Ekologia w lekkim wydaniu: weekend bez spalin
Published on
Translation by:
lidiawyPo szczycie w Kopenhadze, klęsce globalnej polityki przeciw ociepleniu klimatu, niektórzy wciąż próbują lobbyingu unijnych instytucji, a w regionie Vosges, Elise, 27-letnia mieszkanka Strasbourga, organizuje weekend bez spalin. Jak bardzo musimy zmienić swój styl życia, aby ratować planetę?
Nie będąc obojętną na kwestię globalnego ocieplenia i interesując się metodami praktycznej edukacji, Elise Clevenot ze Strasburgu (27 lat) zdecydowała, że czas działać. W marcu w jej domu rodzinnym w la Grande Fosse miał miejsce pierwszy weekend bez spalin, w którym uczestniczyło pół tuzina znajomych.
Ekologia pozwala oszczędzać
Do przeczytania również: na pokładzie 'Climate Express' w kierunku Kopenhagi
Nie ma mowy o przyjechaniu samochodem, w rachubę wchodzi więc jedynie pociąg regionalny ze Strasbourga do Saales i 45-minutowy spacer aż do la Grande Fosse. Wysiłek to niewątpliwy, półtorej godziny drogi z torbą na plecach zamiast godziny i sześciu minut autem, ale za to ekonomicznie, dzięki zniżce, jaka przysługuje Arianie, 32-letniej nauczycielce niemieckiego. Podróż kosztuje piątkę członków grupy 8,16 euro zamiast 15,36 euro na osobę podróżując samochodem. Świadomość ekologiczna przynosi oczywiste korzyści również dla portfela… Ale w kwestiach kulinarnych dyskusja wrze. Maite, 27 lat, matka dwójki dzieci i kelnerka, dzieli się swoją opinią. W menu, poza daniami „domowymi” i z lokalnych produktów, komosa ryżowa i różne typów cukrów (rapadura, cukier integralny, syrop z agawy, czarna melasa, syrop z buraków i syrop z ryżu). Gaspard, 28-letni urzędnik, zauważa, że większość z nich jest importowana z odległych krajów, co przyczynia się w dużej mierze do emisji gazów cieplarnianych. „Koniec z piciem kawy, produktem z innego kontynentu!” - odpowiada na to ze śmiechem Ariane. „Chcesz powiedzieć, że należy kupować jedynie francuskie produkty?” - dorzuca Maite, która wie, że „preferowanie krajowej produkcji” jest bardziej leitmotivem radykalnej prawicy niż zielonych. Argument, który pewnie nie przypadłby do gustu sieci Amap, innej inicjatywie eko-odpowiedzialności, która próbuje motywować do spożywania lokalnych produktów w całej Francji. Jednak wszyscy zaproszeni wydają się zgadzać co do konieczności wspierania producentów „sprawiedliwego handlu” [ang. fair trade], co jednak nie ograniczy emisji gazów cieplarnianych. Zawsze jest jakieś „ale”...
Powrót na łono matki ziemi
Po posiłku Elise zabiera swoich znajomych na zwiedzanie wsi, gdzie uczniowie zrównoważonego rozwoju odkrywają że dach kościoła w la Grande Fosse pokryty jest panelami słonecznymi, które niedługo będą produkować aż do 20 tys. KWh. Następnie idą na spacer, z przerwą w barze społecznościowym [fr. bar associatif – bar integracyjny stworzony przez stowarzyszenie/daną społeczność, który nie ma celu zarobkowego], miejscu sąsiedzkich spotkań otwartym jedynie w niedziele. Wiele osób zamieszkało tu po rewolucji z maja 1968 roku, aby zachować alternatywne idee epoki. „Powrót do matki ziemi“, wydaje się wciąż przyciągać członków tej „zielonej klasy“. Wieczorową porą, każdy z zaproszonych proponuje jakieś zajęcie dla całej grupy - zasady praktycznej edukacji zobowiązują. Największym powodzeniem cieszy się kurs salsy autorstwa Daniele, włoskiego senior managera w amerykańskim koncernie (stereotyp ekologa-hippisa można odstawić na bok).
Przyjemna atmosfera, a jakże, ale czy to spotkanie nie miało służyć uratowaniu planety? Daniele nie jest co do tego przekonany. To w Chinach i Indiach należałoby działać, tam gdzie przemysł najbardziej zanieczyszcza środowisko, a nie w Europie, a tym bardziej nie wśród osób prywatnych. Elise, organizatorka spotkania, jest innego zdania. Podczas tego weekendu, wszyscy uczestnicy powrócili do kwestii podstawowych, nauczyli się żyć razem, jeść i podróżować inaczej. To doświadczenie podzielą niedługo kolejne osoby: młoda ekolożka jest bardziej niż kiedykolwiek pewna swojej misji. Na Facebooku powstała już grupa fanów: zaproszenia wysłane!
Zdj.: ©Max Disbeaux
Translated from Ecolo un brin bobo: le week-end sobre en carbone