Participate Translate Blank profile picture
Image for La Teta Asustada – Nagroda za poetyckie śpiewanie o cierpieniu

La Teta Asustada – Nagroda za poetyckie śpiewanie o cierpieniu

Published on

Berlin

La Teta Asustada The Milk Of Sorrow Spain, Peru, 2008, 94 min Director: Claudia Llosa Cast: Magaly Solier, Susi Sànchez, Efraín Solís, Marino Ballón, Delci Heredia Section: Competition by Katarzyna Grabowska

Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie nie otrzymały amerykańskie produkcje z Michelle Pfeiffer, Demi Moore czy Woody Harrelsonem w rolach głównych, nie otrzymał go też ulubieniec Europejczyków – François Ozon za „Ricky’ego” ani przedstawiciel gospodarzy – Niemiec Hans Christian Schmid za „Storm”. Główną nagrodę Berlinale dostał – po raz pierwszy w historii festiwalu – film z Peru „La Teta Asustada” Claudii Llosy.

Przygnębiająca, miejscami wręcz nużąca opowieść o młodej Fauście, która cierpi na tajemniczą chorobę, raczej nie wywołała zachwytu publiczności. Werdykt jury pod przewodnictwem Tildy Swinton wyraźnie podkreśla przesłanie tegorocznego festiwalu – nagrodzono filmy, które ukazują problemy współczesnego świata, zachowując przy tym równowagę między politycznym przesłaniem a poetycką formą. Ale czy peruwiańsko-hiszpańska produkcja rzeczywiście była najlepsza? Cóż, „na bezrybiu i rak ryba”…

Z przykrością trzeba przyznać, że filmy wybrane do konkursu nie spełniły oczekiwań – żaden nie zachwycił, nie wstrząsnął, nie wywrócił do góry nogami poglądu na świat. Filmy były średnie i dobre, ale nie wybitne – nie wspominając już o kompletnych niewypałach typu „Pink Panther 2”, której pojawienie się w konkursie było po prostu wpadką organizatorów. Jak na ironię, dobrze wypadły filmu prezentowane poza konkursem jak „The Reader” Stephena Daldry’ego, „The International” Toma Tykwera czy „The Private lives of Pippa Lee” Rebeki Miller. Dobrze odebrane zostały także takie konkursowe projekcje jak: „Tatarak” Andrzeja Wajdy,  „Cheri” Stephena Frearsa i „My one and only” Richarda Loncraine’a.  Jak na tym tle wypada „La teta Asustada”? Wręcz razi swoją innością, momentami szokującym naturalizmem i zakorzenieniem w świecie tak odległym od zachodniego. Tajemnicza choroba, na którą cierpią Fausta to… strach przenoszony z mlekiem matki. Strach przez mężczyznami, przed przemocą seksualną, przed życiem. Jedyne, co może ją przed tym uchronić, to ziemniak umieszczony w pochwie. Nagła śmierć matki zmusza Faustę do stawienia czoła swoim lękom – kobieta musi iść do pracy, by zarobić na pogrzeb i zacząć żyć na własny rachunek.

Trudno zrozumieć tragedię ludzi i głównej bohaterki, bez znajomości krwawej historii Peru i walki z terrorystami ze Świetlistego Szlaku. Trudno zrozumieć jej postępowanie bez znajomości symboliki tego kraju (czym jest ziemniak w kulturze Peru) – tak bardzo związanej z wierzeniami Indian. Trudno wreszcie pojąć niuanse społeczne, nie wiedząc jak wygląda społeczeństwo peruwiańskie i jego kondycja finansowa. Na dodatek Fausta (grana przez utalentowaną Magaly Solier) jest introwertyczką i wszelkie emocje potrafi przekazać otoczeniu jedynie… śpiewem. To także nie ułatwia widzom przywykłym do szybkiego montażu i wartkiej narracji, odbioru filmu. „La Teta Asustada” można – jak mówiła reżyserka – traktować jako pewien rodzaj dokumentu – bohaterowie rozmawiają w keczua (tym językiem posługuje się prawie 20 proc. peruwiańskiego społeczeństwa), obserwujemy autentyczne ceremonie ślubne, a większość aktorów zaangażowanych do filmu to amatorzy – ludzie którzy nigdy wcześniej nie grali. Sama Clauda Llosa przyznała, że nie spodziewa się żadnej nagrody, a sam fakt pojawienia się w konkursie jest dla ekipy i dla niej wielkim zaszczytem. „Dla was to może być kicz, tutaj w Europie, ale my tacy jesteśmy, taka jest właśnie Ameryka Łacińska” – mówiła reżyserka głośnego debiutu z 2006 r., „Madeinusa”.

To co najbardziej irytuje w filmie, to ciągłe i nużące operowanie tym samym motywem powtarzalnych kontrastów, gdzie tradycja walczy z nowoczesnością, wierzenia z nauką, a miłość ze strachem… Złoty Niedźwiedź dla tej produkcji nie do końca odzwierciedla zatem odczucia widzów, chociaż trzeba docenić film za innowacyjność poruszanych tematów i siłę wyrazu bohaterów. Pozostaje mieć nadzieję, że 60. już Festiwal Filmowy w Berlinie będzie wyjątkowy nie tylko z powodu rocznicy, ale przede wszystkim – niezwykłych filmów, jakie będziemy mogli zobaczyć.

photos: Berlinale

Więcej o Festiwalu Filmowym w Berlinie, recenzje i informacje prosto z czerwonego