No-Rio: Rysunek dla pokoju
Published on
Translation by:
justyna musiaNo-Rio Yamanoi, czołowy japoński rysownik i karykaturzysta, opowiada o wolności prasy, rysunku politycznym, francuskim kinie i Playboyu
Jest to dość nietypowy brunch: w prowincjonalnym mieście Hirosaki, 50 km od Morza Japońskiego i 10 km od wulkanu. Tutaj, w ciemny zimowy wieczór na zniszczonej przez sztorm ulicy spotykam No-Rio, najważniejszego politycznego rysownika w Japonii. Podążając w stronę wiedeńskiej stylowej kawiarni, nasze parasole wznoszą się i napinają na silnym i lodowatym wietrze.
Od Playboya do Paryża
Imię No-Rio po hiszpańsku znaczy "nie śmieję się", mówi z łobuzerskim uśmieszkiem. Ten 60-letni, drobny mężczyzna z pogodnymi oczami wygląda na dużo młodszego, niż jest w rzeczywistości. Ma na sobie arafatkę - podarunek od palestyńskiego rysownika Boukhari Baha. Jest człowiekiem, którego nie sposób zaszufladkować czy przypiąć do niego przysłowiowych metek. Stanowi ciekawy paradoks: wolny duch, głośno i z łatwością angażujący się w debatę, co jest nietypowe w Japonii, gdzie milczenie jest przyjętą normą a nawet cnotą. Cóż, Japończycy rzadko odstają od reszty w swym kraju, ale jeśli już, robią to bardzo dobrze.
Choć pogoda bardziej sprzyja "wzmacnianej" irlandzkiej kawie, stawiamy jednak na kontynentalną klasykę wiedeńską. No-Rio rozpoczyna: Zacząłem czytać Playboya w wieku 13 lat. Interesowały mnie rysunki, zwłaszcza o tematyce seksualnej, lecz chodziło przede wszystkim o formę wypowiedzenia się za pomocą rysowania, kontynuuje z uśmiechem. Lekturę artykułu zawsze można przerwać; z rysunkami jest inaczej, są tak mocnym środkiem wyrazu, że w jednej chwili możemy zrozumieć wszystko.
No-Rio, który studiował filologię hiszpańską w Tokio w późnych latach sześćdziesiątych, nie zamierzał zostać rysownikiem. Moje stopnie z rysunku były zawsze beznadziejne, przyznaje ze śmiechem. Nie przypuszczałem, że mam jakikolwiek talent w tej dziedzinie.
Przywołuje w pamięci rok 1969 w Japonii, kiedy to miały miejsce protesty studentów, wzorowane na wydarzeniach z poprzedniego roku w Paryżu: Szukałem wówczas dla siebie odpowiedniej formy, aby wyrazić własny protest przeciw społeczeństwu; wybrałem film uważając, że nie posiadam najmniejszego talentu do rysunku.
Z kawiarnianych głośników rozbrzmiewa głośno Mozart. No-Rio wyjaśnia, że pierwotnie przeniósł się do Paryża, żeby rozwijać własne zainteresowania filmem. W rzeczywistości francuska stolica stała się miejscem, gdzie rozpoczęła się jego kariera jako rysownika. We Francji był to czas Nowej Fali i wielkiej popularności kinematografii francuskiej. Wielu młodych ludzi bez znanych nazwisk w kinie kręciło filmy, które stawały się przebojami w skali francuskiej a nawet światowej. Paryż był wówczas miejscem ogromnych możliwości.
Wejście do świata politycznej karykatury No-Rio zawdzięcza w równym stopniu swojemu wnikliwemu rozumowi i dowcipowi, jak również przeznaczeniu w postaci zepsutych drzwi toalety... Mieszkałem wówczas z trójką młodych ludzi. Pewnego dnia w drzwiach do łazienki zepsuł się zamek. Narysowałem więc dwa rysunki - "zajęte" i "wolne", bierze jedną z moich kartek, aby zrobić szybkie szkice. Pierwszy przedstawiał muszlę klozetową w kształcie czołgu i był nawiązaniem do radzieckiej okupacji Pragi. Na drugim - oznaczającym "wolne" - umieściłem statuę wolności jako spłuczkę.
Motyw ten rozwinął potem w dwudziestu innych rysunkach. Wykorzystałem szansę pokazania ich pewnemu japońskiemu karykaturzyście i usłyszałem, że powinienem zająć się tym zawodowo.
