Rafał Blechacz: pokora i sława
Published on
W ten deszczowy wieczór widownia paryskiego Théâtre de Champs Élysées wypełniona jest po brzegi. Dostrzegam kilka eleganckich starszych pań w futrach, wśród widzów przeważają jednak Azjaci oraz francusko-polskie grupy młodzieży. Zapadam się w miękkim fotelu obok japońskiego dziennikarza i koncentruję się na scenie. Za chwilę pojawi się na niej Rafał Blechacz – cudowne dziecko polskiej muzyki.
W Paryżu Blechacz występuje w ramach tournée z Deutsche Kammerphilharmonie z Bremy. Dzisiejszego wieczoru zagra oczywiście kompozycje Fryderyka Chopina, które wyniosły go na szczyty światowej popularności. To właśnie o muzyce Chopina Artur Rubinstein mówił, że nie wymaga słów, bo oddziałuje bezpośrednio na uczucia słuchaczy. Nie ulega wątpliwości, że ogromny wpływ ma ona również na uczucia gwiazdy dzisiejszego wieczoru – już od momentu wkroczenia na scenę, dwudziestodziewięcioletni Blechacz wygląda jakby był w transie. Pomimo tego, że nie zaczął jeszcze grać, porusza głową i ciałem w rytm muzyki, a jego palce dotykają w powietrzu niewidzialnych fortepianowych klawiszy. Wszyscy muzycy z akompaniującej Blechaczowi bremeńskiej orkiestry są znakomici, jednak w tym momencie uwaga słuchaczy skoncentrowana jest wyłącznie na polskim pianiście i na chwili, kiedy nareszcie dotknie on instrumentu.
Kim właściwie jest Rafał Blechacz? Drogę do światowej popularności w wieku zaledwie 20 lat otworzyła mu wygrana w Konkursie Chopinowskim – był tak dobry, że drugiego miejsca nawet nie przyznano. Od tamtej pory regularnie zostaje laureatem prestiżowych konkursów. Wśród ostatnio otrzymanych nagród warto wspomnieć o nowojorskiej Gilmore Award, przyznanej Rafałowi w styczniu tego roku. Młody pianista jest drugim Polakiem w historii (po Piotrze Anderszewskim), którego wyróżniono tym prestiżowym odznaczeniem. Gilmore Award przyznawana jest za jakość występów na żywo, kandydaci nie są informowani o swojej nominacji, a wszystkie debaty jury, aż do dnia przyznania nagrody, odbywają się w tajemnicy. Rafał Blechacz wielokrotnie wspominał w wywiadach, że największą radość sprawia mu właśnie granie żywo przed publicznością. Jury konkursu tę umiejętność postanowiła nagrodzić.
B
Blechacz gra nokturn Chopina na koncercie w Brukseli
W pewnym momencie moje rozmyślania przerywa długo wyczekiwany dźwięk muzyki i niemal dostaję gęsiej skórki. Przypomina mi się, że Blechacz powiedział kiedyś, że poprzez swoją grę ma nad ludźmi piękny rodzaj władzy. Zdecydowanie da się to odczuć w Théâtre de Champs Élysées. „Grając muzykę, dotykasz wszechświata i zmieniasz świat” – mówi stare chińskie przysłowie. Te zmiany i wewnętrzną ekstazę widzę na twarzy mojego japońskiego sąsiada, który wpatruje się w scenę jak zahipnotyzowany. Rzeczywiście, występ Blechacza ma pewien religijny wymiar. Jak sam kiedyś powiedział, największą nagrodą za jego pracę jest doprowadzenie wrażliwego słuchacza do katharsis. Jeśli jesteśmy przy doznaniach religijnych, warto tu wspomnieć, że młody pianista jest bardzo wierzący. Wprost przyznaje, że jego największym oparciem jest modlitwa do Boga. Regularnie jeździ również na Jasną Górę. Jednym z jego największych marzeń jest zagranie na jasnogórskim organach.
To, co mnie jednak w Blechaczu zastanawia, jest jego zupełny brak medialności. Artysta po każdym bisie (a było ich aż trzy) unika kontaktu wzrokowego z publicznością, skromnie spuszcza wzrok i wskazuje ręką na dyrygenta i orkiestrę, zupełnie jakby to im chciał przypisać cały sukces dzisiejszego wieczoru. Jest przeciwieństwem współczesnych egotycznych gwiazd. Liczne międzynarodowe sukcesy, które ma na swoim koncie, nie zepsuły jego skromności i pokory. Mieszka nadal w swoim rodzinnym Nakle nad Notecią, gdzie w okolicznych lasach znajduje inspirację i energię do pracy twórczej. Zapytany o czas wolny, najchętniej opowiada o doktoracie z filozofii muzyki, który pisze na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Tematem jego rozprawy jest tożsamość pracy muzyka – aktualnie zajmuje się twórczością polskiego filozofa Ingardena, ucznia Husserla. Nieobecność na Pudelku nie przeszkadza mu w odnoszeniu triumfów w najważniejszych światowych salach koncertowych. Rafał Blechacz jest zdecydowanie gwiazdą bardzo niedzisiejszą i tym rodzajem artysty, który przywraca nadzieję wielbicielom muzyki na to, że treść jest nadal ważniejsza od formy.