Karczemnej kultury comeback
Published on
Od mniej więcej 2 lat jak grzyby po deszczu wyrastają w każdym zakątku kraju urządzone w tradycyjnym stylu karczmy. Skąd w nas Polakach taka nagła chęć powrotu do starodawnych tradycji (nie tylko) restauracyjnych?
Historia karczmy
W moim powiecie (bielskim) jeszcze nie tak dawno były może dwa takie przybytki – dziś jest ich przynajmniej sześć. Co ciekawe, wszystkie prosperują, czego nie można powiedzieć o innych rodzajach jadłodajni w okolicy. Zygmunt Gloger w Encyklopedii Staropolskiej (encyklopedia napisana w latach 1900-1903 przez wybitnego polskiego etnografa, archeologa i historyka) tak pisze o owym przybytku: "Już za doby piastowskiej karczmy pospolite były po wsiach i miasteczkach polskich, jako gospody dla podróżnych i miejsca do narad i biesiad miejscowej ludności. W czasach, gdy kościoły były rzadko po kraju rozsiane, ludność, przybywająca w dnie świąteczne z daleka, musiała mieć przy kościele dach gościnny na popas, sami więc proboszcze starali się o to, aby w pobliżu świątyni była obszerna gospoda". W karczmie wszyscy byli sobie równi, często przy jednym stole biesiadowali szlachcic i chłop: stąd stare powiedzenie "W karczmie nie masz pana".
Staropolskie jadło w średniowiecznej izbie
Dzisiejsze karczemne menu bądź chce przypominać te tradycyjne sprzed wieków, bądź też odzwierciedla lokalne (lub mniej lokalne a bardziej zapożyczone i stylizowane) gusta i folklor. W karcie dań znajdziemy zatem często potrawy o wdzięcznie brzmiących nazwach, jak np.:
Z sabaśnika: Kotlet wieprzowy sponiywiyrany – czyli dania z wieprzka: kotlet wieprzowy panierowany Kotleciki jagniynce, kielo drogie telo dobre! – kotleciki jagnięcie, tak drogie jak dobre! Cycki z kury w syrowym sosie usulane – pierś z kurczaka w sosie serowym Napitki dlo wysusonyk – napoje dla spragnionych (Karczma po Zbóju, Zakopane)
Pierogowe Michy czyli Pierogi z Kapuchą i Grzybami; kotlety Pańskie Fanaberie – co się pod tą nazwą kryje trzeba już odkryć samemu… (Chłopskie Jadło, sieć ogólnokrajowa)
Rzecz jasna na stołach króluje wszelakiego rodzaju mięsiwo, podawane z ziemniakami, kluskami lub pajdą chleba (w dodatku ze smalcem). W zamyśle najeść się ma gość w karczmie po chłopsku – obficie, syto i tłusto, co by zmęczony podróżą pieszą lub konną mógł zregenerować siły. To, że dziś podjeżdżamy samochodami na piękne brukowane lub żwirowe parkingi przy karczmach to już inna kwestia.
Jedzenie zostanie nam podane zwykle w budynku drewnianym lub przynajmniej o drewnianym, przypominającym średniowieczne chaty wnętrzu. Zwykle też znajdziemy w karczmie prawdziwe skóry i inne trofea zwierzęce: rogi, wypchane zwierzęta myśliwskie, a także kominek lub palenisko. Od jakiegoś czasu panuje również moda na pokrywanie dachu karczmy strzechą. Do „kotleta” albo zagra nam kapela na żywo (zwykle góralska) albo ze sprzętu popłynie muzyka instrumentalna, głównie skrzypce w akompaniamencie tradycyjnych przyśpiewek.
Tęsknota za naturą?
Chęć Polaków, by powrócić do dawnych tradycji to niezwykle ciekawe zjawisko. Karczma, ze swą surową konstrukcją i „staropolskim” menu jest jednym z najbardziej reprezentatywnych przejawów tej nostalgii. Obok karczmy furorę robią także skanseny oraz gospodarstwa agroturystyczne, gdzie można zjeść jajo od „prawdziwej” kury, która widziała w swym krótkim żywocie słońce, wydoić krowę, którą wiele miejskich dzieci widzi tylko w telewizji lub zerwać świeże pachnące pomidory na śniadanie, których czerwoniutkiego koloru wrzątek nie spłucze. Bardzo modne jest też rękodzieło, tradycyjne koronki, hafty, drewniane i gliniane przedmioty, które stanowią wystrój zarówno domów prywatnych, jak i restauracji, wszelakich sklepów i instytucji. Jednym słowem nasze oko cieszy wszystko, co „stare”.
Gdy tak obserwuję te trendy, zastanawia mnie, w jakiej kolejnej dziedzinie naszego codziennego życia zapragniemy niedługo powrócić do obyczajów naszych przodków, i taka jedna wizja staje przed oczami mojej wyobraźni: po obfitym obiadku w karczmie pora na tradycyjny burdelek – stodoła, sianko, białe damy ubrane jak krowiarki a panowie jak stajenni, w blasku księżyca, wśród naturalnych dźwięków natury, rżenia koni, chrząkania świnek i bzyczenia komarów. Po wizycie w takim przybytku ciało w bąblach i rankach - za tę przyjemność pewnie będziemy gotowi słono zapłacić. A później naszymi kilkudziesięcioma końmi powrócimy do stalowo-szklanej rzeczywistości…
__Alicja Michała __