Dyskusyjna kampania reklamowa wyborów europejskich
Published on
Translation by:
Kasia Kowalczyk17 marca Parlament Europejski rozpoczął kampanię reklamową czerwcowych wyborów europejskich. Niemiecka agencja, która ją przygotowała, po raz pierwszy w historii Unii wykorzystała konkretne problemy po to, by zachęcić ludzi do pójścia do urn. Ale czy to naprawdę "Ty decydujesz"?
Dziś rano po raz pierwszy zauważyłem kampanię reklamową stworzoną przez guru z ulicy Wiertz by zachęcić obywateli do głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wielkie niebieskie plakaty powieszone w oknach na Place Luxembourg informują w dziesiątkach języków: „It’s your choice”, „A vous de choisir”, „Usa il tuo voto” . Nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat innych wersji językowych, jednak jeśli chodzi o te trzy, to chciałbym podkreślić ich bezprzedmiotowość, o ile nie perwersyjność przekazu.
Nie ma wyboru
Po pierwsze, wszyscy doskonale wiedzą, że nie ma żadnego „wyboru”. W czerwcu nie będziemy wybierać między Obamą a McCainem, Berlusconim a Veltronim czy Ségolène a Sarkozym. „Wybór” będzie między niejasnymi programami wyborczymi oraz osobami, które podadzą się najprawdopodobniej do dymisji przed końcem ich mandatu, ponieważ wybiorą (tym razem naprawdę) inne zajęcie. Będą to osoby wybrane przede wszystkim ze względu na ich umiejętność podzielenia się władzą biorąc pod uwagę fakt, że w Parlamencie Europejskim nigdy nie panował model westminsterski, zgodnie z którym rozdzielono koalicję i opozycję.
Zdanie „A vous de choisir” („Wybór należy do Ciebie”) przywodzi na myśl nie tylko kasyno w Deauville, ale i świadczy o pewnej nieuczciwości. Można mówić co się komu żywnie podoba, jednak nie to, że przyszli europarlamentarzyści zostaną wybrani w wyborach. Nie z systemem blokowanych list, limitów oraz głosów ważonych, który sprawia, że głównym problemem systemu wyborczego jest ograniczenie możliwości wyboru, selekcję oraz w przypadku wielu krajów zmianę wyborów w ratyfikację decyzji podjętych już gdzieś indziej.
„Usa il tuo voto” („Skorzystaj ze swojego głosu”) jest z jednej strony nie tylko bardzo smutnym zwrotem, ale i całkowicie nieużywanym. Gdyby mój bank doradził mi, żebym „skorzystał ze swojej karty kredytowej” zastanowiłbym się dwa razy, zanim bym to zrobił. Poza tym, z głosu się nie „korzysta”. Można go dać, unieważnić, oddać a nawet powstrzymać się od niego. Dlatego też z powodu tej kampanii reklamowej postanowiłem nie „skorzystać” z mojego prawa.
Autor jest współzałożycielem i przewodniczącym stowarzyszenia Babel International, wydającego magazyn cafebabel.com.
Translated from No all’ipocrisia nella Campagna per le Europee: «Non c’è scelta»