Participate Translate Blank profile picture

Amerykański polityk bloguje...

Published on

SpołeczeństwoPolityka

Dla amerykańskich polityków, jak i również ich doradców, Internet stał się narzędziem w drodze do wygranej.

Howard Dean, Foto: Nick Davis/FlickrJuż w czasie poprzednich wyborów prezydenckich, demokrata Howard Dean wraz ze swoim doradcą Joe Trippim, zdołali zaznaczyć swoją obecność w sieci, niemniej jednak nie pozwoliło to im na kandydowanie w wyborach prezydenckich z ramienia Partii Demokratycznej. Internet ciągle jeszcze nie odgrywa tak wielkiej roli. Jednak każdy wysiłek popłaca, dlatego wiele kandydatów oprócz ulotek i plakatów zadbało także o blogi. Całkiem możliwe, że przemówienia kandydatów zostaną opublikowane w sieci.

JoeJoe Lieberman: aż do przesady rzucający się w oczy

Autorem tekstu jest jego współpracownik, a blog finansują tak zwani "przyjaciele", niemniej jednak utrzymuje się w ścisłej czołówce najbardziej interesujących, zarówno ze względu na oprawę graficzną, jak i zawartość merytoryczną. Wstep to krótki film zawierający zdjęcia ze strony Flickr, oraz linki i odnosnikami typowe dla blogów. Blog to najbardziej rzucająca sie w oczy część strony internetowej. Jednak, posiada jeden minus, nie dopuszcza żadnych komentarzy. Błąd, gdyż tworzenie "wspólnot" to jeden z podstawowych kluczy politycznego bloga. Nie powinien on jedynie spełniać funkcji reprezentacyjnej, prezentując kandydata i jego program, tylko zachęcać do debaty. Jak przyznają eksperci, służy on do rozeznania terenu wśród wyborców, co można uzyskać dzięki tak zwanemu "bannerowi", który towarzyszy stronie Liebermana.

Rick Santorum - Foto: Michael Righi/FlickrRick Santorum: społeczność ponad wszystko

Rick Santorum, republikański senator z Pensylwanii, jest prwadziwą ostoją swojej partii i dzielnie stawia czoła kolejnym wyborom. "Running with Nick" to myśl przewodnia bloga w jezyku angielskim i hiszpańskim. Myśl jak najbardziej na miejscu, gdyż kandydat chce stworzyć specjalną przestrzeń dla użytkownikow. Rejestracja na stronie umożliwia dostęp do specjalnych usług oraz do sklepu on line, gdzie można nabyć gadżety bezpośrednio związane z wyborami oraz z kandydatem. Na potrzeby użytkowników funkcjonuje także specjalna opcja blog przyjaciele, gdzie dopuszcza się wszelkiego rodzaju komentarze, jednak tylko osób wcześniej zarejestrowanych. W ten oto sposób zapobiega sie krytykom. Dodatkowo, co jest nowością, blog obfituje w własnoręcznie napisane przez Santoruma teskty.

Dennis Hastert, Foto: Bistrosavage/FlickrDennis Hastert: Bardziej osobisty

Przypadek republikanina Hasterta jest dość osobliwy. Stawia on czoła powtórnym wyborom, w świetle skandalu, związanego z Foleyem, pełni on też dodatkowo funkcję reprezentatnta samorządu. Nie zważając jednak na okoliczności, ma on raczej pewne zwycięstwo w kieszeni jeśli chodzi o 14-ty okręg Illinois. Wydarzenie całkiem możliwe do urzeczywistnienia, biorąc pod uwagę dość osobistą wymowę wyborczego bloga, pełnego refleksji i pozbawionego przestrzeni przeznaczonaj na potrzeby zbierania funduszy. Jest to pewnego rodzaju skrawek osobistej przestrzeni zamieszczony na oficjalnej stronie kandydata, z jego testami na temat aktualnej sytuacji. Swego rodzaju rara avis jeśli chodzi o polityka rodem z Ameryki.

Barak Obama, Foto: sister72/FlickrBarack Obama: Stawia na podcast

Dość ciekawa jest strona internetowa demokraty Baracka Obamy, w jego przypadku w miejsce bloga został zastosowany podcast, czyli zamist tekstu- dźwięk. Zamysł podobny jak w poprzednich przypadkach: głosić idee i prezentować sylwetkę kandydata. W rzeczy samej, sam kandydat udziela swego głosu jako podklad do podcastów. Oczywiście na stronie nie brakuje takich elementów jak notesu, możliwości wniesienia wkładu pieniężnego oraz biuletynu z ostatnimi nowościami. Trzeba przyznać, że zastosowanie podcastu dowodzi, że kandydat obraca się w gronie doradców, którym nie obcy jest Internet i którzy w pełni wykorzystuja jego możliwości.

Europa: Od refleksji Wallström do niezdrowej hiszpańskiej rywalizacji

Jak do tej pory do Europy nie zwitał jeszcze wielki boom politycznych blogów. Niemniej jednak jest kilku polityków, którzy wykorzystują w swoich kampaniach tego typu instrumenty, mowa tutaj na przykład o kanclerz Niemiec Ángela Merkel i brytyjskim liderze partii konserwatystów Davidzie Cameronie. Niemniej jednak są oni wśród europejskich politykow wyjątkami. Zdecydowana większość wciąż nie docenia Internetu i wybiera dużo łatwiejszy dla nich sposób przekazu, czyli występ się przed kamerami.

Niemniej jednak są wyjątki, jednym z nich jest Margot Wallström, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, komisarz ds. stosunków instytucjonalnych i strategii komunikowania, która to pokonała swoj strach przed blogiem zmieszczając w nim własne teksty. Choć nie jest to miejsce często aktualizowane, jednakże obfite w komentarze, płynnośc oraz styl typowy dla politycznego bloga. Ponadto, ucieka przed niezdrową rywalizacją poprzez brak odnośników do aktualnych tematów. Jaka szkada, że nie posłużyla za przykład dla innych instytucji europejskich.

1.080.000 blogów w 2005 roku świadczy o tym, że Hiszpania jest jednym z krajów, którym podoba się blog. Mimo, że większośc z polityków jeszcze nie poznało ich prawdziwej wartości, większośc z parlamentarzystów posiada zaledwie po jednym. Z drugiej stronyinternauci źle by zareagowali gdyby używane były tylko jako miejsce propagandy a nie jako narzędzie do komunikacji i osobistej refleksji. Zawsze jednak warto spróbowac, tak jak to zrobił Pepe Blanco, sekretarz hiszpańskiej Partii Socjalistycznej, choć on zrobił to by wzmóc ogólnie panującą niezdrową rywalizację zaszczepiając tu i tam złośliwą krytykę na temat byłego hiszpańskiego szefa rządu Aznara. Może na podstawie blogów naszych polityków nauczymy się czegoś o sieci.

Fot.: Farlane/Flickr; Howard Dean: Nick Davis/Flickr; Joe Lieberman: Dbking/Flickr; Rick Santorum: Michael Righi/Flickr; Dennis hastert: Bistrosavage/Flickr; Barak Obama: Sister72/Flickr; Margot Walström: Cafebabel.com

Religia ważna nie tylko w polskiej polityce. Czytaj.

Translated from Políticos norteamericanos: del atril al blog