Participate Translate Blank profile picture
Image for Bronx, kolejny zagraniczny oddział Europy

Bronx, kolejny zagraniczny oddział Europy

Published on

Story by

Default profile picture ilan moss

Translation by:

Default profile picture Sara Szeremeta

Społeczeństwo

Cóż, nie do końca. Patrząc jak fontanna po północnej stronie trawników okalających Biały Dom zzieleniała na obchody Dnia św. Patryka 17-tego marca, przyjrzymy się temu, jak przybysze z Europy tchnęli nowe życie w etnicznie stare społeczności pięciu dzielnic Nowego Jorku, które od dawna stanowią cel imigrantów. Z Brukselą i Unią Europejską za oceanem, czy Europa jest tylko abstrakcyjnym bytem?

Okolice Morris Park na Bronksie jest domem dla wielu z 70 tysięcy nowojorczyków włoskiego pochodzenia. Chociaż imigracja z Włoch osłabła, na ulicach miasta nadal słyszy się język włoski, w witrynach wisi wędzone mięso, a część Amerykanów włoskiego pochodzenia odkryła w sobie nawet zainteresowanie Unią Europejską. Dr Joseph Scelsa, prezydent włosko-amerykańskiego muzeum, wierzy, że wiele osób w jego społeczności zdało sobie sprawę z korzyści przyznania się do swojego włoskiego obywatelstwa. „Ciągle istnieje więź z Europą”, mówi. „Mój syn jest Amerykaninem w czwartym pokoleniu, ale przekonałem go, by wyrobił sobie włoskie obywatelstwo. Jako że jest architektem, możliwość pracy na rynku europejskim to ogromna zaleta”. Według cenzusu z 2000 roku przeprowadzonego przez włosko-amerykańską fundację narodową, największa liczba Amerykanów pochodzenia włoskiego (40%) żyje w nowojorskim okręgu Richmond.

UE-NYC

(zdj.: Lucas Berrini/flickr)W międzyczasie ponad 40 milionów Amerykanów jest przekonanych o swoim irlandzkim rodowodzie, w tym ich nowy afroamerykański irlandzki prezydent. Ostatnia imigracja pompuje świeżą krew w okolice Woodland na Bronksie i części Woodside Queensu, jednak powrót do irlandzkiego akcentu nie wzbudził wielkiej nostalgii do UE. Liz Kenny, dyrektor naczelna nowojorskiego centrum irlandzkiego, wierzy, że niedawni przybysze zdecydowanie stają się amerykańscy i tracą identyfikację ze swoja europejską ojczyzną. „Nie chodzi o to, że nie doceniają tego, co UE zrobiła dla ich rodzin w Irlandii. Oni po prostu nigdy nie byli jej częścią”, przekonuje. Jak na ironię, artykuł w The Guardian z 18-tego marca podaje za irlandzkim narodowym biurem statystycznym, że pomiędzy 2001 i 2007 rokiem więcej ludzi przeniosło się z Irlandii do USA, niż odwrotnie. Około 20.000 rumuńskim imigrantów mieszka w okolicach Sunnyside i Ridgewood Queens’u, podobnie jak czterotysięczna społeczność bułgarska. Astoria w tej samej dzielnicy jest znana z dużej greckiej populacji, która sięga blisko 30.000 ludzi – dopiero niedawno greccy ekspatrianci uzyskali prawo głosowania w wyborach narodowych ze swojego miejsca zamieszkania, ale są tam też enklawy Czechów i Słowaków. Dalej na południe Brooklynu, wielu z 65-ciu tysięcy urodzonych w Polsce emigrantów znalazło swój dom w Greenpoint, żyjąc po sąsiedzku z zawrotną mieszanką Latynosów, odmieńców i pierwotnie przybyłych z Transylwanii Żydów chasydzkich. Wreszcie, również mała społeczność bałtycka rozproszyła się wśród 150.000 mieszkańców z byłych państw bloku sowieckiego. Podczas gdy Francuzi, Niemcy i Brytyjczycy nie mogą przypisać sobie jednej dzielnicy, Smith Street na brooklińskim Cobble Hill stała się swego rodzaju francuską placówką. 14-go lipca, na środku ulicy pojawiają się tam stanowiska pétanque [francuska gra polegająca na rzutami metalowymi kulami jak najbliżej gumowej kuleczki – przyp. tłum.], a rzucający kulami palą jak smoki i wydają się być żywcem wyjęci z krajobrazu Marsylii.

Nie ma jak w domu

(zdj.: skreuzer/flickr)W europejskich dzielnicach Nowego Jorku prężnie rozwija się sieć stowarzyszeń społecznych i klubów. Instytucje te oferują niezbędne usługi dla nowo przybyłych: od zwykłych sklepików do dużych centrów kultury. Ale najlepszy sposób, by poczuć się jak w domu, to jedzenie, napitek i muzyka, serwowanych przez wiele placówek. Restauracje na Sunnyside serwują Mămăligă (rumuńskie danie z żółtej kukurydzy, podobne do włoskiej polenty) z Muzica Lautareasca wykonywaną przez miejscowych muzyków cygańskich, podczas gdy w sędziwej Bohemian Hall na Qeensie możemy uświadczyć piwa Staropramen i występów orkiestr smyczkowych Czechów i Słowaków. Grecy mogą potańczyć do bouzouki w Astorii, Polska młodzież gromadzi się w klubach nocnych na Greenpoint, a światowej klasy muzycy irlandzcy występują na tradycyjnych spotkaniach muzycznych w pubach na całym Bronksie.

Gita Klinderová z Bohemskiego Stowarzyszenia Dobroczyńców i Literatów (BBLA: Bohemian benevolent & literary association) wierzy, że tego typu organizacje są niezbędne dla Czechów, którzy zwyczajnie nie mają czasu na przygotowywanie skomplikowanych tradycyjnych dań. „Jesteśmy narodem, który lubi swoje piwo, więc to spotykanie w pubach ma sens”, żartuje. Ale czy Czesi zgromadzeni w Bohemian Hall piją na cześć obecnej czeskiej prezydentury w Unii Europejskiej? Raczej nie. „Jesteśmy świadomi, że przewodniczymy UE, jednak ten fakt nie jest częścią naszego życia”, dodaje Klinderová. Gdy 60 lat temu Europa leżała w gruzach, nowojorscy emigranci z Europy spoglądali w świetlaną przyszłość w Stanach. Dziś obywateli silnej i rozszerzającej się Unii można znaleźć w całym Nowym Jorku, ale jeszcze się okaże, czy odegra ona w ich społecznościach ona choćby symboliczną rolę.

Story by

Translated from The Bronx, another European overseas department