Auschwitz: ocalić od zapomnienia
Published on
Translation by:
Joanna MirekCoraz mniej jest wśród nas żyjących świadków koszmaru obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Dlatego tak ważne jest, by ci, którzy jeszcze są z nami, mogli opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Niemal 70 lat po wyzwoleniu Auschwitz biorę udział w tegorocznej edycji „Zbliżeń", gdzie poznaję ostatnich ocalałych z Holokaustu.
W Auschwitz jest cicho i straszliwie zimno. Otaczający teren obozu drut kolczasty, symbol nazistowskiego terroru, otulony jest grubą warstwą białego puchu. Przeraźliwie niska temperatura i lodowaty wiatr tylko wzmacniają grozę panującą w byłym niemieckim obozie pracy i zagłady Auschwitz-Birkenau.
Spotykam Jacka Zieliniewicza, który, nieco przygarbiony, raźnym krokiem zmierza w moją stronę po skutej lodem drodze, którą przed 70 laty budowali więźniowie. Spacerując mijamy pobliski posterunek policji, baraki oraz ruiny krematoriów, w których życie straciło tysiące więźniów. Idziemy dalej wzdłuż torów wiodących do Bramy Śmierci. Pociągami towarowymi przewożono tędy transporty Żydów, Polaków, więźniów politycznych, niepełnosprawnych, homoseksualistów oraz Cyganów. Już nigdy stąd nie wrócili. W świadomości milionów ludzi Auschwitz jawi się jako największy nazistowski obóz śmierci, symbol zagłady narodów.
„nie czuję już nienawiści“
„Wszyscy byliśmy głodni, ale dla mnie najgorsze było coś innego – straszliwe zimno. Czasem trzeba było spędzić cały dzień na zewnątrz, bez względu na to, czy akurat padał deszcz, czy śnieg” – opowiada Jacek Zieliniewicz, były więzień Auschwitz. Musiał znosić przenikliwe zimno mając na sobie tylko czarno-biały pasiak. Został aresztowany w 1943 roku. Jako więzień polityczny przeżył obóz w Oświęcimiu, a także obóz Dautmergen w Niemczech. Jacek Zieliniewicz jest jednym z nielicznych, którym udało się ocalić życie w konfrontacji z reżimem III Rzeszy, a także jednym z niewielu, którzy opowiadają o koszmarze tamtych lat. W tym celu 87-letni już mężczyzna jeździ często na drugi koniec Polski. Auschwitz jest jednak miejscem, do którego zawsze wraca. Jeździ też czasem do – znienawidzonych niegdyś – Niemiec i opowiada swoją historię zarówno młodszym, jak i starszym słuchaczom. „Nie czuję już nienawiści i to jest moje największe zwycięstwo. Nie ma złych narodów, są tylko źli ludzie”– komentuje Zieliński, ojciec dwóch córek, który po wyjściu z obozu pracował jako inżynier w przemyśle mięsnym.
Po 50 latach przepracowanych w tym zawodzie przeszedł na zasłużoną emeryturę. Dziś jego powołaniem jest dzielenie się swoimi trudnymi doświadczeniami. Robiąc to chce ocalić od zapomnienia bolesną prawdę o przeszłości. „Nie jesteście odpowiedzialni za przeszłość, ale za przyszłość" – powiedział Zieliniewicz dwudziestu dwóm młodym dziennikarzom z Polski, Niemiec oraz innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, którzy zostali zaproszeni do udziału w projekcie „Zbliżenia 2014" przez Stowarzyszenie Maximilian-Kolbe-Werk (Dzieło im. Maksymiliana Kolbego).
Jako jeden z grona wybranych dziennikarzy biorę udział w spotkaniu z pięcioma byłymi więźniami obozu w Auschwitz. Przeprowadzamy z nimi wywiady i spisujemy ich historie. Oprowadzanie po obozie, warsztacie konserwacyjnym oraz wizyta na wystawie „Klisze pamięci. Labirynty” autorstwa Mariana Kołodzieja, artysty i byłego więźnia Auschwitz, mają za zadanie przybliżyć nam historię obozu zagłady. Według założeń organizatorów oraz życzeń żyjących więźniów ocalałych z Holokaustu, powinniśmy przekazywać tę historię dalej, zwłaszcza młodszym pokoleniom. Aby ludzkość nigdy nie zapomniała i nigdy więcej nie popełniła tak koszmarnej zbrodni.
100 tysięcy Lajków
W rzeczywistości okazuje się, że działania mające na celu ocalić przeszłość od zapomnienia stanowią nie lada wyzwanie. Możliwość rozmowy z żyjąceym świadkiem koszmaru obozu koncentracyjnego to ogromny przywilej, bo z każdym rokiem będzie ich wśród nas coraz mniej. Również z tego powodu Państwowe Muzeum w Oświęcimiu zdecydowało się na nowatorski krok: instytucja teraz już nie tylko konserwuje autentyczne miejsca oraz pamiątki rzeczowe, odnawiane w razie potrzeby (tj. walizki, buty, włosy więźniów), ale także udostępnia część tych bolesnych wspomnień w Internecie. Media społecznościowe mają pomóc dotrzeć do wszystkich tych, którzy z różnych powodów nie mogą osobiście odwiedzić Miejsca Pamięci.
Jak dotąd strona Auschwitz-Birkenau ma ponad 100 tysięcy lajków na Facebooku. „Brzmi to dosyć dziwacznie: «być fanem» Miejsca Pamięci albo «polubić» zdjęcie z obozu Auschwitz. Jest to problem natury językowej, o którym długo dyskutowaliśmy. Jednak po pięciu latach od momentu założenia naszej strony okazuje się, że internauci traktują naszą witrynę z wielkim szacunkiem" – komentuje Paweł Sawicki, przedstawiciel prasowy Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau, odpowiedzialny również za konto Auschwitz na Twitterze oraz Instagramie. Tak wiele „facebookowych fanów” to dla niego odpowiednik ogromnej wycieczki szkolnej. „Wszystko to, co udostępniamy, dociera do tysiąców internautów. Oczywiście są wśród nich tacy, którzy po prostu klikają bez większego zastanowienia i za chwilę o wszystkim zapominają, ale za to niektórzy są bardzo aktywni” – dodaje. Zdaniem Pawła śledzenie na bieżąco profilu na Facebooku, czy otrzymywanie bieżących informacji o Auschwitz za pośrednictwem Internetu nie może jednak w pełni zastąpić wizyty w Muzeum Auschwitz. „Nie chcemy zastępować tego doświadczenia przez aktywność w mediach społecznościowych. Wręcz przeciwnie, pragniemy jedynie zwrócić uwagę internautów, na to, co podczas ich wizyty w obozie Auschwitz jest najbardziej istotne” – wyjaśnia Sawicki.
Translated from Auschwitz: Gegen das Vergessen