Voices of refugees: podróż po kres życia
Published on
Translation by:
Natalia MierzewskaPo pierwszej projekcji w Parlamencie europejskim film dokumentalny Voices of refugees był wyświetlany na terenie całej Europy. Spotkaliśmy się z Alexandrem Beddockiem – jednym z reżyserów – który opowiedział nam o tym, jak ogromny wpływ to doświadczenie wywarło na jego życie.
Opowiem Wam pewną historię. Historię, która opowiada inne historie. Projekt, który oddał głos tym, którzy go wcześniej nie mieli.
Jest rok 2015, sam środek kryzysu migracyjnego. Znajdujemy się w Parku Maksymiliana w Brukseli. Setki osób przybywa do Europy przez Syrię i inne kraje Bliskiego Wschodu i Afryki. Są w drodze, zdani na siebie. Ze strony polityków trudno o jakąś jednoznaczną reakcję, tymczasem w społeczeństwie można zaobserwować z jednej strony nasilenie rasizmu i ksenofobii, z drugiej zaś – wzrost mobilizacji obywatelskiej.
Alexandre i Ieva, oboje dwudziestoparoletni, poznali się pracując na co dzień jednej z NGOsów zajmującej się prawami młodzieży. To oni są głównymi bohaterami podróży, która doprowadziła nas do uchodźców. Nie mogąc stać bezczynnie w obliczu tej ludzkiej tragedii, ci młodzi ludzie postanowili w wolnym czasie poświęcić się pomocy uchodźcom w parku Maksymiliana. Poznają tam nowo przybyłych, słuchają ich opowieści i myślą. I myślą. I myślą. Aż w końcu wpadają na pomysł projektu. Dopieszczają swój pomysł, szukają dotacji – otrzymują je. Nachodzi czas działania.
Pierwszy etap: Lesbos (Grecja)
Tak Itaka była pierwszą ojczyzną i przeznaczeniem ostatniej podróży Odyseusza, Lesbos jest dziś znana jako jedna z głównych wysp, do których dobijają łodzie uchodźców. W 2015 roku, przez Lesbos przewija się 80% przybyłych do Europy uchodźców. Widzimy to w filmie, ten moment dobijania do brzegu. Z jednej strony łódź przepełniona ludźmi, a z drugiej oczekująca na nich grupa osób, która serdecznie wita i przyjmuje przybyszy.
– Przeżyłem jeden z najbardziej wzruszających momentów pewnego wieczora, kiedy zebraliśmy wokół ogniska. Niektórzy grali na instrumentach, podczas gdy inni śpiewali i tańczyli. Wiele ludzi było już w swoich namiotach, ale kiedy usłyszeli dźwięki muzyki, dołączyli świętować z nami. To była wyjątkowa chwila wspólnoty i braterstwa. A przecież znajdowaliśmy się w jednym z najgorszych obozów Europy – opowiada Alexandre.
Drugi etap: Šid (Serbia)
W dalszej części podróży udajemy się do Šid, serbskiego miasta przy granicy z Chorwacją, które po zamknięciu węgierskich granic przyjęło w swoje progi licznych uchodźców. – Po co zrobiliśmy ten film? Pewnie po to, żeby zrehabilitować ludzkość w obliczu tego, co potocznie nazywamy kryzysem migracyjnym – tłumaczy Alexandre. – Liczba osób znajdujących się w sytuacji zagrożenia nie pozostawia cienia wątpliwości: mamy do czynienia z poważnym kryzysem humanitarnym, ale bezczynność naszych polityków, którzy pozostawiają te wszystkie przybyłe tu osoby w całkowitej niepewności co do ich dalszego losu, zamienił go w kryzys ludzkości.
Trzeci etap: Bruksela (Belgia)
W 2015 roku belgijscy obywatele zainicjowali oddolny ruch, który nazwali Obywatelską Platformą Wsparcia dla Uchodźców. Dzięki wkładowi setek wolontariuszy ruch ten pozwolił zapewnić każdemu uchodźcy ciepły posiłek, namiot i wsparcie psychologiczne. – Nasz przekaz do polityków? Jeśli my możemy to zrobić, to oni też mogą coś zmienić. Potrzebujemy zjednoczonej Europy, żeby wspomóc integrację uchodźców i w pełni docenić ich wartość – uważa Alexandre.
– Chcę tu zostać, chcę odwdzięczyć się państwu, które mnie przyjęło. Chcę je budować i zrobić coś, aby wyrazić swoją wdzięczność wobec osób, które mi pomogły – zapewnia w filmie Salam.
– Mówi o budowaniu, bo w Iraku prowadził firmę budowlaną – tłumaczy Hala, 27-letnia Libanka, doktorantka geografii w Brukseli i wolontariuszka w Parku Maksymiliana. – Bycie wolontariuszką z uchodźcami było dla mnie niezwykle wzbogacającym doświadczeniem. Pozwala się zastanowić nad swoją rolą jako obywatelki, ale też uczy, jak się zachować na przykład wobec swojego rówieśnika, który znalazł się „po tamtej stronie”. Pamiętam taki epizod: rozdawaliśmy banany. Jednego z nich dałam chłopcu, który podziękował i na moich oczach oddał go siedzącej obok wolontariuszce. Chodziło o to, żeby mi pokazać, że go nie potrzebuje.
– Czy nadal jesteśmy w kontakcie? Oczywiście. Niektórzy dostali papiery, znaleźli lokum. Niektórym udało się zapisać na uniwersytet. Niestety, wielu wciąż czeka na dokumenty, a kiedy mieszkają na obrzeżach miasteczek, nic nie robią całymi dniami – opowiada Alexandre. – To smutne, ich epopeja nigdy się nie kończy.
Chłopak nie kryje wzruszenia. Tego samego, które pojawia się w jego oczach kiedy wspomina ostatnią projekcję filmu: – To było podczas Dnia Iraku zorganizowanego przez Platformę. Po raz pierwszy wyświetlaliśmy wtedy film dla publiczności niemal całkowicie złożonej z uchodźców. To było niewyobrażalne uczucie. Bardzo wielu z nich nam podziękowało. Wtedy zrozumieliśmy, że dokonaliśmy czegoś ważnego.
Ścieżka dźwiękowa Voices of Refugees.
---
Ten artykuł został zredagowany przez cafébabel Bruxelles. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Translated from Voices of refugees : voyage au bout de la vie