Polityczny ekstremizm i nacjonalizm na Węgrzech : „Horrendalny potencjał przemocy”
Published on
Translation by:
ulabuk83Pomimo zakazu z 2009 r., członkowie paramilitarnej Gwardii Węgierskiej powołanej do życia przez partię Jobbik kontynuują swoją krucjatę przez kraj i w imię Wielkich Węgier podburzają przeciwko Żydom i Romom. Prawicowi konserwatyści (Fidesz) oraz ekstremiści (Jobbik) są pewni zwycięstwa w zbliżających się kwietniowych wyborach.
Magdalena Marsovszky, niemiecko-węgierska kulturoznawczyni specjalizująca się w antysemityzmie i ekstremizmie politycznym na Węgrzech, bada gruntownie światopogląd nacjonalistyczny swojej ojczyzny.
Co oznacza być nacjonalistą na Węgrzech?
Można powiedzieć, że węgierskie społeczeństwo dzieli się na dwie grupy: większą – narodową oraz mniejszą – liberalną i kosmopolityczną. Pierwsza definiuje naród według kryteriów organicznych i biologicznych, a więc jako wspólnotę etnicznie jednorodną. Jednocześnie mamy tu również do czynienia z myśleniem imperialistycznym, ponieważ naród obejmuje mniejszości węgierskie w krajach ościennych. Oznacza to, że obecne granice Węgier, zgodnie z tym światopoglądem, nie są uznawane. Tu ukazuje się również myślenie rewizyjne, nastawione na szukanie antywzorców, w celu zdefiniowania samych siebie. Tymi wrogami są na Węgrzech Żydzi i Romowie.
Ponadto węgierski antysemityzm, w swej dzisiejszej formie, nie zawsze skierowany jest jedynie przeciwko Żydom, ale również wszystkim ludziom, którzy odpowiadają antysemickim stereotypom. Chodzi o kosmopolitów i lewicowych liberałów, światowców i inteligencję, jak również mieszkańców „grzesznych metropolii”. Wszystko, co nie odpowiada nacjonalistycznemu światopoglądowi, jest piętnowane jako żydowskie. I tak również Unia Europejska postrzegana jest jako wspólnota stworzona przez Żydów i rządzona przez „obcych”. W kręgach węgierskiej skrajnej prawicy mówi się o tzw. osi Tel Aviv-Nowy Jork-Bruksela. Za tym narodowym światopoglądem ukrywa się horrendalny potencjał przemocy.
W jakich obszarach społeczeństwo daje wyraz temu narodowemu światopoglądowi ?
Nacjonalizm na Węgrzech jest obecny we wszystkich warstwach społeczeństwa. Istnieją nawet nacjonalistyczne osiedla. W ogłoszeniach można przeczytać: „Do nas mogą się zgłaszać tylko osoby o narodowych zapatrywaniach”. Działa również sieć taksówek JOBBTAXI, która bliska jest skrajnie prawicowej partii Jobbik. Gdy Węgrzy mówią „kupuj u nas”, oznacza to wyłączenie: „nie kupuj u Żydów”. Równolegle do znanego Festiwalu Sziget, odbywa się także skrajnie prawicowy Anty-Festiwal Magyar Sziget ( ‘Węgierska Wyspa’), który przejawia silną tendencję do gloryfikacji narodu. Światopogląd nacjonalistyczny jest propagowany również w szkołach i w publicznych środkach przekazu.
Jak to możliwe, że taki "podziemny ruch oporu" jak Jobbik mógł się w ostatnich latach wystarczająco rozrosnąć, by w wyborach europejskich z 2009 r. zdobyć 14,7% głosów oraz liczyć na rychłe wejście do węgierskiego parlamentu?
Jobbik otwarcie mówi o tym, co wszyscy myślą i do czego już od lat podburzają media. Podjudzają również politycy partii Fidesz, ale nie podejmują żadnych zdecydowanych działań. Tymczasem nowa, rewolucyjna generacja mówi: „Chcemy w końcu realizować to, do czego nawoływali nasi ojcowie”. Kiedyś dziennikarz niezależnej gazety „168 Óra”, Attila Buják, sformułował tezę, że ruch Jobbik powstał dzięki i na potrzeby partii Fidesz. Po przegranych przez Fidesz wyborach w 2002 r., Bujak napisał, że ówczesny minister w kancelarii premiera, István Stumpf, nadmienił, iż jego partia potrzebuje mniejszego ugrupowania, które będze mogło pozwolić sobie na głośne wypowiadanie tego, co „większej siostrze” nie przystoi. Viktor Orbán, [były premier i jeden z założycieli partii Fidesz] założył po porażce wyborczej tzw. kręgi obywatelskie, do których zaprosił również Gábora Vona, obecnego przywódcę Jobbika. Vona był wtedy jeszcze studentem i należał do uniwersyteckiej, chrześcijańsko-studenckiej organizacji. Można powiedzieć, że Orbán do dziś pozostaje jego mentorem. Jobbik aż do tej pory nie był postrzegany jako partia skrajnie prawicowa. W ostatnich lokalnych wyborach często zapraszano go do lokalnych koalicji. Dopiero obecnie, w przededniu wyborów, inne partie trzymają się na dystans.
Czy po Jesieni Ludów Unia Europejska przegapiła odpowiedni moment, aby objąć opieką nowych demokratów w centralnej i wschodniej Europie ?
Unia Europejska zupełnie przespała ten czas, pozostawiając politykę kulturową w rękach narodowych i nie tworząc do tej pory europejskiej polityki kulturowej. Wystarczy tylko spojrzeć na Słowację, gdzie właśnie uchwalono ustawę o patriotyzmie. Podobne tendencje nacjonalistyczne istnieją w Polsce i Rumunii. Wschód i Zachód dzieli mentalny rów. Od Europy należałoby oczekiwać prowadzenia kulturowego dialogu na poziomie strukturalnym. Co oznacza na przykład pojęcie: „naród”? Lepiej byłoby doprecyzować jego definicję, zamiast pozostawiać poszczególne kraje w bagnie nacjonalistycznych koncepcji. Obie strony rozmawiały o polityce kulturowej, mając na myśli zupełnie inne koncepty. Podczas gdy na Węgrzech myślano: "nacjonalistycznie i po węgiersku”, a na Zachodzie: „demokratycznie”. W głowach Węgrów wciąż pobrzmiewa wspomnienie traktatu z Trianon, który wciąż pozostaje takim samym szokiem jak 90 lat temu. Do dzisiaj na myśl o tych wydarzeniach ludziom zbiera się na płacz.
Co więcej należy podkreślić, że socjalistyczne społeczeństwo nie stało się przecież demokratyczne z dnia na dzień. Wprowadzono wolny rynek, ale nie było czasu na ustabilizowanie sytuacji syndykatów . Stąd też bronią się one jedynie w oparciu o argumenty etniczne. Jest to zwrot ku starym strukturom, zgodnie z mottem „My, Węgrzy się nie damy”. To, że UE nie poprowadziła w pewnym momencie niejako „pod rękę” nowych członków było z jej strony wielkim błędem.
zdj.: Gwardia Węgierska ©daskar/flickr; Antyfaszystowska demonstracja ©Fabien Champion
Translated from Rechtsextremismus und völkisches Denken in Ungarn: "Ein irrsinniges Gewaltpotenzial"