Participate Translate Blank profile picture
Image for Jak wygląda życie stażysty w Brukseli?

Jak wygląda życie stażysty w Brukseli?

Published on

Translation by:

Default profile picture Martyna Kardach

LifestyleIntern Nation

Staż w Brukseli był dla mnie pierwszym samodzielnym pobytem za granicą. Odbyłam go jeszcze przed Erasmusem - miałam 22 lata i byłam świeżo po obronie licencjatu we Włoszech. By zdobyć doświadczenie przed studiami magisterskimi, odbyłam staż w MAE-CRUI, w jednej z rozrzuconym po całym świecie placówek włoskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Pobyt w stolicy Belgii był niezwykle ekscytującym przeżyciem i tak naprawdę nigdy nie czułam się tam jak cudzoziemka. Ze względu na swoja historię i kulturową różnorodność mieszkańców, ciężko przypisać Brukseli jedną konkretną tożsamość. I jako miasto niczyje często staje się ono miastem dla każdego.

Staż był bezpłatny. Odbyłam go w dziale komunikacji Włoskiego Instytutu Kultury w Brukseli, która to promuje kulturę włoską za granicą. Praca była trudna i wymagająca, czasem 12-godzinna. A że sklepy zamykano o 18:00, często brakowało czasu na cokolwiek innego, choćby obiad.

Dobrze pamiętam pierwszy dzień mojego stażu: po pięciu minutach szef poprosił mnie o wykonanie dwustronnych kopii na biurowym ksero, które posiadało więcej funkcji niż prom kosmiczny! Potem jednak wszystko szło już łatwiej. Zaprzyjaźniłam się z innymi stażystami, którzy stali się dla mnie nową tymczasową rodziną.

Bruksela to siedziba potęgi politycznej, a ludzie stamtąd potrafią być bezwzględni. Słyszałam wiele historii o tak zwanych przyjaciołach, którzy bez ogródek podkładali świnie innym, by znaleźć się w centrum uwagi. Pomimo tego, moja przygoda była bardzo inspirująca: miałam okazję poznać wielu sławnych muzyków i pisarzy zatrudnionych przez Instytut, a ponieważ współpracowaliśmy z Ambasadą Włoch, udało mi się też spotkać wielu polityków, w tym posłów Parlamentu Europejskiego.

Pobyt w Brukseli zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. Tamtejsi szefowie obarczają stażystów dużą odpowiedzialnością. I choć kosztuje to wiele nerwów i stresu, to jednocześnie działa mobilizująco i daje ogromną satysfakcję.

Podczas mojego stażu cały czas towarzyszyło mi dziwne uczucie: sprawy, którymi się tam zajmowałam były znaczące i o wiele bardziej istotne, niż te w rodzinnych stronach, a jednocześnie wszystko wydawało się proste i łatwe jak nigdy. Z pewnością duża w tym zasługa życzliwego podejścia mieszkańców Europy Północnej oraz włoskiej społeczności w Brukseli.

Z pomocą „znajomego znajomego" udało mi się wynająć pokój w pobliżu Place Flagey w Ixelles - jednej z najpiękniejszych części Brukseli. Na szczęście, jak na standardy miasta czynsz był bardzo niski.

Niestety, początki w nowym miejscu nie należały do najłatwiejszych. Mieszkanie składało się z pokojów studenckich  (każdy z własnym zlewem) oraz wspólnych pryszniców i toalet. Nie było żadnego salonu, więc jedynym pomieszczeniem, które dzieliliśmy, była kuchnia.

Choć mieszkało ze mną aż ośmioro Flamandów, żaden ze mną nie rozmawiał, gdyż nie znałam niderlandzkiego. Nigdy bym się nie spodziewała, że Belgowie okażą tak nieśmiali i zamknięci w sobie. Czułam się trochę osamotniona. Co więcej, mieliśmy zupełnie odmienne wizje czystości i porządku, dlatego niektóre dni spędzone z mieszkaniu były prawdziwym koszmarem.

Wkrótce okazało się, że wielu stażystów, których poznałam, było dokładnie w tej samej sytuacji. Wyjaśnili mi, że stosunki pomiędzy Walonami a Flamandami często mają negatywny wpływ na ich relacje interpersonalne i sprawiają, że innym mogą się oni wydawać nieco aspołeczni. Traf chciał, że po kilku miesiącach udało mi się wyprowadzić i zamieszkać wraz z przyjaciółką w innym, prawdziwym domu w Matonge – afrykańskiej dzielnicy, gdzie spędziłyśmy wiele wspaniałych chwil wraz z naszymi nowymi przemiłymi belgijskimi współlokatorami.

Jeśli chodzi o nawiązywanie nowych znajomości, to zdecydowaną większość ludzi poznaje się poprzez pracę. Resztę stanowią współpracownicy kogoś, kogo poznasz na obiedzie u znajomych lub przez organizujący cotygodniowe spotkania Coachsurfing.

Raz w miesiącu można wybrać się na AntiTapas - imprezę organizowaną przez Włochów i Hiszpanów, oferującą 4 lub 5 różnych scen muzycznych, stoiska z ciuchami, przekąski i inne atrakcje.

Lato to czas Aperos Urbains czyli wielkich otwartych popołudniowych „pikników” odbywających się w najpopularniejszyc parkach Brukseli. Warto też zajrzeć do klimatycznych barów w Chatelain lub zrelaksować się w jednej z uroczych kawiarni w Marolles. Sama zakochałam się w La Piola Libri, cudownym lokalu, w którym możesz urządzić sobie prawdziwy włoski apéritif z wieczorkiem literackim lub koncertem w tle. Co ciekawe, tutejszą zimę ludzie najczęściej spędzają w domach, przy wspólnych posiłkach z przyjaciółmi.

Mimo że w porównaniu z innymi miastami Europy Bruksela wypada stosunkowo tanio, ceny niektórych usług i miejsc bywają wyjątkowo wysokie. Sporo zapłacić trzeba na przykład za posiłki w restauracjach, importowane jedzenie, transport publiczny czy czynsz za mieszkanie. Reszta jest kwestią ciekawości, poszukiwań i znalezienia miejsc, w których warto bywać. Biorąc pod uwagę społeczno-ekonomiczne zróżnicowanie miasta, można tam znaleźć zajęcia i atrakcje na każdą kieszeń.

Niestety nie nazwałabym Brukseli miastem bezpiecznym. Bieda jest tu zjawiskiem bardzo widocznym i znacząco pogarszającym stosunki między mieszkańcami. Nieprzyjemne słowne zaczepki na ulicy to rutyna, dlatego samotne nocne powroty do domu nie są ani przyjemne, ani bezpieczne. Osobiście jednak nigdy nie padłam ofiarą ataku czy napaści.

Mogę szczerze powiedzieć, że pomimo tych drobnych mankamentów, naprawdę pokochałam Brukselę. To kosmopolityczna metropolia, w której codziennie dzieje się coś interesującego. Jej wielokulturowość odzwierciedla mnogość zróżnicowanych etnicznie dzielnic i sklepów. Podsumowując, Bruksela z całą pewnością zasługuje na miano prawdziwie europejskiego miasta.

Pochodzą z różnych środowisk, krajów i kultur. Żyją jak współcześni nomadzi – nie wiadomo, w jakim mieście spotkasz ich jutro, a w jakim pojutrze. Jedną rzecz w tym szaleństwie da się jednak przewidzieć – w pewny momencie każdy z nich wyląduje na stołku stażysty. Portrety europejskich stażystów w 2015 roku.

Translated from My experience as an intern in Brussels