Detronizacja górniczego pióropusza. Katowice w walce o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 roku
Published on
Czy po kolebce malarstwa flamandzkiego Brugii, antyczno-bizantyjskim Patras, kulturowo dualistycznym Stambule przyszedł czas na Katowice? Stolica Górnego Śląska, kojarzona głównie z górniczym dziedzictwem, stanęła, wraz z czterema innymi polskimi Gdańsk, Lublin, Warszawa, Wrocław oraz sześcioma hiszpańskimi miastami, w szranki o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 roku.
Gra toczy się o nie lada stawkę. Wybrane przez Unię Europejską miasto będzie miało okazję zaprezentować Europie przede wszystkim własny dorobek kulturalny, ale także ten regionu i państwa. Obok bezdyskusyjnego prestiżu i możliwości promocji idzie także wsparcie finansowe. W 2000 r. tego szczytnego tytułu dostąpił Kraków. Ale Kraków to drugie po Warszawie najbardziej rozpoznawalne miasto Polski, któremu nieformalnie tytuł kulturalnej stolicy naszego kraju od zawsze przypisywano. Czym natomiast mogą zauroczyć nas Katowice?
W poszukiwaniu okwieconych hałd wśród urzędniczego bałaganu
Cała kampania promocyjna przebiega pod buńczucznym, jak na centrum regionu, który nadal jest kojarzony z kolebką przemysłu ciężkiego, hasłem: Miasto Ogrodów. Na pierwszy rzut oka nie sposób rozszyfrować intencji twórców, na próżno bowiem szukać w Katowicach rzeczonych ogrodów. Dopiero po wnikliwym przestudiowaniu strony internetowej dowiaduję się, że najstarszym polskim miastem ogrodem jest katowicki Giszowiec, a na Śląsku powstawały również ogródki jordanowskie. Jednakże hasło odnosi się głównie do przyszłości i potencjału miasta, jako przyjemnej przestrzeni do życia i ma wydźwięk bardziej symboliczny niż botaniczny. Współgra to z założeniami Europejskiej Komisji, według których miasto zostaje Stolicą Kultury nie tylko dzięki temu, co sobą reprezentuje w chwili obecnej, ale również temu, co zamierza osiągnąć do czasu nastania owego wyjątkowego roku. Wszystko opatrzone jest futurystyczną grafiką, która ma przenieść odbiorcę w miasto marzeń, i faktycznie idealistyczna wizja wzięła górę, gdyż jedynie dzięki zawsze rozpoznawalnej kopule Spodka rozwiały się moje wątpliwości, czy aby na pewno trafiłam na stronę promocyjną miasta Katowice...
Oryginalność pomysłu można zrzucić na karb chęci całkowitego odcięcia się od utartych stereotypów i zaskoczenia odbiorców; zdaniem niektórych przyniosło to zaplanowany efekt. Gorzej jednak wygląda faktyczna realizacja projektu. Dość nadmienić, że pierwotnym hasłem kampanii było „Tu się tworzy!”, jednak w obliczu braku akceptacji rady zostało ono koniec końców porzucone. Tym samym organizatorzy wykazali pewną niezborność, wysoce niewskazaną podczas budowanie wizerunku, który powinien być spójny. Co więcej, Katowice nadal nie posiadają swojego profilu na stronie centrum dokumentacji Europejskiej Stolicy Kultury, a pomimo pozyskania jako ambasadorów projektu nestorów polskiej kultury, takich jak Wojciech Kilar czy Kazimierz Kutz, póki co nie udało się ich aktywnie zaangażować w przedsięwzięcie.
Jeszcze Katowice, czy już Silesia City?
Abstrahując od obranej drogi promocji, Katowice bezsprzecznie na przestrzeni ostatnich lat wypiękniały. W górę wystrzeliły nowoczesne budynki. Projekty deweloperskie wyrastają jak grzyby po deszczu. Zagraniczni inwestorzy docenili potencjał Górnego Śląska. To jednak za mało, aby miasto stało się przyjazną przestrzenią do życia, wzrosła aktywność lokalna, a Katowiczanie chcieli się identyfikować ze swoim miastem. Postrzeganie Katowic przez pryzmat Silesia City Centre – centrum handlowego, które jest drugim, zaraz po Spodku, najbardziej rozpoznawalnym miejscem miasta, zubaża ich wizerunek. A przecież w Katowicach można iść na film Tarkowskiego do kina studyjnego „Światowid”, „spotkać się na Mariackiej” podczas organizowanych cyklicznych imprez kulturalnych, uczestniczyć wraz z blisko stu tysiącami ludzi z całego świata w Off Festivalu, a od święta i posłuchać jazzowych wyczynów Woody’ego Allena we własnej osobie. Można się również udać w magiczną wędrówkę po Nikiszowcu, pełnym czaru dawnym osiedlu górniczym, które zostało wpisane na listę Pomników Historii, a czynione są starania, aby znalazło się na liście zabytków UNESCO.
To, czego w moim skromnym odczuciu brakuje w tej kampanii, to odwołań do tradycji, odrębności i swoistości. Zmiana wizerunku? Zgoda. Walka z krzywdzącymi stereotypami? Jak najbardziej, byle nie wstydliwe i na chybcika wpychanie górniczego mundury do szafy, aby tylko bezrefleksyjnie dociągnąć do standardów nowoczesnego, dynamicznego miasta europejskiego. Po prawdzie, czy hasło „Miasto Ogrodów” nie jest na tyle beztreściowe, że z powodzeniem mogłoby je zaadaptować każde inne z konkursowych miast? Dajmy jednak Katowicom szansę się wykazać, w końcu do 2016 r. jeszcze szmat czasu. I chociaż największy entuzjasta nie da wiary, że galeria Szyb Wilson wyrośnie na symbol na miarę Wawelu, to niesztampowego uroku już nikt jej nie odmówi.
Fot. (cc) _windprincess; mjaniec; wszystkie Flickr
Autorka: Małgorzata Małek