Opozycjoniści z placu bołotnego a strach putina przed moskiewskim majdanem
Published on
Translation by:
Damian BednarzW poniedziałek 24 lutego obalono prezydenta Wiktora Janukowycza. Tymczasowy rząd Ukrainy złączył swoje siły i Ukraina zaczęła na nowo rodzić się z gruzów Majdanu. Podczas gdy zwycięscy Ukraińcy świętowali swój sukces w triumfalnych tańcach, odradzając w samodzielnie wykonanej zbroi się z gorejących jeszcze barykad niczym mityczny feniks, demonstrantów w Moskwie ładowano do policyjnych radiowozów.
Po tchórzliwej ucieczce Janukowycza, Putin stanowczo przystąpił do działania. 24 lutego ośmioro demonstrantów zostało skazanych na łączną karę 20 lat więzienia za udział w antyrządowym proteście 6 maja 2012 roku na Placu Bołotnym, na dzień przed trzecim z rzędu zaprzysiężeniem Putina. Zarzuty użycia przemocy przez skazanych budzą wątpliwości, ponieważ nigdy, poza niespójnymi zeznaniami garstki policjantów zwalczających zamieszki, nie zgromadzono na nie przekonujących dowodów. Jeden z demonstrantów - Jarosław Belusov (lat 22) - otrzymał karę 2,5 lat więzienia za rzucenie w policjanta cytryną. Policja uznała ją za "niezidentyfikowany, ciężki żółty przedmiot", który spowodował u ofiary "rozdzierający ból".
Dlaczego sprawa Placu Bołotnego jest tak istotna, jeśli zarzuty stawiane wielu innym protestującym Rosjanom były już niejednokrotnie fabrykowane? Należy tutaj sięgnąć pamięcią do wydarzeń z grudnia 2011 roku. Nacechowane są one silną symboliką i w nich tkwi jej istota - to właśnie na Placu Bołotnym zainicjowany został ruch opozycyjny.
5 grudnia 2011 roku, kiedy bez skrupułów sfałszowano wybory do Dumy Państwowej, siedziałem wraz ze swoją rosyjską przyjaciółką w jednej z moskiewskich kawiarni. Rozmawialiśmy o tym, że niektóre obwody ogłosiły nierealny wynik 99,5 % poparcia dla dowodzonej przez Putina partii Jedna Rosja. Żartowaliśmy sobie również z tego, jak popierający rząd wyborcy przemieszczali się pomiędzy komisjami wyborczymi, głosując przez cały dzień na putinowskie ugrupowanie. Pocieszna karuzela oszustw. Z pewnością nie było to zabawne, pozostał nam jednak wyłącznie śmiech, ponieważ byliśmy świadomi, że nic się nie zmieni.
Tym razem było inaczej
Nagle moja towarzyszka przestała się mną interesować i zaczęła gwałtowanie pisać sms'y, z niedowierzaniem wpatrując się w swój telefon. Powtarzała tę czynność, a wraz z tym jej zdumienie i stukanie w klawisze telefonu stawały się coraz bardziej intensywne. W końcu spojrzała na mnie, a jej twarz wykrzywiła mieszanka osłupienia, strachu i podekscytowania. "Protestują!" - wykrzyczała - "Tysiące ludzi protestuje przy Czystych Stawach!", "Właśnie aresztowali przyjaciela mojej siostry!”
Na zewnątrz padał śnieg. Partia Putina odniosła kolejne zdumiewające "zwycięstwo". Fałszowanie wyników wyborów należy do rosyjskiej codzienności, jednak tym razem społeczeństwo nie miało zamiaru zapaść w sen zimowy. Tym razem było inaczej.
Pięć dni potem w sobotę 10 grudnia wybuchły na Placu Bołotnym kolejne uliczne protesty. 50,000 ludzi zgromadziło się na zaśnieżonych ulicach. Rosja budziła się do życia. Czułem, że jestem świadkiem wielkiego przełomu. Plac Bołotny stał się magicznym synonimem wolności i zmian.
Od wystąpienia ośmiorga protestujących z Placu Bołotnego minęły prawie dwa lata, a sytuacja uległa diametralnej zmianie. Symbol wytrwałości i łączącej ludzi solidarności zamienił się w definicję okrutnych i zmanipulowanych procesów sądowych. Pokazowa kara wymierzona młodym studentom, pokojowo protestującym w imię marzeń i nadziei na przyszłość, pozwoliła rządowi zawłaszczyć sobie symbolikę tego słowa i zatruć jego magię.
