Vivienne Westwood: moda na rewolucję
Published on
Vivienne Westwood udowodniła, że piratem nie zostaje się na jedną kadencję. Po punkowej rewolcie z lat 70., dziś chce wzniecić rewolucję klimatyczną, a za oręż do walki z kapitalistyczną hegemonią obiera szerzenie sztuki. Czy ma jednak szansę zostać wysłuchana przez sumiennych śledczych hipokryzji, którzy chcą widzieć tylko to, że dorobiła się na handlu ciuszkami?
Możesz nie znać Vivienne Westwood, ale niemożliwe, że nie wiesz, czym jest punk. Możesz mieć gdzieś spódnicę Mini Crini albo kolekcję „Nostalgia of Mud", ale musisz kojarzyć dzieciaki ze swastykami na t-shirtach, które w połowie lat 70. zatracały się w pogo na koncertach Sex Pistolsów. Możesz nie znać Vivienne Westwood i powiedzieć, że nie interesuje Cię jakaś podstarzała, stroniąca od bielizny ekscentryczna Angielka. Jednak jeśli choć trochę interesują cię postacie, o których mówi się, że znalazły się w „odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu", zapewniam, że nie znajdziesz lepszego od Vivienne żyjącego narratora historii Wielkiej Brytanii lat 70. – tego okresu, kiedy angielską królową wyzywano od faszystek, wpinano sobie agrafki w najbardziej nieprawdopodobne części ciała i noszono tartanowe mini do lateksowych kozaków.
Kiedy w 1941 roku w maleńkiej wiosce Tintwistle na świat przyszła Vivienne Swire, ubrania nie były jeszcze tak bulimicznie konsumowane, jak dziś – nie kupowało się trzech jednorazowych t-shirtów za funta w Primarku; za to więcej się szyło samemu. Vivienne też szyła, najpierw na północy Anglii, a później – po przeprowadzce – w Londynie. To tam poznała Malcolma McLarena, dobrego kumpla jej brata, samozwańczego sytuacjonistę, managera Sex Pistolsów i, jak sama stwierdziła, fatalnego ojca ich syna Joe. To Vivienne i Malcolmowi, parze, w której więcej było hate niż love, przypisuje się zainicjowanie nihilistycznej kontrkultury nazwanej punkiem, która odwróciła wektory brytyjskiej moralności.
Nic nie sprzedaje się równie dobrze, co autentyczność
Można odmówić modzie wymiaru politycznego i uznać, że jest sztuczną mutacją przemysłu odzieżowego, którego zadaniem jest dostarczać ludziom okrycia. Najpierw warto jednak zastanowić się, czy tłum w ten sam sposób wysłucha generała w mundurze, co turysty w kostiumie kąpielowym. Można także odmówić modzie reakcyjności na przemiany społeczne, ale czy nie będzie się to równało stwierdzeniu, że na
początku XX wieku kobiety zaczęły nosić spodnie, bo przedtem nie wiedziały, że tak jak mężczyźni każdą ze swych nóg mogą włożyć w oddzielną nogawkę? W latach 70. XX wieku w Wielkiej Brytanii upadł socjalistyczny pozytywizm i z głośnym trzaskiem skończyły się kolorowe sny made in Swinging London. Ceny ropy poszybowały w kosmos, funt uległ brutalnej dewaluacji, a na angielskim post-industrialnym nieużytku we wczesną dorosłość zaczęły wkraczać ironiczne miejskie dzieciaki – pokolenie „No future”. I to właśnie tym dzieciakom Vivienne Westwood zaczęła robić ubrania – swoiste opakowania zwrotne na ich bunt wobec rzeczywistości. I choć projekty tych opakowań nieprzerwanie kopiują wielkie koncerny odzieżowe, ich zawartość w dzisiejszym konsumpcyjnym świecie drastycznie się zmieniła.
