Estonia: ucieczki naukowców z byłej republiki radzieckiej
Published on
Translation by:
magdalena panek-magieraDwoje naukowców, którzy wyemigrowali z Estonii w latach 90. opowiada o swoich zmaganiach i trudnej wędrówce przez Europę
Emigrujący naukowcy to ważny motyw w dyskusji na temat drenażu mózgów w 50 lat po zjednoczeniu Europy. Wraz z rozpadem Związku Radzieckiego oraz możliwością swobodnego podróżowania w strefie Schengen, Europa Wschodnia straciła 500 tys. naukowców na rzecz Zachodu. Według badań powołanego przez Komisję Europejską Centrum Studiów nad Demokracją (Centre for the Study of Democracy) w latach 1985-1993, ilość naukowców w Estonii spadła o 34,6%. Z tego 13,8% wyemigrowało za granicę, w tym do USA (20,9%), Skandynawii (45%) i Niemiec (12,8%). Dwóch fizyków, którzy wyjechali z Estonii w latach 90., opisuje co skłoniło ich do wyjazdu oraz jakim wyzwaniom musieli sprostać podczas podróży.
Z Tartu do Szwecji przez Tallin: zachować wiedzę na lepsze czasy
Różnica pomiędzy centralnie sterowaną przez Sowietów, podupadającą nauką w Estonii, a świetnie zorganizowanymi szwedzkimi politechnikami późnych lat 80., była ogromna. Z tego też powodu fizyk Tőnu Pullerits opuścił swój kraj ojczysty i udał się w pogoni za karierą do Szwecji.
W mojej pracy musiałem dużo czytać. Tartu (drugie co do wielkości miasto Estonii) jest położone ok. 200 km od Tallina i ten dystans musiałem pokonywać tylko po to, by mieć dostęp do gazet, mówi Pullerits. Robienie kopii materiałów naukowych było w radzieckiej Estonii jeszcze większym wyzwaniem.
Musiałeś ubiegać się o pozwolenie od dziekana wydziału aby dostać kopię artykułu. Nie mogłeś sam skorzystać z kserokopiarki. Była do tego specjalnie upoważniona osoba, no i ten absurdalnie mały limit stron, które mogłeś skopiować miesięcznie. Na dodatek pomieszczenie, w którym znajdowało się ksero było zamknięte i zaplombowane na czas wakacji, wspomina Pullerits, wspominając warunki pracy przed dwudziestu laty.
Gdy po raz pierwszy miał odwiedzić Szwecję na początku roku 1989, musiał się spotkać z agentem KGB, który miał "uchronić sowieckiego naukowca przed potencjalną propagandą kapitalistyczną". Zaproszono mnie do biura młodego człowieka, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Kiedy zostaliśmy sami powiedział mi, że Szwecja to przyjazny kraj. Nie było żadnych problemów z moim wyjazdem, ale musiałem pamiętać o Amerykanach przebywających w Szwecji. Wychodząc z biura poinformowano mnie, że jeśli zauważę coś podejrzanego, liczą na kontakt ze mną po powrocie do Estonii.
Pullerits nie miał odwagi sprzeczać się z agentem. Wyraził tylko swoje wątpliwości jeśli chodzi o prawdopodobieństwo spotkania kogokolwiek podejrzanego. Nie wyszedłem wówczas z tego pokoju, bo bałem się, że zrujnowałoby to moją podróż. Patrząc wstecz, jest mi trochę wstyd, że nie zrobiłem tego, mówi z żalem fizyk. To było jego jedyne doświadczenie z KGB.
Estonia ogłosiła niepodległość 20 sierpnia 1991 roku. Razem z żoną i dwójką dzieci, 29-letni wówczas Pullerits wyjechał do Szwecji w maju 1992. Tam też uzyskał habilitację. Planowałem zostać nie dłużej niż dwa lata, ale badania dobrze szły, więc udało mi się dostać grant od Swedish Research Council. To wydłużyło mój pobyt o 4 lata, wspomina Pullerits. Estonia, która dopiero co odzyskała niepodległość miała dużo poważniejszych problemów niż nauka, dlatego myślałem sobie, że powrócimy jak tylko wszystko wróci do normy. Naukowiec zgadza się, że jest typowym przedstawicielem wschodnioeuropejskiego drenażu mózgów. Dzisiaj jest profesorem nadzwyczajnym fizyki chemicznej na uniwersytecie w Lund w najbardziej wysuniętej na południe części Szwecji. Nie wyklucza możliwości powrotu do Estonii.
Z Estonii do Niemiec: rodzina motorem działania
26-letnia Marina Panfilova robi doktorat z fizyki na Uniwersytecie Paderborn w zachodnich Niemczech. Wyjechała z Estonii w 1999 roku w wieku 18 lat, podążając za swoimi rodzicami.
Był to czas kiedy niemiecki rząd udzielał Żydom z byłego Związku Radzieckiego pozwolenia na imigrację do Niemiec. Zamierzałam pomieszkać z rodzicami przez jakiś czas, nauczyć się języka, a później wrócić do Estonii, do moich przyjaciół, wspomina Marina. Podróżując po Niemczech i odwiedzając kilka uniwersytetów zdecydowałam się jednak zostać i ukończyć studia.
Największym wyzwaniem dla Mariny, jak sama przyznaje, było sprowadzenie jej psa. Nie miałam swojego samochodu. Jedynym alternatywnym środkiem transportu dla pasażerów ze zwierzętami był samolot. Musiałam więc wyrobić psu paszport, zaliczyć kilka wizyt u weterynarza, kupić klatkę, tabletki nasenne oraz pełny bilet lotniczy. Kosztowało mnie to o wiele więcej niż wstępnie byłam gotowa zapłacić. Co więcej, nikt nawet nie sprawdził dokumentów jej psa na granicy niemieckiej.
Niemniej jednak Marina miała trochę trudności ze studiowaniem fizyki po niemiecku. Musiałam tłumaczyć co drugie słowo w ćwiczeniach, żeby zrozumieć o co w nich chodziło, wspomina Marina swoje pierwsze dni na Uniwersytecie Padeborn. Zajmowało mi to całe godziny. Podczas seminariów często okazywało się, że ciągle nie wiedziałam do końca o co chodzi. Obecnie, po otrzymaniu tytułu magistra z wyróżnieniem, pracuje wytrwale nad doktoratem. Udało jej się również uzyskać wydziałowe stypendium na swoje badania.
Translated from Estonia's post Soviet-scientists move town