Życie po trzydziestce - subiektywna wizja singla
Published on
„Trzydziestka to nowa dwudziestka" - donoszą eksperci. „Masz jeszcze przed sobą całe życie" - mówi rodzina. „Wygląda na swoje 31 lat?"- pytają magazyny pod zdjęciem pięknej aktorki. Czy po przekroczeniu trzydziestki stajemy się kimś innym dla otoczenia i siebie samych?
Ze wszech stron słyszymy, że po trzydziestce zaczyna się nowe życie. Rozpoczynanie wszystkiego od nowa, poszukiwanie własnej drogi czy bycie singlem to w tym wieku nic takiego – w końcu trzydziestka to nowa dwudziestka. Na świecie podobno roi się od trzydziestoletnich singli, więc żaden problem ze znalezieniem partnera (niech mi ktoś ich pokaże!).
Skoro trzydziestka to żaden koszmar czy tragedia, jak zatem wytłumaczyć ukłucie strachu (i być może lekkiej zazdrości), kiedy patrzymy na „ustatkowanych" znajomych (mimo, że w wielu przypadkach ich związki wcale nie są lepsze od naszego życia w pojedynkę)? Skąd w życzeniach urodzinowych od młodszych znajomych lekko złośliwe określenia typu „zabytku"? Skąd w zawsze pewnych siebie i uśmiechniętych ludziach strach przed tym mitycznym progiem wieku? „Masz całe życie przed sobą i mnóstwo czasu na znalezienie swojego miejsca w świecie”. Brzmi nieźle, prawda? Takie optymistyczne informacje, na pierwszy rzut oka pocieszające, docierają do nas zewsząd: od rodziny, przyjaciół, psychologów , innej maści ekspertów i oczywiście z mediów. Właśnie – „na pierwszy rzut oka" i słowo klucz – „podobno".
Nie ma się czym martwić?
Te same media, które przekonują nas, że 30 lat to najpiękniejszy wiek, zdjęcia aktorek podpisują komentarzami typu: „wygląda na swoje 29, 30, 30+ lat?”. Zadziwiająco, takie komentarze pod adresem przedstawicieli płci męskiej zdarzają się raczej rzadko, jeśli już to w przypadku panów powyżej 55 roku życia. Podtatusiali celebryci umawiający się z o połowę młodszymi kobietami nie są dobrą karmą dla serwisów plotkarskich (przy okazji, podobno to straszny wstyd czytać Pudla, ale to tak jak z disco polo: nikt nie słucha, a wszyscy znają tekst). To kobiety wiążące się z młodszymi od siebie partnerami są najczęstszym tematem plotek i to w ich przypadku środowisko nigdy nie pozwala zapomnieć o różnicy wieku. Wystarczy przykład związku Demi Moore z Ashtonem Kutcherem, który był niemalże reality show: Demi i Asthon w restauracji: „czy widać, że jest od niego dużo starsza?”, „czy biorą ją za jego matkę?”, „Asthon pojechał na imprezę bez Demi, ciekawe kiedy rzuci ją dla młodszej?”. Koszmar! Zaraz ktoś powie, że serwisy plotkarskie nie są wartościowym źródłem informacji i nie można się przejmować plotkami, bo w końcu tego typu media istnieją dzięki podsycaniu sensacji. To prawda, ale czy naprawdę musimy zgadzać się na takie opisywanie rzeczywistości, na utrzymywanie przy życiu nieprawdziwych stereotypów? Czy musimy ciągle słuchać sloganów, że kobiety się starzeją a mężczyźni są jak wino? Tyle w temacie mediów.
Jeśli chodzi o rodzinę i znajomych, to ci, gdy kończymy 30 lat, powtarzają, że całe życie przed nami, że nie ma się czym martwić. Trzydziestka to po prostu okrągłe urodziny (znajomi: trzydziestka to huczna impreza!). Jeśli twoje życie dobrze się potoczyło, w tym wieku masz już jakąś pozycję zawodową, dach nad głową, mniejsze lub większe grono przyjaciół, dobrych znajomych, być może jakieś hobby. Możliwe, że właśnie dociera do ciebie, że w ogromnym skrócie popadłaś/eś w schemat opierający się na dwóch elementach: praca i TV. To jeszcze nie tragedia, w tej kwestii można sobie akurat bardzo łatwo poradzić. Skąd tylko to powracające pytanie: „masz już kogoś?” i zdziwienie krewnych przy okazji rodzinnych spotkań: „jak to, nikogo nie masz? W tym wieku?". I te ukryte gdzieś między zdaniami sugestie, że zegar biologiczny tyka, tudzież słynne „ucieszylibyśmy się z wnuków?”
FACET MUSI DOROSNĄĆ, KOBIECIE TYKA ZEGAR
Ten dyskurs idealnie ilustruje dysonans między tym, co brzmi dobrze w nowoczesnym świecie, a tym co jest głęboko w nas zakorzeniane przez kolejne pokolenia. Wbrew modzie na wieczną młodość gdzieś miedzy wierszami wytyka się nam nasz wiek, ewentualny brak rodziny czy pozycji zawodowej. Czysto subiektywnie uważam, że kobiety, a szczególnie te samotne, są bardziej narażone na bycie postrzeganymi w określony sposób przez pryzmat wieku. Samotny facet po trzydziestce nie jest narażony na pełne współczucia spojrzenia spowodowane tym, że nikogo nie ma. On musi dojrzeć, ona to co innego – powinna łapać pierwszego, który się nawinie, bo przecież im dalej tym trudniej, a jak będzie wybredna, to skończy jako sfrustrowana stara panna z kotem.
Biedna zszargana reputacja mitycznej trzydziestki. To nasze otoczenie, społeczeństwo i media wzbudzają w nas strach przed kolejnymi urodzinami. Pod płaszczykiem nowoczesnego podejścia kryje się dobrze znany stereotyp, że w pewnym wieku należy zacząć myśleć o rodzinie i poukładanym życiu. Kto tak nie robi jest podejrzany i trzeba mu współczuć. Po pewnym czasie sami zaczynamy w to wierzyć i to jest chyba największy błąd.
To jak to w końcu jest z tą trzydziestką? Po jej przekroczeniu pozostajemy młodzi, czy w naszym życiu kończy się jakiś etap? Czy stajemy się innymi ludźmi? Moja odpowiedź na to pytanie brzmi: poza stanem licznika i może liczbą przyjaciół nic się nie zmienia. Nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej.
Pewien znajomy, w dniu swoich pięćdziesiątych urodzin, zapytany jak się czuje jako pięćdziesięciolatek odpowiedział: „A jak mam się czuć? Tak jak wczoraj!".
Bo dlaczego niby miałby się czuć inaczej?