Paweł Szajda – kolejny młody talent na Berlinale
Published on
Ostatni film startujący w konkursie to „Tatarak” Andrzeja Wajdy. Podobnie jak „The Reader”, film ten opowiada o niemożliwym związku starszej kobiety z młodszym mężczyzną. Paweł Szajda, Polak mieszkający w Stanach gra w filmie Bogusia, a nam opowiada o tym, dlaczego chce wrócić do swoich europejskich korzeni.
Przede wszystkim gratuluję – film w którym grasz wyreżyserował laureat Oskara, partnerowałeś największym osobowościom polskiego kina, a „Tatarak” będzie walczył w Berlinie o Złotego Niedźwiedzia. Jak do tego doszło?
Jeszcze sam nie mogę w to uwierzyć, zagranie w tym filmie to spełnienie moich marzeń! To był naprawdę szczęśliwy zbieg okoliczności, że Michał Kwieciński, producent „Tataraku” pamiętał mnie z mojego pierwszego filmu „Pod słońcem Toskanii” Audrey Wells i skontaktowali się z moim amerykańskim agentem. Przyleciałem do Polski tydzień później i przez parę godzin robiliśmy zdjęcia próbne z Andrzejem Wajdą i Krystyną Jandą i… zostałem. Następnego dnia zaczęły się już próby.
Opowiedz jak było na planie – czy granie u boku najsławniejszych polskich aktorów – Krystyny Jandy i Jana Englerta - nie onieśmielało Cię? Jak Cię traktowali?
Byłem tak szczęśliwy, że gram u Wajdy, że nawet nie myślałem o stresie, szczególnie że wszyscy bardzo mi pomagali, starali się, żebym był zrelaksowany i spokojny. Atmosfera na planie był bardzo dobra. Nikt nie krzyczał…
Jak reżyseruje Andrzej Wajda?
Do tej pory byłem przyzwyczajony do dyktatury na planie. W tym przypadku tak nie było – Wajda słucha wszystkich, stara się wykorzystywać ich pomysły, bardziej przypominało to pracę w teatrze, niż w filmie. To było ciekawe doświadczenie.
Zdjęcia do „Tataraku” robił jeden z najbardziej utytułowanych operatorów w Polsce – Paweł Edelman, nominowany za „Pianistę” Romana Polańskiego do Oskara...
Paweł jest super! Naprawdę genialnie się z nim pracowało – tyle mogę powiedzieć.
Przypominasz sobie najgorszy moment podczas kręcenie filmu?
Był dużo trudnych scen, ale najtrudniej było kręcić sceny pod wodą, kiedy temperatura była bardzo niska, a ja musiałem wchodzić do jeziora w samych slipkach. Cała ekipa miała ciepłe kurtki, a tylko ja byłem prawie nagi. W sumie to był też najśmieszniejszy moment….
Opowiedz co robisz w Stanach?
Po skończeniu „Pod słońcem Toskanii” wróciłem z Włoch do USA, zrobiłem studia na kierunku język angielski, literatura i ekonomia. Potem rok studiowałem w szkole aktorskiej, ale rzuciłem ją i przeniosłem się do Nowego Jorku i tam zacząłem uczęszczać na kursy aktorstwa.
Występujesz w nowojorskich teatrach, grałeś też w serialu HBO „Generation Kill”. Skąd w ogóle pomysł na aktorstwo?
Od zawsze tak naprawdę marzyłem, żeby zostać aktorem. Kiedy miałem 16 lat i kończyłem liceum wystawiliśmy sztukę i dokładnie pamiętam ten moment: zaczynała się druga część, czekałem aż ucichną klaski, żeby mógł zacząć i pomyślałem, że ja to uwielbiam robić. Czytałem scenariusz i od razu układałem w głowie jak to przedstawić. To było bardzo ekscytujące. Pomyślałem, że trzeba realizować swoje marzenia i zrobiłem to.
Jakie plany na przyszłość? Zostajesz w USA, czy przyjedziesz do Polski? Chcesz nadal występować?
Bardzo chciałbym pracować w Polsce. Poczułem się tutaj jak w domu, mam przecież tutaj rodzinę i chciałbym spędzać z nimi więcej czasu. Nauczyłem się dużo o sobie, o swojej rodzinie i swojej historii.
Widać, że rodzina jest dla Ciebie bardzo ważna. Masz obywatelstwo amerykańskie, ale w głębi duszy czujesz się chyba Polakiem?
Mój polski pradziadek wyjechał do Chicago w 1912 roku, tam poznał moją prababcię i ożenił się, pojawiły się dzieci. Wrócili po I wojnie światowej do Polski, kupili ziemię i zostali. Później, już po II wojnie, mój dziadek, nie chciał się zapisać do partii i znowu rodzina w 1964 roku przeniosła się do USA. Moja mama tam skończyła studia, potem znowu wróciła do Polski, gdzie poznała mojego tatę. Krótko po wybuchu stanu wojennego moi rodzice przenieśli do USA i ja też się tam urodziłem. W domu w Connecticut zawsze rozmawialiśmy po polsku, uczyłem się w polskich szkołach sobotnich, byłem w harcerstwie.
A chciałbyś kiedyś z zająć się reżyserią?
Może za 10-15 lat, najpierw chcę trochę pograć…
Co lubisz robić, jakie jest Twoje hobby?
Uwielbiam fotografować, malować. Jak kręciliśmy „Tatarak” w Grudziądzu, to robiłem zdjęcia niebu – tam jest niesamowicie! Właśnie dlatego chciałbym grać w Polsce, żeby móc zwiedzić ten kraj – uwielbiam podróżować.