Neapol: tam, gdzie jest pizza, NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH
Published on
Translation by:
Katarzyna PiaseckaWyobraź sobie niewielką restaurację gdzieś w Polsce. Kilkoro młodocianych przestępców z uśmiechem na ustach zagniata ciasto na pierogi ruskie, by dzięki swojej pracy odzyskać zaufanie miejscowych i odbyć resocjalizację. Możliwe?
Możliwe.
Przynajmniej w Kampanii – regionie Włoch, w którym kulturalne znaczenie rodziny (i jedzenia) jest nierozerwalnie związane z niekonwencjonalnymi symbolami tożsamości narodowej. I choć o przestępczym podziemiu Neapolu mówi się szeptem albo wcale, jeśli w pełni chce się zrozumieć procesy zachodzące w tutejszym społeczeństwie, nie można udawać, że ono nie istnieje.
Jesteśmy w ”Pizzeria dell'Impossibile”, czyli w dosłownym tłumaczeniu ”Pizzerii Rzeczy Niemożliwych”. Piętnastoosobowa młoda załoga, od stóp do głów przyodziana w biel, prześciga się w kulinarnych pomysłach podczas ceremonii wręczenia dyplomów. Choć naigrywają się ze mnie, że nie umiem mówić po neapolsku, czynią to w bardzo przyjazny sposób. Ci młodzi ludzie właśnie ukończyli sześciotygodniowy (lub dwustugodzinny) kurs, podczas którego powstawało pięćdziesiąt pizzy dziennie. Pizze te były ofiarowywane ubogim z okolicy, którzy ”płacili” za nie darmowymi kuponami rozdawanymi przez kościoły.
Załoga ”Pizzerii dell'Impossibile” to ludzie z przeszłością. Zostali oni skazani za drobne przewinienia i dziś są na przepustce z neapolskiej Nisidy – jednej z 17 instytucji karnych dla młodocianych przestępców we Włoszech. Nisida znajduje się na niewielkiej wysepce na Morzu Śródziemnym. W czasach II wojny światowej mieściło się tu więzienie. Teraz, oprócz zakładu karnego, ma tu również siedzibę Europejskie Centrum Badań nad Młodocianą Przestępczością.
Smak prawości
”Sam jestem dzieckiem ulicy i wiem jak niebezpiecznie potrafi być w Neapolu” - mówi Antonio Franco, który w 2005 roku założył stowarzyszenie ”Scugnizzi” (Dzieci ulicy). Od tamtego czasu przez dziesięć lat pracował nad resocjalizacją młodzieży, stawiając na terapeutyczne właściwości rozrywki, na przykład meczów piłki nożnej. W 2010 roku, z pomocą bardzo znanej włoskiej marki restauratorskiej ”La Bufala Brothers”, Antonio stworzył program ”Jest pizza, jest nadzieja”. Organizatorom programu za darmo udostępniono opuszczony budynek w pobliżu centrum miasta, który został gruntownie odnowiony i pomalowany na wesoły żółty kolor. Uczestnicy programu to przede wszystkim młodociani przestępcy z Nisidy, którym, jak podkreśla Antonio, potrzeba więcej stabilizacji niż jest to w stanie zapewnić państwo.
Kurs robienia pizzy rozpoczął się 4 lutego. Uczestniczyło w nim piętnastu chłopców w wieku od 16 do 21 lat. Dziesięciu z nich zostało wysłanych na kurs z polecenia sądów. Kolejnych pięciu uczestników to trudna młodzież zamieszkująca przestępcze dzielnice Neapolu, wybrana przez Olgę Migliaccio, kryminolog i wolontariuszkę w programie. Olga tłumaczy, że do problematycznej młodzieży z Neapolu czasem bardzo trudno jest dotrzeć. ”Chłopcy nie chcą rozmawiać z psychologami” – tłumaczy, dodając, że drogę do ich zaufania trzeba torować sobie raczej żartami, niż traktowaniem ich jako odmieńców. Antonio zdradza nam jak przebiegał kurs. ”Aż trzy tygodnie poświęcamy teorii robienia pizzy” – tłumaczy. ”Dzięki temu nasi uczniowie wiedzą na przykład dlaczego amerykańska pizza nigdy nie dorówna pizzy neapolitańskiej”- dodaje z uśmiechem.
