Participate Translate Blank profile picture
Image for KTO SIĘ BOI WARSZAWSKICH KLUBOKAWIARNI?

KTO SIĘ BOI WARSZAWSKICH KLUBOKAWIARNI?

Published on

Społeczeństwo

Ziąb wiejący z pustych miejsc po niektórych z zamkniętych klubokawiarni, przyprawia warszawiaków o dreszcze. Niektórzy mówią o złym czarze rzuconym na stołeczne życie nocne, wielu uważa to za naturalną kolej rzeczy. Jakie zmiany przyniosą trwające obecnie negocjacje na linii Ratusz – przedstawiciele klubokawiarni? Czy wspólnoty mieszkaniowe zaakceptują w końcu fakt, że miasto nie śpi nocą?

R.I.P Chłodna 25

W październiku 2011, z nieznanych powodów swoje życie zakończył ”Obiekt Znaleziony” – niezwykle popularny klub mieszczący się w podziemiach Zachęty. Następna do odstrzału była praska kawiarnia ”Po Drugiej Stronie Lustra”, która swych gości pożegnała w styczniu 2012 roku, by ustąpić miejsca budującemu się pod tym adresem apartamentowcowi. 

W czerwcu tego samego roku zamknięto legendarne ”Kamieniołomy”, a zaledwie miesiąc później, w atmosferze ogromnych kontrowersji, do historii przeszła zaangażowana kulturalnie i politycznie klubokawiarnia ”Nowy Wspaniały Świat”. I choć powody, dla których te miejsca przestały istnieć są różne, to samo pozostaje niezadowolenie wzbierające w mieszkańcach Warszawy. Warszawiacy mówią: „nawet gdybyśmy chcieli mieć swoje ulubione kawiarnie, do których zawsze będziemy mogli wrócić – czy to za trzy, czy też pięć lat – nie możemy, bo pojawiają się i znikają jak tęcza”. Gdy latem 2012 roku zaczęły krążyć pogłoski na temat zamknięcia klubu ”Warszawa Powiśle” (Straż Miejska wniosła o odebranie lokalowi koncesjii na sprzedaż alkoholu z powodu skarg ze strony sąsiadów), w obronie klubu stanęli stołeczni artyści i intelektualiści. W opublikowanym w sieci krótkim filmie ”Jeśli Warszawa to Powiśle” lokalu bronili m.in. Andrzej Chyra, Radzimir Dębski i Michał Piróg. „Powiśle” udało się ocalić. Innym lokalom niestety zabrakło szczęścia.

Czarę goryczy w kwestii gorących adresów, które znikają z nocnej mapy Warszawy przepełniło ostateczne zamknięcie wiosną 2013 roku klubokawiarni i ważnego centrum kulturalnego ”Chłodna 25”. Bezpośredni powód – wygaśnięcie koncesji na sprzedaż alkoholu. Prawdziwy powód – na wydanie nowego pozwolenia nie zgodziła się wspólnota mieszkańców bloku, na parterze którego mieściła się klubokawiarnia. Sąsiedzi skarżyli się na nieustający hałas pod oknami, brud i niekulturalne zachowanie gości ”Chłodnej 25”. O klubokawiarnię próbowano walczyć – powstał List Przyjaciół Chłodnej 25, w którym proszono wspólnotę o dialog, klubokawiarnia zmieniła nazwę na ”Klub Komediowy Chłodna 25” i profil na bardziej kabaretowy, a jej właściciel przy okazji każdej imprezy zaczął wykupywać jednorazową koncesję na alkohol. Większą uwagę zaczęto przykładać również do zachowywania ciszy na zewnątrz lokalu. Cały ten trud okazał się jednak daremny – po wielu próbach negocjacji, sąsiedzi tupnęli nogą i po raz kolejny powiedzieli ”nie”. Grzegorz Lewandowski, właściciel ”Chłodnej 25” i animator kultury, stracił nadzieję na to, że z sąsiadami ”Chłodnej 25” kiedykolwiek uda się dojść do porozumienia i definitywnie zrezygnował z prowadzenia klubokawiarni na ulicy Chłodnej, wstępnie rozważając przniesienie jej pod inny adres.

