Imigracja: Bawarsko-brytyjski shitstorm
Published on
Translation by:
Emilia JankiewiczPrzez Europę po raz kolejny przelała się fala migracji - jednak w przeciwieństwie do oczekiwań, nie przez granice państw, lecz w głowach polityków w Londynie i Monachium. Od 1 stycznia obywatele Bułgarii i Rumunii mogą swobodnie podróżować między państwami Unii Europejskiej.
Wielu przewidywało gwałtowny napływ imigrantów chętnych do skorzystania z pomocy społecznej. I co nastąpiło? No właśnie - nic. Tymi, którzy po Nowym Roku zapełniali autokary i samoloty z Sofii lub Bukaresztu, byli jadący na urlop turyści lub studenci, którzy już wcześniej studiowali w którymś z państw członkowskich. Firmy przewozowe uskarżały się na tylko w połowie zapełnione pojazdy, a samoloty jakoś nie chciały zapełnić się głodnymi zasiłków Rumunami i Bułgarami. Liczba tych, którzy zdecydowali się na emigrację do innego europejskiego kraju po zniesieniu ograniczenia prawa do pracy była bliska zeru. W międzyczasie, debata na temat fali imigrantów osiągnęła punkt szczytowy w Londynie i Monachium.
Ogólnie rzecz biorąc, każdy kto chce krytykować imigrację z Europy Wschodniej nie powinien zbytnio zagłębiać się w szczegóły, bowiem te świadczą o całkiem innej rzeczywistości. Bawarska Unia Chrześcijańsko-Społeczna zaproponowała strategię „Kto oszukuje, ten wylatuje” – optując za tym, żeby imigranci, którzy nielegalnie wykorzystują niemiecki system pomocy społecznej, byli deportowani. Ci, którzy oburzają się na zasiłkowych wyjadaczy, powinni jednak robić to sprawiedliwie, nie ograniczając się jedynie do imigrantów. Ci sami politycy, którzy krytykują zachowanie imigrantów często nie zwracają uwagi na oszustwa podatkowe przedstawicieli klasy wyższej. Natomiast imigranci muszący utrzymywać się z niskich zasiłków, automatycznie budzą podejrzenia i wątpliwości. Mimo wszystko, w międzyczasie shitstorm w bawarskiej opinii publicznej obrał zupełnie inny kierunek – wielu internautów pyta, dokąd powinien być deportowany Uli Hoeness, prezes klubu FC Bayern, który niebawem może zostać aresztowany za oszustwa podatkowe.
Pobieranie odcisków palców od imigrantów
Slogan „Kto oszukuje, ten wylatuje” z góry zakłada, że imigranci chcą w podstępny sposób wykorzystać niemiecki system pomocy społecznej. Członek Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Elmar Brok, jako rozwiązanie zaproponował pobieranie odcisków palców imigrantów, którzy próbują nielegalnie wyłudzać zasiłki. Ta metoda byłaby nie tylko kompletnie absurdalna, ale automatycznie stawiałaby wszystkich imigrantów w podejrzeniu, ignorując rzeczywiste dane. Z tych bowiem wynika, że procentowo przybysze z Bułgarii lub Rumunii wcale nie korzystają z pomocy społecznej częściej niż Niemcy. Nie powinno się więc mówić o migracji biedy (niem. Armutsmigration). W wielu przypadkach imigranci wypełniają luki istniejące na niemieckim rynku pracy. Mało tego - dzięki ich obecności i pomysłom tworzone są nowe miejsca pracy.
Wielka Brytania to kolejny kraj, w którym trwa głośna debata na temat imigracji. Premier David Cameron proponuje wprowadzenie prawa zabraniającego polskim imigrantom wysyłania pieniędzy z zasiłków swoim dzieciom, które nie przebywają na stałe w Wielkiej Brytanii. Zaproponował on również, żeby zasiłki dla imigrantów były niższe od zasiłków, które dostaliby Brytyjczycy. I w tym przypadku politycy nie potrafią zaakceptować bolesnego faktu, że w rzeczywistości europejska migracja działa na korzyść brytyjskiej gospodarki. Przeciętny Polak w Wielkiej Brytanii jest lepiej wykształcony niż Brytyjczyk i ma znaczny wkład w sukces gospodarczy kraju. Nie wspominając już o tym, że ponad dwumilionowa grupa brytyjskich emigrantów przebywających na terenie Unii Europejskiej na pewno nie chciałaby być traktowana jak obywatele drugiej kategorii (mapa obok).
W debatach na temat imigracji zbyt często mieszane są fakty, które w rzeczywistości nie mają ze sobą nic wspólnego. Zwrot „turystyka zasiłkowa” (niem. Sozialturismus) został z tego powodu słusznie ochrzczony mianem najmniej odpowiedniego niemieckiego określenia roku („Unwort des Jahres”), bowiem imigracja nie ma wiele wspólnego z turystyką w poszukianiu zasiłków. W większości krajów europejskich imigranci zyskują prawo do pomocy społecznej dopiero po trzech miesiącach pobytu. Poza tym atmosfera wytwarzana przez polityków w Londynie i Monachium sprawia, że mało kto ma ochotę na wyjazd do kraju, w którym trwa polityczna nagonka na imigrantów. Jednym słowem - gówniana sytuacja dla wszystkich.
Ten artykuł jest częścią raportu specjalnego Cafebabel na temat różnych aspektów migracji w Europie.
Translated from Immigration: Bayrisch-britischer Shitstorm