba przyznać, że wydarzenia z 11 września 2001 roku były jak dotąd niespotykane, a tradycyjna zażyłość Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych upoważniła Blaira do bycia solidarnym z Amerykanami. Jednak sposób, w jaki premier zdecydował się stać ramię w ramię z rządem amerykańskim, z perspektywy czasu okazuje się być pomyłką, uwydatniając fanatyzm Blaira. Poprzez dopasowywanie się do polityki USA, zamiast szukania sposobów na ujednolicenie frontu z innymi europejskimi sąsiadami i utworzenie międzynarodowego paktu, Wielka Brytania straciła szacunek i swoją formalną pozycję w Unii Europejskiej. W istocie, pomijając sprawę wojny w Iraku, nastawienie Blaira do projektów europejskich dało wiele złudnych nadziei. We wczesnym okresie jego rządów istniał cień optymizmu, jako że Wielka Brytania wprowadziła w życie Europejskie Regulacje Socjalne oraz EKPC (Europejską Konwencję Praw Człowieka). Mimo to Blair zrobił krok w tył na ścieżce dalszej integracji, hamując zmiany i padając ofiarą panikarskich doniesień eurosceptycznej prasy. Jako członek pierwszego powojennego pokolenia, powinien tego żałować. Jeżeli porównamy działania Blaira w Irlandii Północnej i w Iraku, zauważymy niewybaczalny błąd. O ile cierpliwość, chęć do dialogu i pragmatyzm działały na jego korzyść w pierwszym przypadku, zabrakło mu tej powściągliwości w polityce bliskowschodniej, bowiem ten styl nie pasował do wytoczonej tam wielkiej krucjaty moralnej. Jeden z dziennikarzy nazwał to podejście "mesjańską bojowością".
Irak został zaatakowany na podstawie wątpliwych prawnie perspektyw i mylnych pobudek intelektualnych. Zamiast pomóc zwalczyć panujący tam terror, wojna przyniosła jeszcze większą niestabilność w Iraku, od początku będąc potępianą przez znaczące zachodnie państwa. Jako że Blair nie zmienił zdania, sprawa wydaje się nie mieć innego rozwiązania, a on sam zyska w końcu miano Lady Makbet współczesnej polityki.
Cynizm i obojetność
Dziesięć lat po przejęciu władzy przez najmłodszego premiera po czterdziestodwuletnim Lordzie Liverpoolu (piastował on ten urząd najdłużej w historii, w latach 1812-1827), optymizm tak obecny w maju 1997 roku zniknął na dobre. W pewien sposób, Wielka Brytania może i zyskała na blairowskiej polityce, ale żeby uzyskać pełny obraz wydarzeń, warto spojrzeć szerzej. Aby jasno ocenić wpływ rządów Blaira, historycy muszą spojrzeć z dużą dozą krytyki na jego demagogiczne przemówienia i myriadę postawionych przez niego zamków na piasku. Być może najważniejszą spuścizną pozostawioną przez Blaira jest to, że Brytyjczycy zawiedzeni jego stylem uprawiania polityki, gdzie "forma" przerastała "treść", są pozbawieni złudzeń i bardziej cynicznie nastawieni w stosunku do świata polityki. Z tym właśnie następca Blaira będzie się musiał najbardziej zmagać.
Zdjęcia: W tekście: (Gúnna/ Flickr), (HP (Le Kizz/ Flickr)
Translated from Exit: Downing Street