Europejska tożsamość, czyli co?
Published on
Translation by:
Marika Sendecka„Europie brakuje tożsamości” - takie stwierdzenie możemy przeczytać w licznych analizach wielu różnych intelektualistów. Jednak co ludzie w kawiarniach i na ulicy sądzą o tej sprawie? Nasz dziennikarz udał się do Strasburga, by znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Raz w roku Unia Europejska pyta swoich obywateli, czy czują się bardziej przynależni do Europy, czy do swojego państwa i narodu, próbując w ten sposób określić pojęcie i istnienie europejskiej tożsamości. Jednak co to właściwie jest europejskość? I co to jest tożsamość?
Różni autorzy w swoich długich opracowaniach próbują te dwa słowa ubrać w wiele słów. Piszą o demokracji, wspólnych wartościach, historii i czasem o chrześcijaństwie. Jednak co mówią o tym sami Europejczycy, kiedy nie mają przed soba ankiety wielokrotnego wyboru z Eurostatu? Co odpowiadają na pytanie dlaczego czują się europejsko albo na odwrót? Gdzie można się tego lepiej tego dowiedzieć niż w mieście, które samo siebie uważa za miasto najbardziej europejskie?
Jest słoneczne popołudnie w Strasburgu. Wzdłuż Illu widzimy zakotwiczone łodzie mieszkalne, na których mieszczą się bary i kawiarnie. Na nabrzeżu siedzą ludzie na krzesłach, leżakach i sofach - piją, palą, rozmawiają. Obok mnie siedzi czarnowłosa, trochę korpulentna pani w średnim wieku, naprzeciwko jej matka - krótkie biało-blond włosy, kilka zmarszczek trochę chuda, ale wysportowana.
Zaczynam od prostego ostrożnego pytania: Czy Strasburg jest europejskim miastem? „Tak” - brzmi natychmiastowa odpowiedź. Dlaczego? „Dlatego, że przybywa tu tak wielu turystów ze wszystkich krajów, wszędzie są obcokrajowcy" - mówi córka. To się zgadza - Strasburg jest ostoją turystów. Jednakże skoro są to obcokrajowcy, to jak mogą być Europejczykami?
„Rozumiem, co masz na myśli, ale na to pytanie po prostu ciężko odpowiedzieć. Co to właściwie jest europejskość?" Właśnie, co to jest? Matka, włączając się do rozmowy, mówi, że są to wspólne przyzwyczajenia, które dzielą wszyscy Europejczycy. Jednak o które przyzwyczajenia chodzi? „Dobre pytanie” - odpowiadają i jest to jedyna ich odpowiedź na to pytanie. Po chwili córka ponownie podejmuje temat: „ Mieszkałam kilka lat w Kanadzie. Czułam się tam bardzo Europejką, tam jest wszystko jakieś inne. Również kiedy jestem w Beligii jestem Europejką. Kiedy jestem we Francji, jestem Francuzką".
Inni odpowiadają podobnie. Pewna Rosjanka, która przeprowadziła się do Strasburga, mówi, że w ojczyźnie jest uznawana za Europejkę, a w Strasburgu za Rosjankę. Europejskość zdaje się być czymś nieokreślonym, czymś, co ludzie odkrywają kiedy opuszczają swoją ojczyznę i zostawiają za sobą znaną im kulturę. Ewidentnie tożsamość jest zawsze formą ograniczenia. Nas i innych.
Najpierw Ja, Później inni
Kolejną moją ofiarą jest pewna ładna Francuzka, która właśnie odpina swój rower ze stojaka. Sygnalizuje, że nie ma czasu, ale kiedy konrfontuję ją z moim pytaniem, przystaje i myśli. Również ona mówi w końcu: "Co prawda troszczę się w pierwszej kolejności o Francuzów, ale musimy również troszczyć się o innych". Grupa młodych ludzi, kilkoro z nich wygląda tak, jakby nie mieli nawet 18 lat, przysłuchuje się z zainteresowaniem i próbuje odpowiedzieć na moje pytanie. W końcu ktoś z nich mówi: „Nasi rodzice wpoili nam, że trzeba myśleć także o innych ludziach w Europie".