Rząd nie tylko zbanalizował przypisaną Placowi Bołotnemu symbolikę. W swoich działaniach posunął się zdecydowanie dalej. Trzecia kadencja Putina minęła pod znakiem surowych ustaw, którymi prezydent zniweczył wysiłki raczkującego w Rosji społeczeństwa obywatelskiego. Kary za udział w nielegalnych protestach wzrosły 150 razy i osiągnęły sumę 6000 funtów. Rozszerzono ponadto prawną definicję zamachu stanu. W myśl nowego ustawodawstwa popełniać miał go każdy, kto miał jakąkolwiek styczność z obcokrajowcami. Co więcej, w listopadzie 2012 roku Putin uderzył w organizacje pozarządowe "ustawą o zagranicznych agentach".
Kiedy zapadał wyrok na ośmioro demonstrantów z Placu Bołotnego, manifestanci skandowali przed salą rozpraw na cześć Majdanu. "Majdan!" - rozbrzmiewał okrzyk, odbijający echo zdumiewającego osiągnięcia ukraińskich demonstrantów, którzy zdołali obalić swojego prezydenta w przeciągu kilku dni. Społeczeństwo ogarnęło przeczucie, że rewolucja na Ukrainie zwiastuje przełom - przełom tym bardziej nieosiągalny dla rosyjskich rebeliantów. Zagrożony autokrata to tyran. Drży ze strachu przed jakimkolwiek oporem i usiłuje go zwalczyć, ładując protestujących do radiowozów.
Strach - motor działań Putina
Rozmawiałem z Alexisem Prokopievem, przewodniczącym Russie Libertés. Ulokowana w Paryżu organizacja na rzecz obrony praw obywatelskich skupia się na rozwoju demokracji w Rosji. Prokopiev wyznał mi, że naczelnym motywem działań Putina w trakcie jego trzeciej kadencji był strach. Dzień przed swoim trzecim zaprzysiężeniem "Putin nie spodziewał się, że 200 000 ludzi wyjdzie na ulice" - stwierdził Prokopiev. "Bał się i to dlatego uchwalił szereg ustaw przeciwko wolności".
Prokopiev wywnioskował, że do nagłego wzrostu obaw Putina przyczyniły się wydarzenia na Ukrainie. "Putin wie, że jego reżim jest równie skorumpowany i autorytarny jak władze ukraińskie. Niepokoi go, że pewnego dnia może skończyć tak jak Janukowycz. Dotkliwe kary dla protestujących z Placu Bołotnego mają być w mniemaniu Putina ostrzeżeniem dla tych, którzy myślą o przyłączeniu się do demonstracji."
"Czy nie wyłania się z tego tła ponury obraz przyszłości rosyjskich opozycjonistów?" Prokopiev w to wątpi. "Rosjanie do tego stopnia przyzwyczaili się do szykan i represji, że żadne kroki nie zniechęcą ich do podjęcia działań na rzecz społeczeństwa obywatelskiego." - twierdzi. "Putin nie zdoła zatrzymać rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, które zaczyna się budzić do życia." Obrazem zdarzeń z 24 lutego, który przetrwa, nie będzie ośmioro skazanych z Placu Bołotnego, odprowadzonych w kajdanach i strąconych do kolonii karnych na Syberii. Areszt 200 ludzi spoza sali sądowej, a pośród nich Aleksieja Navalny'ego oraz członkiń Pussy Riot - Nadieżdy Tołokonnikowej i Marii Alochiny, również nie będzie głównym wspomnieniem tamtego czasu.
24 lutego utkwi nam w pamięci dzięki drugiej w ciągu dnia demonstracji. Przewodzili jej wcześniej aresztowani ludzie, którzy uwolnieni tego samego wieczora bez zastanowienia wyszli na ulicę. Rosyjskie społeczeństwo obywatelskie przypomina balon - kiedy Putin naciska jakąś jego część, uwydatnia się ono gdzie indziej. Każdy rodzaj prześladowań stosowany przez Putina zdaje się wzmagać opór Rosjan, ich męstwo i brawura rosną. Obawy przywódcy są w pełni uzasadnione. Wiele wskazuje na to, że jego paranoja to samospełniająca się przepowiednia.
Translated from Bolotnaya Eight: Putin is scared of Moscow Maidan