Participate Translate Blank profile picture
Image for Odkrywając własne miasto - prawdziwy Budapeszt

Odkrywając własne miasto - prawdziwy Budapeszt

Published on

Józsefváros, ósma dzielnica, w centrum miasta.

Kilkanaście osób uzbrojonych w butelki z wodą zebrało się w jednym z najromantyczniejszych miejsc spotkań w Budapeszcie - na schodach Muzeum Narodowego. Kiedy podchodzę, zdaję sobie sprawę, że to uczestnicy "Beyond Budapest", specjalnej wycieczki z przewodnikiem, która wyrusza stąd w każdy sobotni poranek.

Jest dość gorąco, więc gdy zaczynamy czterogodzinny spacer w muzealnym parku, wszyscy siadają na ławkach w cieniu stuletnich drzew. Manó Domján i György Baglyas, nasi dzisiejsi przewodnicy nie mają łatwej pracy. Mimo że nasza grupa w większości składa się z zadających wiele pytań Węgrów, są też obcokrajowcy. Przy pomocy własnej listy najważniejszych dat i kilku dowcipnych anegdot, przewodnicy w pięć minut przybliżają najważniejsze etapy historii państwa.

(fot: Judit Jaradi/ Schvéger Judit)

Na czym polega haczyk Józsefváros?

Dwójce młodych absolwentów socjologii udało się rozkręcić, jak to nazwali "najlepiej zapowiadający się interes 2008 roku". "Zaczęło się w roku 2006 i 2007", opowiada Gyuri. "Pewien mój przyjaciel z zagranicy zatrzymał się na kilka dni w Budapeszcie i poprosił nas, abyśmy pokazali mu nasze ulubione miejsca w dzielnicy, w której wtedy mieszkaliśmy. Tak bardzo spodobał mu się ten spacer, że wpadłem na pomysł zrobienia biznesu z pokazywania ludziom wartości i dobrobytu tej części miasta; była ona bowiem niesprawiedliwie ukrywana przed turystami przez ostatnich kilkadziesiąt lat."

(fot: Judit Jaradi/Schvéger Judit)

Ósmą dzielnicę Józsefváros można podzielić na dwie części, jest tak zwana "dzielnica pałaców" i biedniejsza część slumsów po drugiej stronie Grand Boulevard. Biorąc pod uwagę przychód na osobę, jest to w dalszym ciągu jedna z najbiedniejszych części stolicy Węgier. Mieszkają tu głównie Węgrzy, Cyganie, Słowacy i Chińczycy. "Wielu uważa to miejsce za getto, ale to kompletnie mylne skojarzenie. Ja nazwałbym to slumsami", mówi Gyuri.

Mieszkańcy Budapesztu też się uczą

Jedną z przyczyn złej reputacji tego miejsca jest brak bezpieczeństwa publicznego. Pomimo lepszych wyników w zwalczaniu przestępczości, ta dzielnica jest w dalszym ciągu kojarzona jako niebezpieczna. Kolejny powód, dla którego została zepchnięta na dalszy plan (na przykład przez rynek nieruchomości), to duży procent populacji Romskiej zamieszkujący te tereny, mimo postępującej rewitalizacji. "Naszą misją jest zmiana reputacji tej okolicy", wyjaśnia Gyuri. "Chcemy aby spotkały się tu różne kultury, pokazując piękne, ale nie "turystyczne", miejsca i przyjacielską atmosferę".

(fot: Judit Jaradi/Schvéger Judit)

"Naszą misją jest zmiana reputacji tej okolicy"

Wycieczka może nauczyć kilku rzeczy także mieszkańców Budapesztu. Przykładem może być Piroska, która towarzyszyła swojemu szwajcarskiemu przyjacielowi w wycieczce. "Sama jestem przewodnikiem, ale dużo dowiedziałam się o Budapeszcie podczas tej pół dniowej wycieczki." Jej przyjaciel Davide ze Szwajcarii dodaje, że taka forma zwiedzania miasta bardziej mu odpowiada, ponieważ "można w ten sposób dowiedzieć się więcej niż w trakcie rutynowej rundki".

Zaczynam czuć się nieswojo; ciężko przyznać się otwarcie, że o swoim mieście posiadam sztuczną wiedzę. Spędziłam w Budapeszcie całe życie, a po czterech godzinach spaceru, czuję się jak obcokrajowiec, niczym nie różniący się od Amerykanki stojącej obok mnie.

Węgierski South Park

Większość miast ma pomniki lub fontanny; my mamy tablice pamiątkowe. Są swego rodzaju upamiętnieniem każdej bardzo ważnej lub choć trochę ważnej osobistości. Większość z nich jest interesująca; jeżeli chcesz zaznajomić się z ukrytymi sekretami tego miasta; miej oczy szeroko otwarte. To właśnie robią Mano i Gyuri od kiedy zakochali się w części dzielnicy przezywanej "Nyócker". Przezwisko zostało zainspirowane animowanym filmem Arona Gaudera z 2004 roku o tym samym tytule.

Wycieczka trwa. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. W jednej chwili słuchasz historii o kapryśnym i ekscentrycznym życiu dwóch rywalizujących ze sobą rodzin produkujących alkohol, a w drugiej w słowo wchodzi miejscowa kobiecina i zaczyna opowiadać anegdoty o tym, jak w czasie rewolucji w 1956 roku przed jej domem stacjonowały czołgi. Zaprasza nas nawet do malowniczo ukrytego i słodko pachnącego ogródka w podwórzu budynku przed nami, pokazuje tabliczkę na której widnieje, że oto dom rodzinny węgierskiego noblisty w dziedzinie medycyny Alberta Szent-Györgyi. W kolejnym ukrytym ogródku, w swoim atelier malarka Ilona Szűts częstuje nas pysznymi figami zerwanymi prosto z jej własnego drzewa.

(fot: Judit Jaradi/Schvéger Judit)Krótka prezentacja historii połączenia dwóch niegdyś rozdzielonych części Buda i Pest. Po czym idziemy dalej podziwiać telefonujące anioły na fasadzie dawnej fabryki telefonów oraz stuletnią kuźnię w pobliżu Muzeum Narodowego. Przechodziłam obok tej kuźni wiele razy i zawsze myślałam, że to opuszczone i zapomniane miejsce, teraz stała się to tętniąca życiem część mojego miasta. W końcu dowiedziałam się też (dzięki Bogu!) dlaczego wszystkie budynki publiczne są pomalowane na kanarkowy żółty kolor. Bardzo chętnie bym Wam powiedziała... ale musicie przekonać się sami! Tymczasem, wirtualna wycieczka na stronie internetowej "Beyond Budapest" pozwala członkom kolejnych grup opowiadać swoje własne wersje historyjek o budynkach i otaczających ich ulicach.

Translated from Touring my city - the real Budapest