Participate Translate Blank profile picture
Image for Brexit i brytyjska prasa: kto chce pozostać w UE, a kto lobbuje za wyjściem?

Brexit i brytyjska prasa: kto chce pozostać w UE, a kto lobbuje za wyjściem?

Published on

PolitykaBrexit

[Grafika interaktywna] Gdy w Wielkiej Brytanii dzieje się coś ważnego, gazety i magazyny wprost ogłaszają swoje stanowiska i jawnie lobbują wśród swych czytelników. W jak dużej mierze są w stanie wpłynąć na wynik referendum europejskiego, które jutro odbędzie się na Wyspach? Sprawdź, kto popiera, a kto jest przeciwny Brexitowi.

Niebieskie punkty chcą pozostać w UE. Grafika jest aktualizowana w miarę, jak kolejne gazety ogłaszają swoje stanowiska.

W przeddzień referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, internet rozbrzmiewa kakofonią ścierających się argumentów rywalizujących grup. Co ciekawe, na Wyspach gazety i magazyny jawnie lobbują w kwestiach politycznych, w tym przypadku - starając się przekonać czytelników do głosowania za wyjściem lub pozostaniem w UE. Nikt nie sili się na niezawisłość, czy zachowanie pozorów bezstronności. Jedynymi wyjątkami są tu finansowane przez państwo media publiczne, stąd też nie możemy się spodziewać podobnego „coming outu” w wykonaniu na przykład BBC czy Channel 4.

Większość deklaracji co do oficjalnego stanowiska danej gazety w kwestii Brexitu, zaczęło się ukazywać w minionym tygodniu, czyli zaraz przed referendum. Celem takiej taktyki jest wpłynięcie na decyzje tych Brytyjczyków, którzy jeszcze mają wątpliwości co do tego, jak zagłosować.

Bardzo niski poziom dyskusji można było wyczuć już w maju, kiedy były burmistrz Londynu Boris Johnson wytknął Brukseli, że zgodnie z jej prawami zabroniony jest import wygiętych bananów na Wyspy, co miało stanowić dowód na to, że Wielka Brytania miałaby się lepiej poza Unią. Niesłabnąca hiperinflacja hiperboli w artykułach na temat Brexitu zmusza czytelników do dzielenia przez pięć wszystkiego, co pisze się na ten temat.

Z jednej strony najbardziej poczytny brytyjski tabloid The Sun krzyczy, capslockując tu i ówdzie: „We urge our readers to beLEAVE in Britain and vote to quit the EU on June 23”. Z drugiej - lewicowy the Guardian grzecznie nawołuje: „Keep connected and inclusive, not angry and isolated”.

W przeszłości The Sun zasłynął już jako samozwańcza pytia. Gdy w wyborach parlamentarnych z 1992 roku kandydat z ramienia Partii Konserwatywnej John Major niespodziewanie i niewielką przewagą głosów pokonał swojego rywala z Partii Pracy Neila Kinnocka, tabloid sobie przypisał tę zasługę. Miesiące zajadłej kampanii przeciw Kinnockowi, którą The Sun prowadził na swych łamach, zakończyły się sukcesem, co załoga tabloidu podsumowała nagłówkiem: „It's The Sun Wot Won It" (What zastąpiono tu Wot, żeby zabrzmieć bardziej „swojsko", red.). Podobnie było w 1997 roku, gdy tabloid przeszedł na stronę laburzystów i lobbował za kandydaturą Tony’ego Blaira, a gdy ten wygrał - The Sun po raz kolejny podpisał się pod tym sukcesem.

Jednak dziś coraz mniej osób kupuje tradycyjne papierowe gazety, wybierając raczej ich elektroniczne wersje. Trzeba również wziąć pod uwagę fakt, że o ile The Sun trafnie wyczuwa nastroje panujące wśród swych czytelników i dobrze je odzwierciedla, nie wiemy do jakiego stopnia jest w stanie na nie wpływać.

Czy zatem publiczne ogłoszenie swych stanowisk przez gazety i magazyny faktycznie zadecyduje o tym, jak w czwartek zagłosują Brytyjczycy?

Zdaniem Virala Shaha, byłego redaktora angielskiej wersji Cafebabel, cały ten prasowy cyrk rządzi się swoimi własnymi prawami.

„Według moich obserwacji w przypadku tradycyjnych wyborów parlamentarnych zazwyczaj jest tak, że oficjalne stanowisko redakcji w danej kwestii odzwierciedla stanowisko właściciela gazety. Jednak w przypadku tego referendum właściciele gazet albo starają się nie określać po żadnej ze stron, albo naprawdę pozwalają dziennikarzom podejmować decyzje samodzielnie. Ten drugi scenariusz wydaje mi się bardziej prawdopodobny, bo przecież gazety to koniec końców również przedsiębiorstwa. Na przykład, The Daily Mail jest za opuszczeniem UE, ale jego niedzielna edycja Mail on Sunday lobbuje za pozostaniem. Obie gazety są finansowane przez Lorda Rothermere’a, który uchyla się od płacenia podatków w Wielkiej Brytanii, a wspomnianymi gazetami zarządza za pośrednictwem spółek zarejestrowanych na Bermudach. Rupert Murdoch, nasz ulubiony australijski żigolo z geriatryka, zrobił to samo w dwóch posiadanych przez siebie gazetach - The Sun jest za Brexitem, a The Times namawia czytelników do głosowania za pozostaniem w UE".