Participate Translate Blank profile picture
Image for W Budapeszcie nie ma dnia bez protestów

W Budapeszcie nie ma dnia bez protestów

Published on

Translation by:

Kasia Pia

SocietyEditors PickLatest

Piątego czerwca tysiące osób wyszły na ulice Budapesztu, by zaprotestować przeciwko budowie gigantycznego chińskiego kampusu uniwersyteckiego na południu stolicy. Dziesięć dni później Węgrzy i Węgierki protestowali przeciw ustawie utożsamiającej pedofilię z homoseksualizmem.

„Tu jest prawdziwy kryzys mieszkaniowy. Potrzebujemy mieszkań, a nie elitarnego kampusu!” – wykrzykuje 20-letni Ábel. Jak wielu innych studentów przyjechał demonstrować przeciwko budowie kampusu Uniwersytetu Fudan w Budapeszcie. Szanghajska instytucja chce go otworzyć w 2025 r.

Umowę między rządem węgierskim i chińskim ujawniono na początku 2021 r., jednak wtedy Covid uniemożliwił protesty. Po zniesieniu lockdownu opozycja natychmiast wyszła na ulice, by zaprotestować przeciwko temu, co nazywają „sprawą Fudan”. Rząd nie spodziewał się, że budowa elitarnego kampusu tak bardzo nie spodoba się węgierskim studentom.tkom.

„Nie znam ani jednego studenta, który byłby z tego zadowolony. Wiele młodych osób nie stać nawet na studia ze względu na koszty mieszkania w Budapeszcie, a co dopiero na czesne Uniwersytetu Fudan. To nie jest w niczyim interesie” – mówi 18-letnia Zsofi. W argumentach nie bez powodu powraca kwestia mieszkaniowa – planowany kampus miałby zastąpić od dawna zapowiadany projekt: budowę prawdziwego „miasteczka studenckiego” na południu miasta. W chińskim kampusie zamiast tysięcy mieszkań studenckich będzie tylko kilka.

Nie tylko osoby studiujące

„Oczywiście, że przyszłam demonstrować przeciwko kampusowi" – mówi emerytka Edith. „Kraj zadłuży się tak bardzo, że nawet moje wnuki będą musiały to spłacać!" – lamentuje. O czym mówi?

Budowa kampusu wzbudziła kontrowersje po tym, jak ujawniono warunki umowy. Inwestycja ma być sfinansowana pożyczką w wysokości około 500 miliardów forintów, czyli około 1,4 miliarda euro. Państwo węgierskie zapłaci z własnej kieszeni 100 miliardów forintów za rozpoczęcie prac. Następnie chiński bank centralny udzieli kredytu w wysokości prawie 450 miliardów w juanach lub w euro – dokładne szczegóły nie zostały jeszcze ustalone. Będzie to pożyczka rozłożona na 10 lub 15 lat, za którą państwo węgierskie będzie odpowiedzialne w całości.

László, 53 lata, ostrzega: „To się dzieje. Chiny kupiły kraj i zrobią z nim, co chcą”. Podkreśla niebezpieczeństwo, jakie stwarza powstanie chińskiej instytucji. „Rząd chiński jest bardzo agresywny i aktywnie szpieguje każdy kraj na świecie. Ten uniwersytet będzie jedną z ich tylnych baz” – tłumaczy. Kryzys mieszkaniowy, zadłużenie kraju, obecność chińskich szpiegów – każdy protestuje z innego powodu.

Opozycja, która ma większość w ratuszu w Budapeszcie, zrozumiała to i uczyniła z Fudanu swoją główną broń przeciwko rządowi. Swoje działania rozpoczęła jeszcze przed protestami zmieniając nazwy ulic w miejscu, w którym planowana jest budowa chińskiego kampusu. „Droga Dalajlamy”, „ulica męczenników ujgurskich”, a nawet „wolny Hongkong” to nazwy, które z pewnością nie spodobałyby się Pekinowi. Opozycja zadeklarowała także, że nie pozwoli na inwestycję Fudanu bez referendum.

Błyskawiczna odpowiedź rządu

Protesty z 5 czerwca, w których uczestniczyło ok. 10 tysięcy osób, brzmiały jak ostrzeżenie dla rządu Orbána. Pomimo oszczędności w skandowaniu i hasłach, opozycja wystąpiła z bardzo mocnym przesłaniem.

