„Demon" Andrzeja Wrony: zbiorowa halucynacja Polaków?
Published on
Dybuk, czy jak chciał tego Wrona – demon – to żydowska dusza wchodząca w ciało żyjącego człowieka i próbująca dokończyć przerwane śmiercią ziemskie sprawy. Czas akcji Demona to zaledwie 48 godzin.
16 września miała miejsce polska premiera najnowszego i niestety ostatniego filmu Andrzeja Wrony (reżyser popełnił samobójstwo podczas tegorocznego Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni). „Demon” po raz pierwszy został zaprezentowany w Toronto, gdzie podbił serca amerykańskiej publiczności oraz krytyków filmowych. Zainteresowanie, które wówczas wzbudził może dziwić o tyle, że dzieło Wrony garściami czerpie z motywów polskiej kultury, historii i tradycji, które niekoniecznie muszą być rozumiane poza granicami naszego kraju.
Dybuk – dusza próbująca dokończyć ziemskie sprawy
Mowywem przewodnim jest dybuk – ikoniczny motyw polskiej przestrzeni kulturalnej, który uprzednio został wzięty na warsztat przez największych twórców polskiej kultury, między innymi przez Warlikowskiego, Kleczewską, Kieślowskiego, Holland. Dybuk, czy jak chciał tego Wrona – demon – to żydowska dusza wchodząca w ciało żyjącego człowieka i próbująca dokończyć przerwane śmiercią ziemskie sprawy. Czas akcji Demona to zaledwie 48 godzin, rozpoczęte przyjazdem Pytona (fenomenalny Itay Tiran) – głównego bohatera, który przybywa do małej, polskiej wioski z Wielkiej Brytanii, żeby wziąć ślub z Żanetą (Agnieszka Żulewska). Głównym miejscem akcji jest rozpadający się dom, będący w rodzinie panny młodej od pokoleń. Noc przed weselem młody chłopak znajduje szczątki ludzkie, zwiastun i powód jego przyszłych dziwnych zachować, które z biegiem akcji wzbiorą na sile.
Motyw ducha, który nie odnajduje spokoju, wydaje się być doskonałym tematem na horror. Jednak najnowszy film Wrony zbyt łatwo został zakwalifikowany do tej kategorii. Strach dość szybko zostaje złamany i osłabiony groteską, która wypełni kino salwami śmiechu. Czarny humor, którego doskonałym katalizatorem jest Andrzej Grabowski w roli ojca panny młodej oraz lekarz próbujący wyleczyc opętanego (Adam Woronowicz), nie jest jedynie źródłem błahej rozrywki lecz sięga głębiej i służy wydobyciu problemów, z którym mierzymy się od kilkudziesięciu lat. Wrona w karykaturalny i przerysowany sposób maluje krytyczny portret polskiego społeczeństwa, starającego się usilnie zasłonić trupa, który postanowił raz na zawsze wyjść z szafy i przypomnieć o swoim istnieniu.
„Demon” - studium pewnej Polski
Sama złożona treść filmu to jednak nie wszystko. Dzieło Wrony to również forma doskonale wydobywająca wielowarstwowość „Demona” i zgrabna zabawa gatunkami. Nie ma tu efektów specjalnych, film jest za to zbudowany małymi formalnymi subtelnościami, które swoim natłokiem mówią więcej o polskiej tradycji i przeszłości, niż można by było przypuszczać. Scenografia (autorstwa Anny Wunderlich i Marcina Aziukiewicza) ogranicza się do zrujnowanego domu o nieco dworkowym charakterze (znów ta Polska, szlachecka tym razem) urozmaicają oderalnione zamglone pejzaże. Twórcy starali się zminimalizować wszelkie znaki, które mogłyby ukonkretnić czas i miejsce akcji. Krótkie i pozornie niewiele znaczące sceny otwierające i zamykające film są oczyszczone ze współczesności, i wybrane tak, by przedstawiać neutralną dwudziestowieczną polską architekturę. Kostiumy (Aleksandra Staszko), kolorystycznie ujednolicone i starannie zbierana po całej Polsce, tworzą całkiem pokaźny przegląd polskiej mody XX wieku. Żona Pytona to ucieleśnienie słowiańskiej urody, a fizjonomia i talent Itaya Tirana złożyły się na doskonałą kreację aktorską balansująca miedzy opętaniem a poczciwą i radosną powierzchownością. Ta wymagająca rola tym bardziej zasługuje na uwagę, że właściwie od początku miała być zagrana bez żadnych technologicznych udoskonaleń. Przedstawiona wieś nie jest konkretną wsią. Arcypolskim motywem jest samo wesele, które z biegiem akcji przeradza się w korowód ignorantów pogrążonych w ślepym chocholim tańcu.
DEMON - oficjalny zwiastun filmu
Skupienie uwagi na dybuku, motywie przynależącym do tradycji żydowskiej, nie powinno odsyłać jedynie do holocaustu, lecz przede wszystkim do wspólnej tożsamości opartej na wzajemnej pamięci, szacunku i próbie zrozumienia historii. Róznorodne konwencje świetnie uzupełnia muzyka, pochodząca z dwóch zupełnie innych prądów kultury. Tworzą ją odświeżone aranżacje utworów wybitnego polskiego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego przeplatane z ludowymi weselnymi przyśpiewkami.
Wrona doskonale połączył dwa zupełnie odmienne filmowe gatunki jakimi jest horror i groteska i bardzo świadomie zaprojektował formę wizualną obrazu, na która składają się scenografia, kostiumy i proste, fotograficzne, zdjęcia (Paweł Flis), tworząc doskonałe, harmonijne i dojrzałe kino dla szerokiej publiczności. „Demon nie tylko bawi i straszy, lecz przede wszystkim podnosi ważny temat kondycji polskiego społeczeństwa, które chętnie topi swoją pamięć i godność w kieliszku wódki, uciekając od niewygodnej historii zwizanej z ważną częścią naszej historii, jaką sa Żydzi.