Przerywamy na chwilę naszą rozmowę – do pizzerii przyjeżdżaja dostawa deserów. Na ladę wjeżdżają miejscowe smakołyki – ciasto zwane ”baba papa”, małe naleśniki ”sicilian cannolo” i kruche ”sfogliatelli”. Dostawcą jest Gennaro, 23-letni piekarz i cukiernik, duma członków ”Scugnizzi” i wzór dla wielu uczestników kursu. W Nisidzie spędził cztery lata między 14 a 18 rokiem życia. Od pięciu lat jest wziętym piekarzem i cukiernikiem w bardzo popularnym miejscu. Gennaro jest jednym z trzech wychowanków stowarzyszenia, którym w pełni udało się zerwać ze swoją ciemną przeszłością. Antonio podkreśla, że kurs ma na celu pokazanie młodym ludziom z problemami, że są inne, lepsze sposoby na życie niż przestępczość. ”Znalezienie pracy w Neapolu zawsze było utopijnym pomysłem. Dziś jest jeszcze trudniej” – mówi.
W lodziarni ”Casa Infante”, spotykamy młodego i przystojnego, acz skromnego człowieka z tatuażem ze wzorem czerwonego pocałunku na szyi. Pochłania dym papierosowy przyglądając się nam z ciekawością. Marco Infante odwraca się, wykrzykuje ”Gennaro! ” i zaprasza go do rozmowy. Idziemy do biura braci Infante. ”Kiedy byłem młody, popełniłem błąd” – mówi Gennaro cichym głosem, w którym wyraźnie słychać neapolski akcent. Jego ręce upstrzone są licznymi tatuażami, a w uchu ma ćwiek. ”Edukacja i wartości” – przerywa Marco zapalając czerwonego Marlboro. ”Moi opiekunowie uzmysłowili mi co tak naprawdę liczy się w życiu” – dodaje Gennaro, który dziś po pracy idzie do domu zajmować się dwójką swoich małych dzieci. Temu młodemu człowiekowi nie można odmówić łatwości w wyrażaniu prostych życiowych prawd. ”Jeśli chcesz coś zmienić, musisz zacząć od siebie” - mówi. ”Kryzys dotarł do Neapolu wcześniej niż gdziekolwiek indziej. Tu naprawdę trzeba umieć sobie radzić” - dodaje.
Czy zatem pizza jest lekiem na całe neapolskie zło? ”Neapol jest biednym miastem” – tłumaczy Antonio. Według niego pizza to coś jednoczącego, niedrogiego, popularnego, coś, co każdy lubi. ”Nie bez znaczenia dla całego przedsięwzięcia jest również fakt, że znam braci Bufala” - tłumaczy. ”Tu nie chodzi o pizzę, tu chodzi o kontakt z ludźmi” - wtrąca Daniele, 21-latek, który dopiero co wrócił z zarobkowego pobytu na Malcie.
OVAL REDEMPTION – okrągłe zbawienie
Kolejnym remedium na problemy trudnej młodzieży jest rugby. Na początku Gianluca Guido, dyrektor instytutu miał wątpliwości co do tego, czy kontakt fizyczny, na którym opiera się gra, nie okaże się dla chłopców szkodliwy. Jednak jak mówi Marco Aiello: ”chłopcy udowodnili mu, że rozumieją zasady gry w rugby i że potrafią pohamować swą agresję. To sport, który pozwala im bezpiecznie wyładować emocje”. Marco jest pracownikiem opieki społecznej i od lat stoi na czele ”Amatori Napoli” – tutejszej amatorskiej drużyny rugby. Przez około ośmiu miesięcy w roku jest także trenerem podczas cotygodniowych spotkań młodzieży z Nisidy. Typowa drużyna rugby składa się z mieszanki Włochów i Romów w wieku około 16 lat. Marco podkreśla, że nie ma to najmniejszego znaczenia ilu w drużynie jest Włochów, a ilu Romów.
