Niemcy – Turcja: bilet powrotny
Published on
Translation by:
Łukasz GebelWychowani w Niemczech odwrócili się do nich plecami, aby powrócić do Turcji – kraju swojego pochodzenia. W Istambule, nieco kąśliwie, mówi się o nich „Almanci”. Hasan, Cengiz, Hazar i Cigdem wyjawiają nam historie swojego powrotu nad brzegi Bosforu.
Na prawo historyczna dzielnica Eminönü i skąpany w kwietniowym słońcu Nowy Meczet, na lewo, na wzgórzach, wznoszą się dzielnica Beyoğlu i nowoczesny Istambuł, u stóp turkusowa woda Złotego Rogu, która zaraz wpadnie do Bosforu – widok z restauracji Hasana, na Moście Galata, jest nieograniczony. „Czuję się tutaj u siebie. […] Czuję się Europejczykiem, Istambuł to Europa” – opowiada. Tymczasem większą część swojego życia Hasan spędził daleko od brzegów Morza Czarnego, miejsca gdzie przyszedł na świat. Przez 25 lat mieszkał w Zagłębiu Ruhry, przemysłowym regionie w Niemczech Zachodnich. Płynnie po niemiecku i trzymając w ręku filiżankę herbaty, Hassan opowiada nam historię swojej podróży z biletem powrotnym w ręku.
„Mój ojciec wyemigrował do Niemiec w 1964 r. do pracy w kopalniach. Dołączyłem do niego w 1973. Miałem zaledwie trzy miesiące. Na początku moja integracja nie przebiegała najlepiej. W szkole doznałem wielu nieprzyjemności. Mieszkaliśmy w tureckiej dzielnicy, wielu spośród dorosłych nie mówiło poprawnie po niemiecku. Młodzi mogli nauczyć się języka w szkole. W domy był Orient, przekraczają próg domu wkraczałem na Zachód. Zawsze jednak czułem się Turkiem, szczególnie, gdy wytykano mi to przy najmniejszej okazji”.
„Mój turecki był słaby”
Hasan został rzemieślnikiem i zamieszkał w Bielefield, w zagłębiu Ruhry. Jego rodzice wrócili do Turcji w 1996 r., by spędzić tam emeryturę. Ojciec zachorował. „Jestem pierworodnym i to ja jestem odpowiedzialny za moich rodziców. Zrządzenie losu zmusiło więc Hasana do powrotu. „Na początku było mi trochę trudno. Po 25 latach w Niemczech mój turecki naprawdę nie był dobry. Było to dla mnie zupełnie obce środowisko. Z wyjątkiem jedzenia – dodaje ze śmiechem – dzięki matce znałem turecką kuchnię. Hsan szybko przystosował się do nowego domu, a w Istambule nie brakuje perspektyw. Od tamtej pory pracuje jako szef kelnerów w restauracji na Moście Galata. Od czterech lat nie postawił nogi na niemieckiej ziemi. Prowadzi życie między dwiema kulturami, na moście między dwoma brzegami.
500 000 Turków opuściło Niemcy
„Jeśli chodzi o robotników, którzy niekoniecznie mają kontakty w Turcji, mogą oni wybrać pozostanie w Niemczech”
Wielu Turków dzieli los Hsana. W zeszłym roku prawie 40 000 osób opuściło Niemcy, aby powrócić do ojczyzny. 500 000 w ciągu ostatnich 30 lat. Od 2005 r. wicej z nich opuszcza Niemcy, niż do nich przyjeżdża. Obecnie w Niemczech zamieszkuje około 2,7 miliona osób o tureckim pochodzeniu, jedna trzecia spośród nich posiada obywatelstwo niemieckie. „Zjawisko powrotów znajduje wytłumaczenie w dwóch głównych przyczynach” – tłumaczy prof. Ayhan Kaya, Dyrektor Instytutu Studiów Europejskich na Uniwersytecie Bilgi w Istambule. „Po pierwsze istnieje przyczyna gospodarcza. Turcja przeżywa obecnie szczyt boomu gospodarczego, istnieje ogromny popyt. Ci, którzy władają oboma językami, mają bardzo dobre perspektywy zatrudnienia. Drugi powód to wzrost islamofobii, rasizmu i turkofobii w Europie. Wracający często należą do średniej lub wyższej warstwy społecznej i są już zmęczeni debatami o integracji. Jeśli chodzi o robotników, którzy niekoniecznie mają kontakty w Turcji, mogą oni wybrać pozostanie w Niemczech. Islamofobia, turkofobia… opinie profesora Kaya są surowe w stosunku do rządów Niemiec i Francji. „Francja i Niemcy tracą swych mieszkańców. Niektórzy jednak wolą kontynuować debaty o integracji, by odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych”.