Unia Europejska może mieć pozytywny wpływ
Kelner przynosi do stolika bułeczki drożdżowe nadziewane kremem z czerwonej fasoli. Od bułeczek przechodzimy do kwestii stosunków międzynarodowych. Jestem zaskoczony słysząc, że No-Rio w swoich rysunkach stara się wspierać oprócz ONZ, także Unię Europejską. W Japonii i w ogóle w całej Azji, Unia nie jest dostrzegana, a jeśli już, częściej wywołuje rezerwę niż zachwyt. Mój rozmówca jednak przekonuje: Unia musi być jakimś rozwiązaniem ogólnoświatowego kryzysu. Konfliktem, który przysparza dziś ludziom najwięcej cierpienia, jest ten pomiędzy światem chrześcijańskim i islamem. Najlepszą szansą dla Unii na poprawienie tej sytuacji jest według mnie przyjęcie przez nią Turcji.
Pytam No-Rio, który rysując i ucząc japońskiego spędził w Paryżu dziesięć lat, za jakim aspektem życia w Europie tęskni najbardziej. Chwila milczenia... Za wolnością wypowiedzi. Mam wrażenie, że na starym kontynencie nie ma żadnych granic, brzmi zdecydowana odpowiedź. W Japonii rysowanie pewnych tematów jest bardzo trudne. Uważam na przykład, że cesarz Shōwa (Hirohito, ojciec obecnego cesarza Akithito) ponosi pewną odpowiedzialność za II wojnę światową, ale w naszym kraju nie można o tym mówić.
Podczas gdy kawiarnia zapełniała się ludźmi, "przywianymi" tu przez wiatr i deszcz, No-Rio wyjaśnia istotę działania japońskiej prasy codziennej. Przy ogromniej liczbie czytelników wiodące dzienniki, sięgające dziennym nakładem 10.000.000 egzemplarzy, aby utrzymać wysoką sprzedaż i dochody z reklam, utrzymują treści w tonie centrowym, nie skłaniając się wyraźnie ku żadnej z politycznych stron. Japońska prasa nie jest finansowo wolna, więc nie może też być mowy o całkowitej wolności wypowiedzi. Dla niektórych z moich rysunków nie ma miejsca w gazetach i nie zostaną opublikowane, bo to, co przekazuję jest dla wielu zbyt mocne i trudne. A jednak potrzebujemy trochę wolnej przestrzeni dla dyskusji, musimy mieć prawo do wolnej wypowiedzi.
Z perspektywy humanisty...
Przestrzeń, której brakuje w Japonii, No-Rio znajduje za granicą. Jako uczestnik Światowego Forum Ekonomicznego w latach 2003-2006 i członek uruchomionej niedawno przez ONZ inicjatywy Rysunek dla Pokoju, dwa miesiące w roku spędza na podróżach, których celem jest promowanie tolerancji i pokoju przez swoje prace.
Kończąc drugą filiżankę kawy przy dźwiękach kolejnego utworu Mozarta, przechodzimy do kontrowersyjnej sprawy karykatur Mahometa, które pchnęły polityczny rysunek na pierwsze strony gazet na całym świecie. Mój rozmówca nawiązuje do swojej przemowy na forum ONZ z października zeszłego roku, kiedy to wspólnie z czołowymi rysownikami i karykaturzystami dyskutowali o swojej roli w dzisiejszych czasach. Uważam, że jako buddysta mam prawo krytykować buddyzm. Budda jest zbyt wielki a ja zbyt mały, by wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę . Zgadza się, że musimy szanować inne religie i ich wyznawców, ale należy także akceptować pewną krytykę: Jej brak nie jest dobry, pochyla głowę i dodaje: dla muzułmanów na przykład Allach jest doskonałością, lecz nie można tego powiedzieć o przywódcach religijnych... musi być zachowana jakaś przestrzeń dla krytyki.
Moje ostatnie pytanie dotyczy roli politycznego karykaturzysty. Praca rysownika oparta jest na idei humanizmu. Naszym codziennym zadaniem jest walka na rzecz pokoju i wolności, a przeciwko wojnie i dyskryminacji. Wyłączam dyktafon. No-Rio owija się szczelnie arafatką, żegnamy się ciepłym uściskiem dłoni i wymieniwszy ukłony rozchodzimy się w swoje strony w tę niezwykle wietrzną noc.
Translated from No-río: 'There must be space to criticise religious leaders'