Przemierzając ulice Neapolu nie sposób nie zauważyć, że całe miasto jest jest poobklejane zdjęciami swego honorowego mieszkańca – Diego Maradony. Rugby nie jest aż do tak wielkiego stopnia zakorzenione we włoskiej kulturze co piłka nożna, czy pizza. Reprezentacja Włoch po raz pierwszy uczestniczyła w Pucharze Sześciu Narodów dopiero w 2000 roku. ”Piłka nożna jest niezwykle popularna – to jedna z pierwszych gier, których dzieciaki uczą się na ulicy” – wyjaśnia pracownica opieki społecznej Anna Ferraino. ”Niewielu Włochów zna rugby – gry, w której używa się dziwnej, podłużnej piłki” - dodaje.
”Dzisiejsza młodzież jest bardzo rozpieszczona. Jednak nie ci chłopcy. Ich nikt nie chwali” - mówi Aiello. ”Dla tych dzieciaków nie istnieją komplementy. Nie mają oni też łatwości w okazywaniu uczuć. Nie traktują nas jako bogów, czy autorytety, lecz raczej jako braci i dlatego zyskanie ich szacunku jest tak trudne” - tłumaczy. Anna zwraca jednak uwagę, że nie w tym tkwi główny problem. ”Bardzo dużo jest jeszcze do zrobienia w samym ośrodku i chodzi tu zarówno i jego funkcjonowanie, jak i sam budynek” – mówi.
Aiello mówi nam, że są osoby, które otwarcie krytykują alternatywny sposób resocjalizacji praktykowany przez członków ”Scugnizzi”. Poddają oni w wątpliwość, czy kursy i zajęcia tu organizowane to dla trudnej młodzieży dobra szkoła. Według Anny, najważniejszym narzędziem terapeutycznym jest w ”Scugnizzi” poczucie przynależności do grupy i umiejętność porozumiewania się z innymi. ”To zdolności, których nie sposób nabyć w szkole” - dodaje, podkreślając jednocześnie, że najważniejsze w całym programie jest to, jak wychowankowie Nisidy radzą sobie po opuszczeniu ośrodka. Przy okazji tej wzmianki, wypływa również temat Kamorry. ”Niektóre z tych dzieci pochodzą z przestępczych rodzin” – mówi Anna, dodając, że pracownicy opieki społecznej nie mogą mieć ze swoimi wychowankami kontaktu na zewnątrz, gdy resocjalizacyjny pobyt dobiegnie końca. We Włoszech wskaźnik zatrzymań młodocianych przestępców jest niski w porównaniu do innych krajów europejskich. Włoski system prawny jest bardzo łagodny, prawdopodobnie ze względu na współistnienie silnego ducha katolickiego i ogólnie akceptowanych, lecz niejawnych praktyk kryminalnych. Również włoskie wskaźniki ponownych wykroczeń są niskie w porównaniu do, na przykład, wskaźników brytyjskich.
Gdy wracamy do pizzerii, zastajemy tam rodziców Antonia Brigidy – Filimenę i Aliberta, którzy rzucają mu się na szyję. Jest tam również Antonio Franco, który za tydzień powita nowe stadko problematycznej młodzieży. ”Szkoda, że to już koniec kursu” - mówi szesnastoletni Antonio Brigida. ”Chciałbym zostać mistrzem pizzy” – dodaje. Jego przygoda i to, że doświadczył ”niemożliwego” poza murami Nisidy doskonale przedstawia sedno Neapolskiej utopii. Utopii starania i wiary w człowieka.
Specjalne podziękowania dla Francesca Raioli, Giorgia Mennelli, nieocenionego Antonia Alfano, oraz naszych wspaniałych gospodarzy z Cafebabel Neapol - Maria Paciolla i jego załogi.
Ten artykuł jest jednym z reportaży, bądących częścią projektu ''EUtopia on the Ground”, który ma za zadanie rozpatrywać przyszłości Europy. Projekt cafebabel.com otrzymał finansowe wsparcie Komisji Europejskiej, Ministerstwa Spraw Zagranicznych Francji, Fundacji Hippocrène oraz Fundacji Charlesa Léopolda Mayera.
Translated from The 'impossible' prisoner cum pizza boys of Naples