Na kontratak premiera nie trzeba było długo czekać. Wyczuwając, że Fudan może stać się decydującym tematem w nadchodzących wyborach parlamentarnych w 2022 r., Fidesz postanowił zagrać na podziałach wewnątrz opozycji. Bo po raz pierwszy od 2010 r. wszystkie partie opozycji zjednoczyły się wyłącznie w celu odsunięcia Fideszu od władzy. Wszyscy, łącznie ze starymi wrogami. Partie lewicowe są więc zjednoczone z Jobbikiem, dawną skrajnie prawicową partią, która od tego czasu zmieniła orientację ideologiczną.

Zakaz „promowania" homoseksualizmu wśród młodzieży

Węgierski sejm już od pewnego czasu rozpatrywał projekt ustawy o surowszym ukaraniu przestępstw pedofilskich. Nie budził on sprzeciwu żadnej ze stron. Jednak w ostatniej chwili Fidesz dodał do projektu nowe poprawki. Zakazał „rozpowszechniania” lub „promowania” homoseksualizmu i „zmiany płci” wśród nieletnich. W szkołach zakazane będzie mówienie o nieheteronormatywności czy transpłciowości. Tylko organy upoważnione przez państwo będą miały prawo interweniować w szkołach w sprawach związanych z seksualnością, narkotykami lub korzystaniem z Internetu.

Te poprawki zostały ujawnione 11 czerwca. W ciągu kilku dni dwóm organizacjom pozarządowym (Pride i Amnesty International) udało się zorganizować protest pod oknami parlamentu. Kilka tysięcy osób, w tym licealiści i studenci, odpowiedziało na apel i zmobilizowało się, by wyrazić sprzeciw wobec Fideszu i homofobii. Wszystko w znacznie głośniejszej atmosferze niż podczas demonstracji antyfudanowskiej.

Dwa dni później, 16 czerwca, setki młodych ludzi zgromadziły się w pałacu prezydenckim, by apelować do Jánosa Ádera (prezydenta Węgier) o niewprowadzanie nowego prawa. Organizatorzy wezwali protestujących do napisania listów do prezydenta, opisujących ich życie jako osób LGBT. Organizacje pozarządowe zaprosiły uczestników i uczestniczki do dyskusji na temat pozytywnej roli, jaką szkoła i jej różni członkowie (nauczyciele, psychologowie, pracownicy) mogą odegrać w walce z dyskryminacją osób LGBT. Niestety nie to przyniosło żadnego skutku.

LGBTQI Hungary
Protesty w Budapeszcie ©Thomas Lafitte

Oprócz dyskryminacji osób LGBTQ+, rządowi udało się przede wszystkim dokonać politycznego zamachu stanu. Po raz pierwszy przełamał front opozycji. Jobbik, pomimo zmiany orientacji, nadal twierdzi, że jest „chrześcijański” i „konserwatywny”, dlatego zdecydował się głosować za przyjęciem tej ustawy, która ma promować edukację zgodną z „chrześcijańskimi wartościami”. Głosowanie to ujawniło kruchość frontu antyfideszowego, zagrożonego głębokimi różnicami ideologicznymi między partiami.

I znów na Węgrzech konsekwencje politycznych gierek najbardziej odczuwają zwykli ludzie. Młodzi Węgrzy i Węgierki nieustannie protestują przeciwko polityce Viktora Orbána: przeciwko wykluczeniu kraju z Uniwersytetu Europy Środkowej, restrukturyzacji Akademii Dramatu i Filmu, ustawie o „niewolnictwie” i z wielu innych powodów. Zawsze przegrywają jednak z większością absolutną Fideszu w parlamencie.

W poniedziałek 14 czerwca o zachodzie słońca organizatorzy wzywają protestujących i protestujące do rozejścia się. Wszyscy intonują „Itt vagyunk!" („Jesteśmy tutaj!"). Nadzieja, energia i entuzjazm młodzieży nie gaśnie nigdy.


Zdjęcie główne: ©Thomas Lafitte

Story by

Thomas Laffitte

Budapestois, je m'intéresse de près aux sociétés des pays d'Europe centrale.

Translated from La jeunesse hongroise dans la rue pour ses droits et son avenir