Cyfrowa rewolucja szansą dla demokracji
Published on
Translation by:
Wioletta MiśkoRewolucji cyfrowej nie można demonizować ani traktować jako jedynej drogi poprowadzącej nas ku przyszłości. Cafebabel.com poddaje internet wnikliwej analizie, prezentując zagrożenia jak i zalety tego- narzędzia komunikacji społecznej. 10 lat temu cafebabel.com zainicjował platformę umożliwiającą uprawianie dziennikarstwa obywatelskiego.
Przez lata rozwoju internetu dotarliśmy do momentu w którym to sieci społecznościowe zjednoczyły się by wspierać działania ruchu „oburzonych”. Jednak kwiaty cyfrowej demokracji dopiero rozkwitają.
Sieć, podobnie jak każdy inny środek masowego przekazu, jest tak naprawdę tym czym my sami chcemy, żeby była. Kiedy na świecie pojawiło się radio, telewizja czy też telefon, wiele osób marzyło o nowym świecie, gdzie rozprzestrzenianie się informacji i edukacji doprowadzi do powstania nowego oświeconego społeczeństwa. Totalitarna propaganda i masowa konsumpcja pokazały nam, że media dostarczają jedynie treści. Jednak nad tym jakiej one będą jakości powinni już czuwać obywatele. Wszystko wskazuje na to, że przyszłość stawia nas przed wielkim wyzwaniem jakim jest nauczanie ludzi o mocy, pięknie i wartości informacji dla rozpowszechniania demokratycznego dialogu.
Ani to raj ani piekło
Czy sieć ma jakiekolwiek znaczenie dla demokracji? Oczywiście, że tak. W dzisiejszej rzeczywistości nie zastanawiamy się nad tym jak internet wpływa na rozprzestrzenianie się demokracji. Siła internetu niezaprzeczalnie wpływa na szerzenie wolności jak i innych idei. Internet jest jedyną ciągle rozwijającą się platformą komunikacji - jedyną zdolną do łączenia zalet i wad pozostałych mediów, które pojawiły się przed nią. Internet to wzmacniacz, akcelerator wszystkiego co widzieliśmy już wcześniej, a jednocześnie miejsce zezwalające na eksperymentowanie i tworzenie nowych form interakcji. Ani to raj ani piekło, lecz po prostu technologia, która radykalnie zmienia oblicze społeczeństwa.
Odrębną rzeczą jest wpływ sieci na demokrację. Z punktu widzenia szeroko rozumianej wolności słowa, pluralizm informacji znajdujących się w sieci oferuje zdrową bazę dla rozwoju demokracji. Internet jest bowiem narzędziem, które ułatwia obywatelom podejmowanie decyzji i dokonywania opinii na temat głosowania. W jaki sposób? Dostęp do informacji w sieci zwiększa przejrzystość działań polityków, jak i zezwala na trafniejszą ocenę ruchów anty-demokratycznych, a to z kolei powoduje, że obywatel poczuwa się do większej odpowiedzialności za swój wybór polityczny. Nie zapominajmy jednak o tym, że niekontrolowane rozprzestrzenianie niesprawdzonych informacji może narazić na poważne zagrożenia.
Niebezpieczeństwa
Nie zapominajmy o tym, że korzystanie z internetu wiąże się także z ryzykiem, które czyhają na społeczeństwo w trzech potencjalnych wymiarach. Jednym z nich jest rozprzestrzenianie wiadomości propagujących przemoc lub przekazujących fałszywe informacje podżegające do nienawiści. Przypadek wideo Andersa Breivika, mordercy przedstawiciela radykalnej norweskiej prawicy, jest jednym z przykładów ilustrujących tego typu zagrożenie. Breivik wywołał sensację na skalę globalną, ale weźmy pod uwagę, że nigdy nie byłby sławny, gdyby jego haniebny czyn nie był promowany przez media.
Drugi wymiar ryzyka jest bardziej niebezpieczny, m.in. dlatego, że zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia pierwszego zagrożenia. To efekt tzw. „koleżeństwa”. Ułatwia on kontakt między ludźmi o wspólnych zainteresowaniach lub punktach widzenia, a te tworzą wówczas społeczności internetowe odporne na wpływy zewnętrzne. Problem ten nie jest poważny jeśli grupy te zrzeszają fanów, np. „Star Treka”. Niepokój pojawia się wówczas, kiedy społeczności te powstają by uczcić pamięć np. Hitlera. Oczywistym wydaje się fakt, że ani spotkania sympatyków Star Treka ani neonazistów nie są nowe w internecie. Warto jednak pamiętać o tym, że internet działa poprzez zwiększenie zakresu wszelkich wiadomości oraz umożliwia koordynację elementów, które nie mogłyby w innym wypadku wejść w kontakt. Nawiasem mówiąc - wiele już powiedziano na temat roli sieci w kształtowaniu grup islamskich ekstremistów zAl-Kaidy.
Trzecim wymiarem ryzyka jest ciemna strona jednej z najbardziej intrygujących cech internetu, czyli jego zdolność do mobilizacji. To właśnie ta właściwość internetu generuje większość dzisiejszych wypowiedzi na temat polityki. Do znudzenia przypominano o istotnym znaczeniu internetu dla Arabskiej Wiosny, kampanii wyborczej Obamy czy też dla rozwoju ruchu „oburzonych”. Faktem jest, że internet może tworzyć formy politycznej mobilizacji. Przykład zamieszek w Londynie ukazuje, że taki kolos może być niekontrolowany i wolny od roszczeń politycznych. Nie wnikając w to co było przyczyną rozruchów, pewnym jest, że ewolucją protestu przeciw policyjnej przemocy oraz śmierć człowieka w zgiełku pożarów i grabieży sugeruje, że coś wymknęło się spod kontroli - zarówno społeczeństwie jak i sił, które doprowadziły do tej mobilizacji.
Kryzys na Zachodzie, pragnienie zmiany oraz trwający już od wielu dekad deficyt demokracji spowodował rdzewienie systemu liberalnego, a to z kolei stało się przyczyną dla której setki tysięcy obywateli wyszło na ulice. Prawdą jest, jak twierdzi wielu krytyków, że społeczeństwo wciąż boryka się z brakiem wspólnego projektu, wiarygodnej alternatywnej propozycji, ale być może jest to dopiero początek, iskra zmian, która dzięki internetowi i mediom społecznościowym uzyska wymiar globalny. Czy następnym krokiem będzie dyskusja, debata, a może zbiorowa budowa nowej demokracji?
Nasiona e-demokracji
Istnieje niezliczona ilość przykładów jak sieć może być używana w celu świadomej mobilizacji (np. Avaaz), czy tworzenia obywatelskich ruchów politycznych (np. American Elect), form dziennikarstwa obywatelskiego (cafebabel.com lub najpopularniejszy portal tego typu - Huffington Post) lub w celu zainicjowania otwartej debaty (np. Economist – który to stworzył wirtualną platformę dyskusyjną w iście oksfordzkim stylu). Są to nasiona e-demokracji: szukajmy, analizujmy, korzystajmy, popularyzujmy je, a razem przyczynimy się kiełkowania nowej i zdrowej demokracji.
Lorenzo Marini jest doktorantem na wydziale komunikacji społecznej Uniwersytetu Pompeu Fabra w Barcelonie.
Fot.: główna (cc) charamelody/flickr; tekst (cc) Pantomas/flickr
Translated from Come raccogliere i semi della democrazia digitale