„W Niemczech nigdy nie zostałbym szefem”
„W nieunikniony sposób zmieniliśmy niemiecką kulturę”
Tak zwani „Almanci” spotykają się raz w miesiącu w Istambule, aby podzielić się swoimi doświadczeniami. „Rückkehrer-Stammtisch” – jak nazwali te spotkania – to typowo niemieckie pojęci oznaczające „tych którzy wrócili”. W ten kwetniowy wieczór rozświetlony światłami miasta dobre sześćdziesiąt osób wymienia się swoimi doświadczeniami równie dobrze po niemiecku, jak i po turecku. Każdy z nich ma swoją historię. Każda jest inna, a jednocześnie wszystkie są do siebie podobne. Jowialny Cengiz w swym szarym garniturze wyznaje: „W Niemczech nigdy nie mógłbym zostać szefem banku. Dlaczego zawsze mam być numerem 2? Nie chciałem dłużej być »Turkiem«. Miałem już tego dosyć. To nieprawda, że nie lubię Niemiec, zupełnie nie. Wiele się tam nauczyłem”. Podobnie jest w przypadku Hazara, 24 lat, który właśnie powrócił po spędzeniu dziesięciu lat w Bawarii i ukończeniu studiów w Monachium. „W Turcji miałem możliwość szybkiego rozwoju. Z moim niemieckim dyplomem mam przewagę na tureckim rynku. W Niemczech nie miałbym takiej szansy”.
Cengiz, silny swoim doświadczeniem w obu krajach, podchodzi do tej fali migracyjnej z dystansem. „W nieunikniony sposób, poprzez wniesienie śródziemnomorskiej nuty, zmieniliśmy niemiecką kulturę. W podobny sposób zmieniamy społeczeństwo tureckie, na przykład dzięki nowym sposobom pracy”. Tymczasem debata polityczna w Niemczech, podobnie jak w innych częściach Europy, nie zna realiów kipiących dynamizmem ulic Istambułu. Niemcom brakuje wykwalifikowanych pracowników, a ich społeczeństwo się starzeje, tymczasem nie są oni w stanie zatrzymać tych, którzy przeżyli tu 10, 15 a nawet 20 lat i tu zdobyli całość lub część swojego wykształcenia. Dokładnie 50 lat temu podpisano niemiecko-tureckie porozumienie o wysyłaniu imigracyjnych pracowników-. To do nich odnosi się słynny cytat z pisarza Maxa Frischa „Prosiliśmy o ręce do pracy, ale to ludzie przyjechali”. Dziś Niemcy cały czas potrzebują rąk do pracy, lecz owi ludzie kupili już bilet powrotny.
Artykuł powstał w ramach nowego projektu cafebabel.com na lata 2010-2011 poświęconego Bałkanom: Orient Express Reporter.
Fot. główne (cc)burax/flickr; Hasan: ©Sébastien Vannier; istambuł: (cc)Liquid Oh/flickr; Hazar: ©Sébastien Vannier; Trójka nad Bosforem: (cc)telomi/flickr
Translated from Turquie-Allemagne : billet aller-retour