O historiach z lat 70. Vivienne nie chce już jednak rozmawiać. Dziś są rzeczy ważniejsze, do których należy na przykład ocalanie rasy ludzkiej od zagłady. W momencie, kiedy na rynek wychodzi jej biografia, Westwood ma już za sobą wielopoziomową karierę – jest byłą nauczycielką, matką dwóch dorosłych synów, żoną, właścicielką modowego imperium i – o czym ostatnio słychać najgłośniej – walczącą aktywistką. Dziś wywrotowe niegdyś penisy, swastyki, agrafki i buńczuczne hasła na jej t-shirtach zastąpione zostały podobiznami Juliena Assange’a i zaangażowanymi sloganami „Climate Revolution” i „Save the Arctic”.
Zbuntuj się i idź do muzeum
Kiedy Vivienne Westwood zaczynała sprzedawać swoje ubrania w niewielkim sklepie „Let it Rock” na londyńskiej Kings Road, Wielka Brytania była w fazie roszczeniowego buntu, który jednak szybko spłonął i nigdy nie odrodził się w podobnej formie. Ten bunt chce Westwood obudzić w dzisiejszym społeczeństwie. Z tym, że teraz zabawa polega na czymś innym, niż plucie w twarz Margaret Thatcher – teraz bunt to na przykład wegetarianizm i wizyty w muzeach.
W 2008 roku Westwood opublikowała swój manifest „Active Resistance to Propaganda”, w którym nawołuje do zaangażowania w walkę z ociepleniem klimatu i kapitalistyczną hegemonią banków centralnych. Zachęca również do czytania książek i kultywowania sztuki, bo według niej to jedyny sposób na zachowanie intelektualnej trzeźwości chroniącej nas od manipulacji. W swojej biografii Vivienne pisze, że wszyscy jesteśmy spadkobiercami klimatycznej tragedii i powinniśmy zaangażować się w naprawianie szkód wyrządzonych naszej planecie. W czasach punka Brytyjka miała okazję przekonać się, że oddolne ruchy społeczne są w stanie generować ważne zmiany, skąd prawdopodobnie jej przeświadczenie, że dziś może być podobnie. „Musimy zacząć aktywnie wywierać presję na rząd. Nie wystarczy być poinformowanym, każdy z nas musi działać” – głosi z zapałem Vivienne za każdym razem, gdy jest zapraszana do telewizji. Jednak do kogo dociera jej głos? Czy jest wiarygodna w oczach: z jednej strony prekariuszy, którym bieda uniemożliwia dokonywanie ekologicznych wyborów, a z drugiej ludzi sukcesu, którzy gdzieś mają eksploatację surowców naturalnych dopóki nie zgraża to wysokości ich pensji? Czy na arenie publicznej wszyscy nie są zbyt zajęci wytykaniem Vivienne hipokryzji i zbyt łatwym kategoryzowaniem jej jako ekscentrycznej wizjonerki z próżnego świata mody, która poprzez aktywizm chce połechtać swoje ego?
Pod koniec zeszłego roku rozmawialiśmy ze znajomym o elitach – o tym, że są oderwane od rzeczywistości, a ich inicjatywy i aspiracje nie mają nic wspólnego z tym, co się dzieje wśród tłumu. Niektórzy z nich kupują domy za setki milionów dolarów, latają prywatnymi odrzutowcami, albo nazywają dzieci Północny Zachód. Inni ujawniają tajne informacje o programach inwigilacji obywateli albo wykorzystują swoją obecność w mediach w celu wzniecania rewolucji klimatycznej. Może to show biznes, a może altruizm. Jednak jakby nie było, przecież w naszych oczach to oni są bliżej superbohaterów i to ich chcemy naśladować. Z pobudek egoistycznych, dokładnie takich samych, jakie można wytknąć ekolożce Vivienne Westwood.
Vivienne Westwood on capitalism and clothing: 'Buy less, choose well, make it last' | Guardian Live