Co na to Polska? Komentarz naukowca ws. imigrantów z Syrii
Published on
[Opinia] Po ostatnich wydarzeniach w Paryżu wszyscy zadajemy sobie pytanie: co będzie dalej? Jako Europejczycy i jako Polacy chcemy wiedzieć, dokąd zmierzają działania rządu, Unii Europejskiej i innych organizacji międzynarodowych.
O ocenę sytuacji poprosiłem doktora Jerzego Baradzieja, antropologa i socjologa z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. To naukowiec znany z badań w środowisku nielegalnych imigrantów, prowadzonych w polskich aresztach deportacyjnych. Co tym razem ma do powiedzenia w kwestii uchodźców masowo napływających do Europy?
Grupa Wyszehradzka zawsze razem
Jerzy Baradziej zwraca uwagę, że wbrew temu, co się powszechnie uważa, izolacjonizm Grupy Wyszehradzkiej nie wynika z ignorancji, a jego przyczyny nie leżą w separacji w trakcie okresu komunistycznego. Zachowawcza polityka członków tej grupy wyrasta raczej z „obawy przed zderzeniem cywilizacji” skrajnie różnych, jakimi są kultury Europy Środkowej i Azji Mniejszej. Na te obawy nakłada się strach o podłożu ekonomicznym - imigranci postrzegani są jako konkurencja na rynku pracy dla obywateli, którym już w tym momencie nie żyje się łatwo. Ale czy nastroje ksenofobiczne i nacjonalistyczne tendencje są większe lub bardziej widoczne niż na Zachodzie? Liczne przykłady takich zachowań z Niemiec czy Francji, które nasiliły się dodatkowo po ostatnich zamachach, pokazują, że Polacy wcale nie są narodem bardziej lękliwym czy ksenofobicznym niż inne.
Nie należy zapominać, że Polska była krajem tranzytowym dla czeczeńskich kobiet i dzieci w trakcie wojny rosyjsko-czeczeńskiej, a obecnie jest domem dla 500 tysięcy ukraińskich imigrantów i uchodźców wojennych.
Mowa nienawiści - racjonalna?
W przeciwieństwie do imigrantów z Czeczenii, obecnie do Europy napływa dużo młodych mężczyzn, którzy z niewiadomych przyczyn nie zostali w Syrii, aby bronić swoich domów. To oczywiście budzi silny sprzeciw w Europie i odbija się szerokim echem w mediach czy Internecie. I chociaż wiemy, że ostatnie ataki w Paryżu przeprowadzili ludzie, którzy urodzili się we Francji i Belgii, fala nienawiści jest kierowana właśnie w stronę nowoprzybyłych imigrantów.
Baradziej stwierdza: „Jestem przeciwnikiem mowy nienawiści - piętnującej, obrażającej, etykietyzującej innego/obcego człowieka, ale z drugiej strony uważne analizowanie wypowiedzi politycznie niepoprawnych jest wręcz konieczne, tym bardziej, że często, kiedy pokonamy uprzedzenie lub obrzydzenie, może okazać się, iż również w tzw. mowie nienawiści odnaleźć można całkiem racjonalne argumenty”. Za przykład podaje ofertę pomocy ze strony Arabii Saudyjskiej, która zaproponowała zbudowanie w Europie dwustu meczetów na koszt rodziny królewskiej, jednocześnie odmawiając przyjęcia uchodźców. Oferta szybko stała się tematem kpin i internetowego hejtu, ale jednocześnie stanowi refleksję nad tym, jak muzułmanie postrzegają nasz kontynent. „Tam, gdzie stoi meczet, jest moje terytorium, albo przynajmniej w przyszłości takim będzie” - zdają się mówić Saudyjczycy. Czy więc strach przed inwazją, wyrażany w tzw. mowie nienawiści, jest irracjonalny?
Ponadto taki sposób myślenia i wypowiadania się jest bardzo głęboko zakorzeniony w społeczeństwie, bazuje na stereotypach, dodatkowo podsycanych chociażby przez akty terroru, jakich dopuszczają się nieliczni.
Europa coraz mniej wspólna
Zgodnie z tym, co zauważył mój rozmówca, najpoważniejszym problemem jest w tym momencie brak z jednej strony - wspólnej polityki imigracyjnej Unii Europejskiej, przez co granice Wspólnoty są nieszczelne, a z drugiej - kryzys tożsamości europejskiej. Obecnie coraz częściej rezygnujemy z kanonu, jakim jest rzymskie prawo, grecka filozofia i chrześcijańska etyka - podstaw, na których przez ostatnie półtora tysiąca lat ludzie budowali wspólnotę cywilizacji europejskiej. „Cywilizacja Islamu” z kolei ma jasno określoną tożsamość. „Przeciętny muzułmanin, wie doskonale kim jest, jego tożsamość zakorzeniona jest religijnej i społecznej doktrynie islamu, wie zatem również kto jest jego sojusznikiem, a kto - przeciwnikiem. Wie, przy czym trwać, jakie wartości są dla niego ważne, a z czego może zrezygnować bez szkody dla swojej tożsamości. W wypadku Europy pojęcie tożsamości jest rozmyte, co utrudnia nie tylko funkcjonowanie samym Europejczykom, ale wpływa także na ich relacje ze światem” - stwierdza Baradziej.
Doktor zwraca również uwagę na konflikt interesów państw wewnątrz wspólnoty, przez co UE nie ma szans stać się monolitem politycznym. Jako federacja państw członkowskich, Unia miałaby spore szanse przetrwać, ale jako monolit, z Niemcami lub Francją na czele - trwanie Wspólnoty staje się coraz bardziej wątpliwe.
Oczywiście to tylko jeden z możliwych scenariuszy. Antropologia nie daje możliwości przewidywania przyszłości, choć pozwala ją sobie plastycznie wyobrazić. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do najgorszego, a trwający na wschodzie konflikt dogaśnie. Jak z tego konfliktu wyjdzie Europa? Póki co, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
Wyrażone opinie są subiektywne i należą wyłącznie do mojego rozmówcy.