Participate Translate Blank profile picture

Dubaj welcome-to

Published on

WideAngle

Do Dubaju zajechalam o 2 w nocy. Ale nie owial mnie oczekiwany wieczorny chlodek - temperatura obnizyla sie tylko do 40C. W poludnie jest jeszcze cieplej - okolo 46C. Wrazenie wyjscia z apartamentowca mniej wiecej takie, jakby ktos przystawil mi do twarzy dmuchajaca goracym powietrzem suszarke. Mieszkam chyba w dzielnicy Al Rashidiya, chociaz nie jestem tego do konca pewna.

Radio w kafejce internetowej gra przeboje orientalnego popu, a klawiatura na komputerze ma arabskie znaczki. Niestety nie ma wielbladow ;-)

Ktokolwiek powiedzial mi, ze Dubaj jest nowoczesnym, liberalnym miastem przypominajacym zachodnioeuropejskie stolice chyba mnie podstepnie oklamal... Wiekszosc kobiet, ktore do tej pory widzialam nosi na glowach chusty, a niektore nawet czarne burki, ktore zakrywaja przed obserwatorami wszystko oprocz przenikliwie ogladajacych cie ciemnych oczu. Dubaj przypomina raczej egipskie kurorty jak Sharm-el-Sheikh czy Hurgade niz budowany na zachodnia mode Bejrut.

Tak czy inaczej ludzie sa przesympatyczni. Niezwykle wylewni sasiedzi juz wytlumaczyli mi gdzie w naszej dzielnicy jest apteka, gdzie supermarket i jak trafic na basen ulokowany na dachu naszego trzypiertrowego apartamentowca.

Najwiekszym przezyciem dzisiejszego dnia byla wizyta w supermarkecie. Nigdy nie myslalam, ze wchodzac do supermarketu nie bede w stanie rozpoznac ani jednego produktu. Jakies dziwne fasolki, ryz, przyprawy, slodycze, suszone owoce i marki, ktorych nigdy wczesniej nie widzialam. Wiekszosc z nich opisana po arabsku, wiec na razie moge tylko zgadywac, jakie maja zastosowanie. Na szczescie w koncu znalazlam Nutelle. Z czekolada przez zycie!