Nie da się nie zauważyć, że wszyscy z moich rozmówców w swoich odpowiedziach użyli słowa „musimy", nie zaś „powinniśmy". Europa zdaje się być nie sprawą serca, lecz kwestią rozumu. Kto myśli o Europie, jest pragmatyczny, trzeźwo myślący, racjonalny i nastawiony na dostrzeganie gospodarczych zalet płynących ze wspólnoty. Być może wspólna wartość płynąca z oświecenia nie jest tak szeroko rozpowszechniona.
Tę tezę najlepiej przetestować podczas spontanicznej dyskusji. Dwanaścioro młodych dorosłych skorzystało z mojego facebookowego zaproszenia i wzięło udział w dyskusji o Europie w klubie studenckim Le Chariot, w pewien kwietniowy piątek o godzinie 20. Kilkoro pracuje dla Cafébabel, pozostali to przyjaciele i znajomi. Nawet tutaj, wśród ludzi zainteresowanych tematem, opinie były podobne: oprócz trzech osób (łącznie ze mną) większość identyfikuje się przede wszystkim ze swoim narodem, a dopiero potem z Europą.
W pewnym momencie pojawiła się myśl: Jeśli człowiek identyfikuje się przede wszystkim ze swoim narodem i dopiero potem z Europą, to czy jest to już nacjonalizm?
Cisza.
To pytanie zadałem kilka godzin wcześniej, kiedy zaczepiałem ważnie wyglądających ludzi w Pałacu Europy, siedzibie Rady Europy (Palais d’Europe). Pewien poseł z Kosowa bez wahania odpowiedział: „To nie jest nacjonalistyczne, to jest egoistyczne. Jednak każdy taki jest. Każdy troszczy się najpierw o siebie samego, dopiero później o innych". W barze Le Chariot pojawiły się pierwsze prośby o udzielenie głosu. Jeden z uczestników mówi: „Tożsamość nie ma nic wspólnego z nacjonalizmem. To, że ktoś uważa się za Francuza nie czyni z niego nacjonalisty. Kiedy wyklucza się inne narodowości, uważa się je za gorsze, wtedy mamy do czynienia z nacjonalizmem". Zgodnie z tym stwierdzeniem nacjonalizm jest kwestią polityczną, a tożsamość - kulturową.
Okazuje się, że żaden z uczestników dyskusji nie zastąpiłby swej narodowej, kulturowej tożsamości europejską. W końcu właśnie ta różnorodność tworzy Europę. Myśleć po europejsku najwyraźniej oznacza dostrzegać różnorodność i odmienność Europy, a może nawet być z nich dumnym. W końcu unijne motto brzmi: „Zjednoczeni w różnorodności".
Jednak z ulicznych rozmów wynika, że wielu Europejczyków wcale nie „chce" trzymać się razem, ale czują, że „muszą". Pielęgnują raczej pragmatyczny, racjonalny stosunek do idei europejskości, idei głowy, a nie serca. Nie odczuwają żadnego patosu, patriotyzmu, żadnej miłości.
Szczerze mówiąc motto UE powinno więc brzmieć: „Zjednoczeni pomimo różnorodności".
TEN REPORTAŻ JEST CZĘŚCIĄ strasburskiej EDYCJI PROJEKTU „EUTOPIA: TIME TO VOTE”. PROJEKT JEST WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ KOMISJĘ EUROPEJSKĄ, MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH FRANCJI, FUNDACJĘ HIPPOCRÈNE, FUNDACJĘ CHARLESA LEOPOLDA MAYERA ORAZ FUNDACJĘ EVENS
Translated from Europäische Identität - was zur Hölle ist das?