Kongres Kobiet: historia feministycznej (r)ewolucji
Published on
Pierwszy polski Kongres Kobiet odbył się 20-21 czerwca 2009 roku pod hasłem 20 lat transformacji 1989 – 2009. Czym jest dziś Kongres Kobiet? Czy nadal ma sens? Co udało się osiągnąć przez prawie dziesięć lat działalności Kongresu?
Stowarzyszenie Kongres Kobiet to byt na tyle dziwny, że nawet same założycielki do dziś zastanawiają się, jak to się stało, że odbył się pierwszy kongres, a po nim siedem następnych. Ostatni miał miejsce w Warszawie 13-14 maja 2016 r.
Ale od początku. Jak może powstać kobiecy ruch ponad podziałami? To oczywiste, że katalizator może być tylko jeden: gniew. Podczas obchodów 20-lecia transformacji okazało się, że Polki zostały wymazane z walki o demokrację. Zniknęły, jak sen jaki złoty, zarówno z fotografii, jak i z organizowanych przy tej okazji konferencji, wyparowały ze wspomnień, opracowań i mediów. Nikt się nie krępował – nie żeby jakoś specjalnie i ze złośliwości wymazywano kobiety opozycjonistki z historii, po prostu nikomu do głowy nie przyszło, że jest coś w skandalicznego w tym, że nie uczestniczą w państwowych obchodach tego święta. W końcu życie publiczne dla mężczyzn, a życie domowe dla kobiet.
Przeciwko takiemu pominięciu ponad połowy obywateli, a raczej – obywatelek Polski, postanowiła wystąpić profesor Magdalena Środa wraz z Henryką Bochniarz. Dość nietypowy tandem: naukowczyni o lewicowych poglądach i kobiet biznesu. Potem zrobiło się jeszcze ciekawiej. Do grona kobiet wspierających ideę Kongresu Kobiet dołączyła była prezydentowa Jolanta Kwaśniewska, a obok niej Kazimiera Szczuka oraz Joanna Piotrowska ramię w ramię z Agnieszką Graff – mieszanka wybuchowa. Większość pań nigdy wcześniej się nie spotkała, ale o sile ruchu niech świadczy fakt, że dołączyły do niego zarówno polityczki z prawej strony sceny politycznej, jak Joanna Kluzik-Rostkowska, jak i z lewej, jak Izabela Jaruga – Nowacka. Grupa kobiet postanowiła wreszcie połączyć siły ponad podziałami w imię wspólnych interesów. Oczywiście naiwnością byłoby sądzić, iż sama płeć wystarczy, żeby bardzo różne kobiety poczuły, że mają ze sobą coś wspólnego. Jednak jest w tych marzeniach o siostrzeństwie dużo energii, którą można dobrze spożytkować.
Pierwszy Kongres Kobiet odniósł ogromny sukces, bo zjawiły się na nim kobiety z całej Polski. Takie, które miały coś do powiedzenia i w końcu chciały to wyartykułować. Które szukały swojego miejsca na scenie społecznej i politycznej, które chciały budować sieć kontaktów. Kongresy w Warszawie to oczywiście wydarzenia na wielką skalę, ale jakże interesujące są też te kobiety, które utożsamiają się z Kongresem Kobiet, ale działają lokalnie, organizując własne Kongresy w Olsztynie, Koninie, Słupsku, w Krakowie, Poznaniu i we Wrocławiu. Wielka siła i energia tego ruchu bierze się właśnie z aktywności lokalnych działaczek i działaczy.
Nie jest łatwo wspólnie zorganizować jedną dużą imprezę, o czym przekonałam się sama organizując lokalny II Dolnośląski Kongres Kobiet we Wrocławiu. Wymaga to dyplomacji, cierpliwości, umiejętności postawienia na swoim, przekonania innych do swoich racji, a przede wszystkim – ogromnej ilości czasu i energii. Ale tylko w takim działaniu, kiedy jednoczy nas jakiś cel, mamy szansę nauczyć się jak żyć we wspólnocie. Często środki, jakimi dysponują lokalne stowarzyszenia Kongresu Kobiet są bardzo małe, wydarzenia nie są więc spektakularne. Pozostają jednak okazją do spotkania się z wieloma różnymi osobami, wzięcia udziału w dyskusji, zabrania głosu i opowiedzenia o problemach, które dotyczą nas wszystkich niezależnie od wieku czy płci. Na tegorocznym IV Kongresie Kobiet w Koninie wielkie wrażenie robiła dbałość lokalnych działaczek o to, by słowo klucz, czyli „równość” nie ograniczało się jedynie do problemów płci. Do udziału zaproszono również osoby głuchonieme, z niepełnosprawnościami i osoby starsze.
Niektóre postulaty Kongresu Kobiet udało się już zrealizować, jak np. parytety, czy wprowadzenie metody suwakowej. Teraz trwa zbieranie podpisów pod inicjatywą obywatelską „Ratujmy kobiety”. Działania zarówno kongresów lokalnych, jak i coroczne spotkania w Warszawie pozwoliły na wykształcenie grupy liderek, które nie boją się żądać zmian, które głośno zaprotestują, kiedy będzie umniejszać się lub ignorować zasługi kobiet i które są świadome tego, że jeśli same nie wywalczymy sobie naszych praw, to nikt tego za nas nie zrobi. Na korzyść Kongresu działa jego różnorodność – spotykają się tutaj ateistki, katoliczki, lewicowe aktywistki i konserwatystki. Razem naprawdę da się wiele zrobić.
---