Już my zadbamy o to, żebyście się wyspali

Według świeżych doniesień prasowych z Teheranu, władze miasta zadecydowały ostatnio o zamknięciu dziesiątek kawiarni i restauracji – wszystko to w trosce o moralność mieszkańców. Czy również w Warszawie władze publiczne i mili sąsiedzi chcą zadbać o to, abyśmy dobrze się prowadzili i przypadkiem za poźno nie kładli się spać?  Jak słusznie zauważył Grzegorz Lewandowski w wywiadzie udzielonym portalowi ”Gazeta.pl”: „Jedna osoba powie, że klubokawiarnia jest speluną z lewacką młodzieżą, która pije, pali, przeklina i się narkotyzuje; druga, że Muzeum Narodowe to wielki, obrzydliwy kamienny budynek, w którym trzeba zakładać kapcie. Różnimy się i powinniśmy to docenić, żeby nie zmarnować potencjału Warszawy”.

„Miasto musi żyć”

Pocieszające jest to, że na linii Ratusz – przedstawiciele środowiska klubokawiarnianego trwa ożywiony dialog. W wywiadzie dla radia ”TOK FM”, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że nie ma wątpliwości co do tego, że miasto musi żyć. ”To nie jest jednak problem na linii miasto-kluby” – stwierdziła, tłumacząc, że kłopotem w tej sytuacji jest sprawa pogodzenia interesów klubów z sąsiednimi wspólnotami mieszkaniowymi. ”Nie mam żadnej niechęci [do klubokawiarni - red.]. U nas w socjalizmie nie było takich atrakcji w postaci klubów, więc rozumiem młodych ludzi, którzy tam chodzą” – zapewniała Gronkiewicz-Waltz. Dodatkową nadzieję na zmianę sytuacji dają odbywające się teraz zmiany w Ratuszu. Pojawiające się ostatnio w prasie doniesienia na temat propozycji, by Grzegorz Lewandowski przejął funkcjię dyrektora Biura Kultury, dla wielu brzmią jak magiczne zaklęcie i obietnica poprawy sytuacji. Jeśli okażą się prawdziwe, los wielu stołecznych klubokawiarni ma szansę się odmienić.

Umarł król, niech żyje król?

Wielu warszawiaków, którzy z niepokojem śledzą zmiany na kulturalnej mapie swego miasta, boi się skrajnie czarnego scenariusza, w którym zamiast  spotykać się znajomymi do rozgorzałej gwarem klubokawiarni, zmuszeni będą spędzać autystyczne godziny w Starbucksie, by przy kawie pogrążyć sie w laptopowym letargu. Zdaniem 27-letniego warszawiaka Macieja Władysława Hofmana, nie ma jednak podstaw do obaw – ta wizja nigdy się nie ziści. Maciej studiował w Kolegium Europejskim i pracuje teraz w Departamencie Współpracy z Zagranicą Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W Warszawie mieszka od zawsze i tutejsze życie nocne zna od podszewki. ”Umarł król, niech żyje król” – mówi, dodając, że w momencie, gdy swoje drzwi zamyka jedna kawiarnia, w ich miejsce natychmiast powstają trzy nowe. Czy jednak te nowe lokale skutecznie zapełniają pustkę po swych poprzednikach? Czy nie są to marne krzaki wyrastające w dziurach po wyrwanych potężnych dębach? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam. Ja mam jedynie nadzieję, że Ratusz doceni kulturalny i intelektualny potencjał warszawskich klubokawiarni i że gdy wrócę z Paryża, w dziurze po ”Pardon ToTu” nie będzie pysznił się bezpieczny dla sąsiadów, zamykający swe podwoje o 22:00 supermarket  ”Żabka”.