Gdy Bóg jest większym socjalistą niż cesarz
Published on
Translation by:
Wojciech RussPo tym, jak Unia Chrześcijańskich Demokratów i Centrum nie weszła do włoskiego parlamentu, katolicy zaczęli być reprezentowani przez Watykan.
Od ostatniej rewelacji, wedle której założyciel Komunistycznej Partii Włoch Antonio Gramsci nawrócił się przed śmiercią na katolicyzm, do krytyki sposobu traktowania imigrantów i Romów oraz niesprawiedliwego podziału dóbr –we Włoszech jest opozycja, która wygłasza kazania z balkonu San Giovanni i pilnuje porządku poprzez tygodnik Famiglia Cristiana (Rodzina Chrześcijańska). Mówimy, że można było przewidywać próbę sił pomiędzy państwem a Kościołem. Teraz, gdy we Włoszech czasów szesnastej kadencji parlamentu nie istnieje już kwestia „Bogu, co boskie, cesarzowi, co cesarskie”, w pełnym kryzysie – gospodarczym, społecznym, wartości – wiekowa duchowa instytucja staje się „opozycją”. I na apolityczność rządzących odpowiada politycznie. Jest to konieczne w obliczu faktu, że partia UDC (Unia Chrześcijańskich Demokratów i Centrum) nie zasiada w parlamencie: w ostatnich wyborach nie przekroczyła progu 3%. Reprezentacja, również polityczna, katolików przeszła jakby naturalnie na Watykan.
Kiedy papież mówi swoje
Nie tylko opieka nad ostatnimi i słabymi jest zadaniem jakie stawia sobie Kościół. „Wzywam rządy do ofiarowania pieniędzy bankom, aby nie upadły i do wspomagania najbiedniejszej części społeczeństwa” – nie jest to typowe kazanie, jakiego by się oczekiwało od Benedykta XVI. I jeszcze: „reforma uniwersytecka musi gwarantować wolność nauczania, wolność badań i niezależność od władzy gospodarczej i politycznej”. I wchodząc w meritum okropności z którą nasze czasy muszą się zmierzać: „Przemoc jest nieodzowna przy nierówności, niesprawiedliwej dystrybucji dóbr, braku zaangażowania ze strony rządzących”. Dodać można też ostre wypowiedzi dotyczące traktowania osób spoza Unii Europejskiej i Romów, angażowania wojska do pilnowania „bezpieczeństwa” we włoskich miastach i wypadków śmierci podczas pracy.
Chrześcijańska rodzina komunistyczna?
Wespół z Watykanem o protokomunizm została oskarżona także Famiglia Cristiana: „Nie proto-, ale kryptokomuniści! Tak nas nazywają przy różnych okazjach. My, jako gazeta, obserwujemy wydarzenia polityczne komentując decyzje i fakty. Ten rząd nie pomaga rodzinie, jesteśmy zmuszeni pisać o tym. Jest to między innymi poparte i potwierdzone danymi” - wyjaśnia redaktor naczelny Alberto Bobbio. „Czy to zbyt wiele oczekiwać od rządu, aby unikał podejrzeń, że gdy rządzi prawica to zwiększa się przepaść ponieważ bogaci się tuczą a rodziny ubożeją?” – pytanie, które tak poirytowało Berlusconiego stało się powodem obdarzenia Familia Cristiana etykietką kryptokomunistów. „Gazeta zwraca uwagę, że politycy nie zajmują się tym, co do nich należy” - dodaje Bobbio. „Patrzy władzy na ręce. Tak powinno być, nie?”
Lewica, która tego nie robi
Nie jest to natomiast przypadłość partii i czasopism centrolewicy zabarykadowanych od czasów drugiego „Tangentopoli” [operacja „Czyste ręce”] – liczni są przywódcy i zarządzający Partii Demokratycznej aresztowani lub przesłuchiwani w związku z korupcją w wyniku nie rozwiązanej nigdy kwestii wybieralności do parlamentu osób skazanych czy oskarżonych przez sąd lub chronicznego braku jednomyślności. Nie dziwi pewnie fakt, że Kościół i katolickie media – listopadowa okładka miesięcznika Tracce di Comunione e Liberazione głosiła „Podnieśmy się do pracy” - mają swoją pozycję, ale że jako jedyne stawiają opór i dokonują konstruktywnej krytyki dbając o odrzuconych i myśląc o wspólnym dobru.
Zatem to wszystko, czym za czasów Pierwszej Republiki zajmowali się komuniści. Będzie to późne uznanie, które popchnęło Watykan aby zwrócić uwagę na nawrócenie – tylokrotnie negowane – w momencie śmierci założyciela Partii Komunistycznej Antonio Gramsciego. Sierp, młot i krzyż.
Translated from Se Dio è più socialista di Cesare