Participate Translate Blank profile picture
Image for Efekty specjalne: to, czego nie widać

Efekty specjalne: to, czego nie widać

Published on

Translation by:

Default profile picture marta malik

kultura

Podróżowanie w czasie, poznawanie surrealnych miejsc i postaci. W kinie nic nie jest niemożliwe dzięki efektom specjalnym.

(Foto ThenAndAgain/ Flickr)Broda Daviego Jonesa porusza się nerwowo, by ni stad ni zowąd wystrzelić w powietrze. "Jestem bardzo dumny z tego pomysłu" przyznaje Geoff Campbell z Industrial Light & Magic (Ilm), słynnej wytwórni specjalizującej się w efektach specjalnych, założonej przez Georga Lucasa w 1975 roku. Technik - albo raczej "rzeźbiarz", jak lubi siebie określać - ekipy amerykańskiego reżysera jest szczególnie dumny ze swojego dzieła: pirata pół demona-pół ryby, który nie daje chwili wytchnienia Johnny'emu Deppowi w ostatnich dwóch częściach "Piratów z Karaibów".

Malarze i rzeźbiarze pikseli

Mały rozbieg, zdecydowane uderzenie i piłka kopnięta przez Maradonę trafia prosto w butelkę. "Złoty chłopak" był nie do pokonania w rzeczywistości, a co dopiero w ostatnim filmie Marca Risiego, "Maradona: Ręka Boga" (2007), opowiadającym o życiu sportowym i prywatnym Argentyńczyka. Paolo Zachara z Proximy, włoskiej firmy zajmującej się efektami specjalnymi tego filmu, odkrywa tajemnice postprodukcji, podczas gdy za jego plecami migają zdjęcia z materiału, mówiące więcej niż tysiąc słów. "W scenie gdzie Maradona trafia piłką w butelkę, aktor tylko kopnął piłkę, a butelka komputerowo została przesunięta tak, by trafiła w nią piłka".

Ten i wiele innych trików będzie można zobaczyć na Future Film Festiwal, poświęconym efektom specjalnym stosowanym w filmie, który odbędzie się w Bolonii w dniach 15-20 stycznia 2008.

Inaczej niż jego amerykański kolega, Zachara nazywa siebie "malarzem". "Dynamika europejskiego kina - wyjaśnia - jest dość statyczna, mało jest akcji, należy zwracać uwagę na szczegóły, gdyż ujęcie długo pozostaje na ekranie". Stąd wzbogacanie o elementy cyfrowe ogranicza się często do wygładzenia scen, wzmocnienie kolorów oraz znalezienie odpowiedniego światła. "Trik jest perfekcyjny, gdy jest niezauważalny" - dodaje. "N. (Ja i Napoleon)", nakręcony przez Paola Virziego, nad którym firma pracowała w 2006, jest tego przykładem: aby nadać placowi odpowiedni wygląd, zostały wycięte z tła wszystkie nowoczesne budynki i place budowy. Pozostałe budynki zostały pomnożone, a odcień zachodu słońca zintensyfikowany. Trik jest, lecz my go nie widzimy.

Marzenia mają puste kieszenie

O fantastyce, fantasy i akcji niewiele mówi się na Starym Kontynencie. To gatunki, które lepiej dostosowują się do spektakularności efektów w 3D, ale dla Paola Scarpinato z Ubik - wytwórni, która zajmowała się efektami specjalnymi ostatniego filmu Roberta Benigniego "Tygrys i śnieg" z 2005 roku - "niemożliwe jest znalezienie budżetu na tego typu produkcje". Jego nieziszczonym marzeniem jest projekt "Jacob": film krótkometrażowy zrealizowany w całości w 3D i skierowany do publiczności pełnoletniej. Z festiwalu na festiwal zdobywał wyróżnienia, lecz nigdy środków na realizację.

Scarpineto wtóruje Zaccara: "Włochy są słabe w porównaniu z konkurencją międzynarodową jeśli chodzi o pozyskiwanie środków na produkcję". To wąż połykający własny ogon: nie będąc na rynku międzynarodowym są zmuszeni obcinać dotacje, jak obcinają dotacje nie produkuje się filmów konkurencyjnych, a bez dobrych produkcji nie ma szans na znalezienie środków.

(Foto Future Film Festival)Poza tym zbyt rozmyty rynek europejski w obrębie audiowizualnych produkcji nie istnieje. "We Francji na rynek nie wejdziesz, w Niemczech i Wielkiej Brytanii jest niezwykle chroniony, Hiszpania dopiero raczkuje, podczas gdy włoski się nie chroni i nie eksportuje", przyznaje Zaccara. "Jedynym wyjściem jest szukanie małych państw, które ryzykują koprodukcje międzynarodowe".

Nawet martwy może wrócić na plan filmowy

Amerykański "rzeźbiarz" specjalizuje się w mimice twarzy oraz ruchach ust. Jego praca nad piratem Davy'm Jonesem wymagała niezwykłej cierpliwości i skupienia. Ruchy języka, oddychanie, nic nie pozostawiono przypadkowi. Nawet zwrócono uwagę na różne akcenty bohaterów ponieważ "Szkot porusza ustami inaczej niż Australijczyk".

Campbell patrzy w przyszłość, możliwą dzięki ostatnim osiągnięciom w kategorii efektów specjalnych - czemu by nie pozwolić grać aktorom - legendom, którzy odeszli z tego świata? Tak było w przypadku Marlona Brando w "Superman: Powrót" z 2006 roku. W tym wypadku zostały użyte zdjęcia archiwalne, ale czy będziemy mogli w przyszłości zobaczyć filmy z Jamesem Deanem całkowicie odtworzone na komputerze?

Amerykański guru wyklucza to lecz nie ze względu na czynniki finansowe czy technologiczne: "Realizacja nie jest problemem, zależy od scenariusza, od woli i dobrego gustu" - wyjaśnia. I dodaje: "z nieżyjącymi aktorami mogą pojawić się problemy natury prawnej, jak choćby konflikty z osobami posiadającymi ich prawa autorskie". Campbell zdradza, że otrzymał zapytania odnośnie "wyprodukowania" aktorów jeszcze żyjących na podstawie ich zdjęć z młodości, ale nie chce zdradzać o kogo chodzi. Fantastyka - powiedziałoby się kiedyś, lecz Hollywood przyzwyczaił już nas do niemożliwego.

Translated from Il trucco c'è, ma non si vede